Zapraszam w Góry Izerskie

Autor: Bartosz Huzarski

Nie na piesze wędrówki, ale oczywiście na wycieczkę rowerową, gdyż jest to kolejne miejsce, które odkryjemy razem ze Škoda Polska i WeLoveCycling.pl.

Góry Izerskie są chyba najłatwiejsze do przejechania z większości znanych mi miejscówek. Ogromna liczba kilometrów dróg szutrowych sprawia, że sprawdzi się tu zarówno rower gravelowy, jak i MTB. Niech świadczy o tym fakt, że jedyny w Polsce wyścig będący eliminacją do gravelowych mistrzostw świata rozgrywany jest właśnie tutaj.

Na początek – na zachętę – zapraszam do obejrzenia filmu, który zobrazuje dwie proponowane przeze mnie trasy rowerowe, obie ze startem i metą w Świeradowie-Zdroju.

W tym artykule zapraszam Was do zapoznania się z moją propozycją spędzenia rowerowego weekendu w Świeradowie. Mogą tam naprawdę fajnie pojeździć nie tylko ci, którzy lubują się w kaskach szczękowych i wymagających trasach, ale także ci, którzy dopiero zaczynają.

Tutaj znajdzie dla siebie ogrom przestrzeni także ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z wyprawami na rowerach MTB czy gravel. Przy poszukiwaniu i układaniu tych tras zjeździłem Izery wzdłuż i wszerz. Wszystkie główne trasy są dostępne zarówno dla miłośników MTB, jak i graveli. Jest tu bardzo dużo tras szutrowych oraz, o dziwo, asfaltowych. Owszem, trzeba wykazać się dobrą kondycją, szczególnie na pierwszym odcinku podjazdowym, ale później czeka nas ogromna równina, gdzie zjemy najlepsze w okolicy naleśniki. Z nawigacją w ręku możemy dowolnie modyfikować te trasy, łączyć je czy odpuszczać poszczególne pętle małej rundy, aby skończyć dużą. Możemy dotrzeć na przykład na Polanę Jakuszycką, gdzie jeszcze nie tak dawno biegaliśmy na nartach, a teraz śmiało ten sam teren objedziemy na rowerze.

Góry Izerskie na prawo od drogi Świeradów–Szklarska Poręba są pokryte bardzo rozbudowaną siecią dróg szutrowo-asfaltowych. Są tu miejsca, gdzie można odpocząć, są otwarte przestrzenie i ciekawe lokalizacje na pamiątkowe zdjęcie. Jest też sporo cienia, który przyda się w słoneczny i gorący dzień. Ten obszar jest również bardzo popularny turystycznie, więc jadąc rowerem, co chwilę spotykamy czy to innych rowerzystów, czy pieszych z plecakami. Na lewo od drogi prowadzącej do zakrętu śmierci krajobraz mocno się zmienia. Drogi są bardziej kamieniste, jest więcej drzew i dużo większy turystyczny spokój. Tutaj możemy liczyć na totalne odosobnienie i jazdę wśród natury, ale też trudniej będzie otrzymać pomoc z zewnątrz w przypadku defektu lub awarii roweru.

Obie zaproponowane przeze mnie trasy są podobnej długości.

–>  TRASA 1  <–

Pierwsza trasa ma równo 60 kilometrów długości. Łączna suma przewyższeń dłuższej trasy to 1280 metrów, a najwyższy punkt zlokalizowany jest na wysokości 997 m n.p.m. Zaproponowana trasa to jedna wielka pętla biegnąca zarówno po prawej, jak i lewej stronie drogi Świeradów–Szklarska. Kończy się bardzo przyjemnymi singlami, które można spokojnie pokonać również na rowerze gravelowym. Tutaj warto zaopatrzyć się w więcej picia oraz jedzenia. Jedyny sensowny przystanek znajduje się bowiem na końcu pierwszego zjazdu, więc w okolicy dziesiątego kilometra. Owszem, po podjeździe ze Świeradowa-Zdroju to wypatrywana miejscówka, jednak później czeka nas jeszcze 50 kilometrów po mocno pagórkowatym terenie.

–>  TRASA 2 <-

Trasa, na której pozostajemy w typowych Izerach, czyli po prawej stronie drogi Świeradów-Szklarska, ma 57 kilometrów długości oraz 1060 metrów przewyższenia. Złożona jest z czterech kół – właśnie po to, aby można było z jakiegoś zrezygnować na punkcie styku i pojechać dalej do kolejnego odbicia. Odbiega ona dość daleko od miejsca startu, jednak po drodze możemy w kilku miejscach odpocząć i coś zjeść. Trasa ta nie jest też przesadnie wymagająca fizycznie, zważywszy na fakt, że większość całkowitego przewyższenia pokonujemy podczas pierwszych ośmiu kilometrów.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl