Moje ulubione piosenki do słuchania podczas jazdy na trenażerze – rekomendacje

Autor: Martin Atanasov

To nie jest kolejny artykuł poświęcony piosenkom stanowiącym idealny podkład do jazdy na rowerze, które wszyscy znamy i (przeważnie) kochamy. Zamiast tego skupię się na utworach, które najlepiej sprawdzają się przy ćwiczeniach na trenażerze. W tym miejscu warto zaznaczyć, że ten artykuł dotyczy wyłącznie trenażerów, ponieważ słuchanie muzyki podczas jazdy na zwyk­łym rowerze jest bardzo niebezpieczne – a my nie popieramy ni­cze­go, co naraża zdrowie i życie samego rowerzysty lub osób z jego otoczenia. Skoro wszystko jest już jasne, przejdźmy do muzyki.

Ale po kolei

Pierwszą kwestią, którą należy wziąć pod uwagę, jest rodzaj słuchanej muzyki. Ma ona ogromny wpływ nie tylko na nasz rytm ćwiczeń, ale także na tempo bicia serca. Tętno i ciśnienie krwi obniżają się na przykład przy muzyce klasycznej lub smooth jazzie, a wzrastają przy akompaniamencie utworów rockowych, metalowych i punkowych. Chociaż gatunek muzyki jest bardzo istotny, największe znaczenie ma rytm – serce będzie bić zauważalnie szybciej, gdy włączymy np. kawałek zespołu Blind Guardian (speed metal), niż przy słuchaniu dowolnego utworu grupy Bon Jovi. Temat ten był przedmiotem obszernego badania, które opisano na łamach czasopisma „The Journal of Emerging Investigators”.

Wybierając muzykę na potrzeby treningu, koniecznie trzeba uwzględnić rytm i intensywność ćwiczeń. Zanim przejdę do konkretów, chciałbym jednak wyjaś­nić jedną sprawę. Otóż uwielbiam muzykę rockową, metalową i pun­kową, więc wśród moich propozycji znajdą się przede wszystkim utwory z tych gatunków. Osoby o odmiennych preferencjach mogą oczywiście zdecy­dować się na piosenki w innym stylu – ale takie, które mają podobną strukturę. Jednak ze wszystkich gatunków muzycznych to właśnie metal i punk pomagają utrzymać najwyższe tętno, dlatego zalecam ich wypróbowa­nie każdemu, kto nie uważa takiej muzyki za zbyt intensywną.

Rozgrzewka

Trening zawsze warto zaczynać stopniowo. Rozgrzewka pozwa­la zmniej­szyć ryzyko kontuzji, jak również przygotować się psychicznie i fizycz­nie na nadchodzący wysiłek. Oczywiście na samym początku tętno nie jest zbyt wysokie, dlatego trzeba znaleźć odpowiednią muzykę, która ułatwi rozruszanie się. Opcji jest naprawdę sporo, więc najlepiej postawić na jedną z dwóch metod – zdecydować się na trzy lub cztery utwory (każdy kolejny szybszy od poprzedniego) bądź tylko jeden, stopniowo zwiększający tempo. Tutaj polecam „Best of You” z repertuaru Foo Fighters, „Black Sabbath” zespołu o tej samej nazwie oraz „Come Sail Away” grupy Styx. Dobrą alternatywą dla osób, które nie przepadają za muzyką rockową, jest „Father and Son” Cata Stevensa.

Można też sięgnąć po jedną z piosenek, które są długie, a ich rytm przyśpiesza. Zasugerowałbym „Bolero”, ale jako utwór klasyczny może nie spełnić swojej roli. Co więcej, choć z czasem się rozwija, to jego rytm jest raczej stały. W przeciwnym razie byłby to idealny wybór na 20-minutową rozgrzewkę.

Świetnie sprawdzą się natomiast „Child in Time” Deep Purple lub któryś z utworów zespołu Metallica – na przykład „One”, „And Justice for All” czy „The Day That Never Comes”. Moją ulubioną piosenką na sesję rozgrzew­kową jest „Stairway to Heaven” grupy Led Zeppelin. Mam świadomość, że to dość banalny wybór, ale piosenka ta rozwija się progresywnie, a ja nic nie poradzę na to, że uwielbiam Jimmy’ego Page’a.

Jaka jest Twoja ulubiona piosenka do słuchania podczas treningu? © Profimedia

Trening wytrzymałościowy

W przypadku jazdy wytrzymałościowej wybór playlisty jest dużo prostszy. Ten rodzaj treningu wymaga stałego tempa jazdy, które da się utrzymać przez wiele godzin. Chociaż bardzo lubię rock i metal, to wydaje mi się, że najlepszym gatunkiem dla tego typu sesji jest drum and bass – taka muzyka z pewnością ułatwi zachowanie jednostajnego rytmu. Jak jednak wspomniałem, trening wytrzymałościowy nie jest zbyt uciążliwy pod względem doboru utworów, dlatego dowolna piosenka utrzymana w średnim tempie będzie odpowiednia. Fanom rapu polecam nieco szybsze kawałki. Można też bez problemu zdecydować się na jazz, ale radzę sięgnąć po bardziej „swingowe” utwory. A co z popem? Jak najbardziej – Taylor Swift, Ed Sheeran czy praktycznie każdy inny wykonawca będą doskonałymi towarzyszami jazdy. Warto jednak unikać ballad. Nie chodzi przecież o zbudowanie więzi ze swoją sympatią… ani z rowerem.

Ja jednak preferuję bardziej tradycyjne podejście. Przeważnie słucham starych, sprawdzonych klasyków takich jak AC/DC, Bon Jovi i Nirvana. Podczas długiej jazdy chętnie puszczam „Lost Highway” Bon Joviego, ponieważ ten utwór zazwyczaj świetnie oddaje mój nastrój. Dobrym wyborem jest także „Highway to Hell” („Autostrada do piekła”), choćby ze względu na sam tytuł. Dzięki tym piosenkom mogę bez problemu spędzić wiele godzin na rowerze.

Trening interwałowy o wysokiej intensywności

Trening interwałowy o wysokiej intensywności (ang. High-Intensity Interval Training, HIIT) stanowi trochę większe wyzwanie z perspektywy doboru muzyki. Ja najczęściej decyduję się na dwa zestawy piosenek – szybkie punkowe kawałki i spokojniejsze rockowe hymny. Pozwala mi to dać z siebie wszystko przy akompaniamencie ostrych dźwięków punkowych gitar, a następnie zrelaksować się przy melodyjnych utworach zespołów takich jak Accept i Alice in Chains.

Moja playlista wypełniona jest jednak przede wszystkim utworami formacji Edguy i Avantasia. Tobias Sammet jest prawdziwym geniuszem pod względem komponowania piosenek – wiele z nich składa się z wolniejszych zwrotek, którym towarzyszy szybki, dynamiczny refren. Co najlepsze, Sammet często stosuje w swoich utworach przejścia, które sygnalizują słuchaczowi, że czas przygotować się na intensywniejszy fragment. Myślę, że każdy, kto chociaż raz przesłuchał utwór „Moonglow” (nagrany z udziałem Candice Night), zgodzi się, że trudno o lepszy wybór na potrzeby treningu HIIT… No może poza „Liar Liar” zespołu Kamelot.

Jedna sprawa jest absolutnie najważniejsza: trzeba wybrać takie utwory, które pomogą utrzymać wysokie tętno, a w międzyczasie pozwolą na chwilę oddechu.

Trening tempa

Trening tempa, jak sama nazwa wskazuje, wymaga szybszej muzyki. Taki trening składa się zazwyczaj z dwóch lub trzech dziesięciominutowych sesji w szybkim tempie, pomiędzy którymi następuje pięć minut odpoczynku – czyli jedziemy wolniej. Jak zatem można się domyślić, do przeprowadzenia całej sesji potrzebne są utwory z konsekwentnie szybkim rytmem.

Wybór jest niemal nieograniczony – liczy się tylko jak najszybsze tempo. Doskonale sprawdzą się piosenki takie jak „Hey Ya” zespołu Outkast, „In da Club” 50 Centa, „Thousand” Moby’ego czy „Mr Brightside” grupy The Killers.

Sam wybrałbym Blind Guardian, Edguy, Helloween, GammaRay i inne zespoły speed metalowe. Zazwyczaj zaczynam sesję od „Mirror Mirror” grupy Blind Guardian, a pod koniec włączam „Eagles Fly Free” formacji Helloween. Warto spróbować! Można też oczywiście wybrać „Footloose” Kenny’ego Logginsa i „Bye Bye Bye” NSYNC – wszystko zależy od indywidualnych upodobań.

Trening VO2 Max

Ostatnim rodzajem treningu jest VO2 Max (oczywiście jest jeszcze trening progowy, ale zasady wybierania podkładu muzycznego dla tego typu ćwiczeń są takie same jak w przypadku treningu tempowego). Trening VO2 Max wymaga utrzymania tętna na poziomie 160 uderzeń (lub wyższym) nieprzerwanie przez określony czas – od 90 sekund do 5 minut. Sama jazda zazwyczaj nie jest zbyt szybka, ale wysiłek jest bardzo intensywny. Pomimo stosunkowo wolnej jazdy tętno musi być wysokie, dlatego na playliście powinny się znajdować naprawdę szybkie kawałki. Polecam piosenki w tempie co najmniej 160 uderzeń na minutę. Tutaj pomocą służą m.in. rock i punk, ale można również wybrać „Happy” Pharrella Williamsa lub „Maniac” Michaela Sembella.

Ja podczas tego treningu stawiam na punk – piosenki są krótkie i szybkie; podnoszą na duchu i motywują do wysiłku. Choć zawsze zaczynam od „Divine Intervention”, większość mojej playlisty na potrzeby VO2 Max zapełniają utwory Punk Rock Factory. Zespół ten nagrał kilka świetnych coverów piosenek Disneya, a ja nie ukrywam, że nadal mam w sobie coś z dziecka. Wystarczy posłuchać coveru „I Just Can’t Wait to Be King”, by być gotowym dać z siebie wszystko.

Sesja cool down

Aktywny wypoczynek po treningu, czyli sesja cool down, stopniowo obniża tętno. W efekcie organizm nie odczuwa tak dużego napięcia. W tej końcowej części jazdy najlepiej wybrać wolniejsze, znacznie spokojniejsze utwory. Ja stawiam na muzykę klasyczną, m.in. „Canon in D Major” Pachelbela i „The River Flows in You” Yirumy. Utwory te są kojące, pomagają spowolnić puls, a przy tym naprawdę przyjemnie się ich słucha.

Jak stworzyć własną playlistę?

Dobór odpowiedniej playlisty zależy wyłącznie od indywidualnych preferencji. Chociaż rock i metal najefektywniej pomagają utrzymać wysokie tętno przez cały trening, inne gatunki również spełnią to zadanie – po prostu nie aż tak skutecznie. Kluczowe jest zbudowanie swojej playlisty na podstawie struktury treningu. Gdy trzeba utrzymać tętno na poziomie co najmniej 160 uderzeń na minutę, polecam utwory wykonywane w takim samym tempie. Aby obniżyć puls, należy zdecydować się na spokojniejsze piosenki.

Teraz, gdy już wszystko wiesz, czas uruchomić Spotify, stworzyć swoją playlistę i rozpocząć trening!

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl