Wspólna jazda: jak wyznaczać kolarskie cele dla dwojga?

Autor: Piotr Nowik

Jazda na rowerze to świetny sposób na aktywne spędzanie wolnego czasu we dwoje. Gwarantuje wyjątkowe przygody i pozwala zacieśnić więź między partnerami. Podobnie jak w przypadku większości wspólnych aktywności, przejażdżki mogą jednak prowadzić do nieporozumień i nieoczekiwanie wystawić związek na próbę. Od czego to zależy? Zazwyczaj od tego, czy umiemy w porozumieniu z drugą osobą skutecznie wyznaczać kolarskie cele – i konsekwentnie je realizować.

Mam to ogromne szczęście, że mogę dzielić pasję do kolarstwa z moją drugą połówką. Przeżyliśmy razem wiele niezapomnianych chwil na dwóch kółkach, ale nie obyło się też bez wyzwań – każde z nas ma bowiem swoje własne upodobania, cele oraz mocniejsze i słabsze strony. W tej serii opowiem o tym, czego nauczyły mnie nasze przejażdżki. Mam nadzieję, że moje rady pomogą Wam czerpać jeszcze więcej radości ze wspólnych wypraw.

Pierwszy krok: szczera rozmowa

Kluczem do skutecznego wyznaczenia wspólnych kolarskich celów jest odpowiednia komunikacja. Warto poświęcić chwilę, by omówić indywidualne potrzeby i oczekiwania. Czy chodzi o dobry rezultat w konkretnym wyścigu? O przejechanie tzw. setki, czyli stukilometrowej trasy? A może o zgubienie kilku kilogramów i poprawę kondycji? Gdy jasno zdefiniujecie swoje cele, łatwiej będzie Wam ocenić, które z nich się pokrywają. Koniecznie zachęcajcie się nawzajem do szczerej rozmowy – nawet jeśli Wasze ambicje się różnią, możecie się przecież wspierać i uzupełniać.

Określenie wspólnych celów

Po sprecyzowaniu swoich kolarskich priorytetów czas poszukać wspólnego mianownika. Przykład: jeśli jedna osoba zamierza przygotować się do długodystansowego wyścigu, a druga chce schudnąć, pośrednim celem dla obojga może być trzymanie się przemyślanego planu treningowego. Nawet gdy Wasze sesje i trasy będą wyglądać zupełnie inaczej, możecie motywować się nawzajem do regularnych ćwiczeń i oferować wsparcie w chwilach słabości.

Innym skutecznym pomysłem jest stawianie sobie comiesięcznych wyzwań, którym wspólnie będziecie stawiać czoła. Może to być na przykład wyznaczanie coraz ambitniejszych celów w zakresie dystansu i przewyższeń, odkrywanie nowych tras lub udział w wyścigu.

Jak to wygląda w naszym przypadku?

Dobrym przykładem jest sytuacja z tego roku. Moja dziewczyna planuje po raz pierwszy przejechać trasę o długości 100 kilometrów. Ja z kolei, po 15 latach jazdy na szosie, kupiłem w styczniu swój pierwszy rower górski – dlatego moje cele na ten sezon skupiają się na całodniowych wyprawach do lasu obfitujących w trudne szlaki, emocjonujące zjazdy i strome podjazdy.

Na początku czuliśmy się nieco przybici, bo myśleliśmy, że większość czasu będziemy spędzać osobno – ona na szosie, nabijając kolejne kilometry, a ja w lesie, szlifując technikę jazdy w terenie. Szybko jednak zdaliśmy sobie sprawę, że mamy wspólne cele niezbędne do realizacji naszych planów: oboje chcemy budować wytrzymałość i regularnie trenować. Ostatecznie udało nam się znaleźć kilka sposobów, by razem robić postępy i cieszyć się przygodami na dwóch kółkach.

– Bierzemy udział w wyzwaniach dostępnych na Stravie i w Garmin Connect, a następnie świętujemy, gdy uda nam się pokonać wskazany dystans już na początku miesiąca.

– W każdy weekend wyruszamy na dłuższą wyprawę – pozwala nam to poprawiać wytrzymałość i daje okazję, by spędzić ze sobą kilka godzin na trasie. Zazwyczaj jeździmy po szosie, ponieważ moja dziewczyna nie ma roweru górskiego.

– Podczas krótszych przejażdżek wspólnie pokonujemy około 15 kilometrów trasy, która prowadzi mnie w stronę najbliższych szlaków, a moją dziewczynę na obrzeża miasta. Mimo że dość szybko się rozdzielamy, lubi-my razem przejeżdżać ten pierwszy odcinek. Największą radość sprawia nam jednak przypadkowe spotkanie w drodze powrotnej.

– Raz na jakiś czas wsiadamy na rowery szosowe i wybieramy się na wycieczki, które obejmują również odcinki off-roadowe – na przykład po szutrze czy leśnych ścieżkach. Przeważnie nie są zbyt wymagające, ale pomagają nam zyskać większą pewność podczas jazdy.

Jak widać, oboje poszliśmy na pewne kompromisy. Ja raczej nie powinienem spędzać pięciu godzin tygodniowo na rowerze szosowym, jeśli chcę jak najszybciej opanować jazdę w terenie, a moja dziewczyna niekoniecznie powinna poświęcać czas na off-road, skoro jej stukilometrowa trasa wiedzie wyłącznie po asfaltowych drogach. Ale te drobne ustępstwa i sposoby na wspólne przejażdżki sprawiają, że czujemy się ze sobą znacznie bardziej zgrani – także na rowerach. A do czego to wszystko prowadzi? Zapewne razem z nią spróbuję pokonać setkę, a ona prawdopodobnie w przyszłym roku kupi rower trailowy. Brzmi jak niezła umowa, prawda?

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl