Zaczynamy: poznaj historię Somy Youm, która przemierza świat na swojej szosówce.
Soma Youm to młoda kobieta, której życie kręci się wokół jazdy na rowerze. Z pochodzenia Koreanka z południa, wychowała się w Nowej Zelandii, a studiowała i pracowała w Stanach Zjednoczonych, Francji i Japonii. Gdziekolwiek się nie uda, jej rower szosowy podróżuje razem z nią. Kolarstwo nadaje prawdziwego sensu jej dorosłemu życiu. Soma jest zdania, że „jazda na rowerze to najlepszy sposób na poznawanie ludzi”.
Gdy obejmowała swoją ostatnią posadę w Pradze, jej obawy związane z przeprowadzką do Czech wiązały się przede wszystkim z tym, czy nowe miejsce da jej możliwość realizowania swojej pasji. Dlatego też, zanim ostatecznie przyjęła ofertę pracodawcy, przetestowała okoliczne trasy rowerowe. „Uwielbiam Pragę. Gdy mieszkasz w Tokio, aby tylko wydostać się z miasta musisz przejechać jakieś 40 kilometrów. Tutaj przyrodę masz na wyciągnięcie ręki i jest doprawdy pięknie. A drogi utwardzone w pobliżu Pragi są naprawdę dobrej jakości. Co prawda jest tu kilka wzniesień, ale nie ma dużych szczytów, dlatego jazda jest relatywnie łatwa”, twierdzi Soma. Pomimo wymagającej pracy, daje radę przejechać około 250 km tygodniowo, starając się spędzić w siodełku możliwie jak najwięcej czasu.
Zlodowacenie
W tym sezonie zaczęła jeździć w marcu i jak dotąd pokonała już 2700 km. Jako, że podróżuje po całym świecie, ma spore trudności w zaznajomieniu się z lokalnymi warunkami pogodowymi. Stąd czasem przytrafić się jej mogą sytuacje jak ta z listopada ubiegłego roku: robiło się coraz chłodniej, lecz Soma nie miała pewności, jak niskiej temperatury się spodziewać. O poranku opuściła swoje mieszkanie ubrana zbyt lekko, bowiem zarzuciła na siebie ledwie bluzę z krótkim rękawem i cienką kurtkę. Temperatura oscylowała w granicach zera. Była właśnie w drodze do zamku Karlštejn oddalonego o jakieś 50 km od centrum miasta, gdy nagle uzmysłowiła sobie, że jej palce, stopy, a właściwie całe ciało po prostu zamarzło. „To było początkowe stadium hipotermii. Nie byłam w stanie pedałować, czy choćby normalnie funkcjonować. Stanęłam, trzęsąc się jak osika, i zaczęłam się zastanawiać, gdzie właściwie jestem. Dookoła nie widziałam jakiegokolwiek lokalu, ani śladu miejsca, gdzie mogłabym się udać. Nie byłam w stanie choćby wydusić z siebie słowa, jak więc miałam zadzwonić po taksówkę? Ostatecznie udało mi się dodzwonić do kolegi z pracy i poprosić, by mnie stamtąd zabrał. Nadal jestem przekonana, że uratował mi wtedy życie”, wspomina Soma.
Choć na rowerze zaczęła jeździć ledwie kilka lat temu, dziś nie wyobraża sobie życia bez dwóch kółek. Krótsze trasy pokonuje w tygodniu, na dłuższe dystanse decyduje się weekendami. Wracając z sobotniej wycieczki z przyjaciółmi na odległość często przekraczającą 100 km, zazwyczaj można ją zobaczyć na czele grupy składającej się z osób raczej nie przypominających wyczynowców. Nigdy się nie podaje, nawet gdy czasem dopada ją ból.
„Mierzyłam się też z kolarstwem górskim, jednak gdybym miała wybierać, stwierdziłabym, że jazda szosowa jest właśnie dla mnie. Uwielbiam czuć, jak cała moja energia przenosi się na jazdę po drodze”, twierdzi nasza bohaterka.
Między słowami
Jej przygoda z dwoma kółkami zaczęła się w czasie, gdy pracowała w Japonii. Odkąd zobaczyła film pt. „Między słowami” wiedziała, że właśnie tam znajdzie dla siebie wymarzone miejsce do pracy i życia. Wówczas kolega z pracy zapytał ją, czy jeździ na rowerze.
„Na rowerze?”, odparła zaskoczona.
Soma nie miała nawet pojęcia, że istnieje taka dyscyplina sportu jak kolarstwo. Dla niej rower był po prostu środkiem transportu. Kolega zabrał ją do sklepu rowerowego w dzielnicy Shinjuku i pokazał różne typy rowerów. Właśnie wtedy kupiła swojego pierwszego Scotta z ramą wykonaną z włókna węglowego.
Pierwsza jazda
Pierwszą jazdę obyła z Tokio do Hakone, miejscowości znanej z gorących źródeł. Aby dostać się do niej trzeba było pokonać sto kilometrów. Soma zawsze była ambitną osobą i uważała, że da radę. Zaplanowała spędzić noc na miejscu i wracać następnego dnia. Jednak zachowała się jak kompletny żółtodziób, zapominając o prawidłowym odżywianiu się w trasie. Przez pierwsze pięćdziesiąt kilometrów wszystko szło zgodnie z planem, lecz potem całkowicie pękła. Do celu zostało jej ledwie 20 km, a mimo to Soma nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Dosłownie wyrzuciła swój nowiutki rower w las i postanowiła, że nigdy więcej nie wsiądzie na żaden inny. Robiło się coraz ciemniej. Soma nie była w stanie wstać o własnych siłach i zwróciła się do swego towarzysza, by ten zostawił ją w lesie. Ostatecznie jakoś dała radę dotrzeć do celu. Kolejnego dnia jadła już co godzinę i regularnie przyjmowała napoje.
Kolejnym krokiem było dołączenie do klubu kolarskiego w Japonii, gdzie poznała wszystkich swoich najlepszych przyjaciół. „Uwielbiałam to, a z moimi nowymi znajomymi spędzałam wspaniałe chwile. Byłam naprawdę szczęśliwa. I wtedy szefowa oznajmiła mi, że moja firma otwiera duży ośrodek w czeskiej Pradze. Dała mi do zrozumienia, że to dla mnie duża szansa na rozwój kariery zawodowej”, wyjaśnia Soma.
Rowerem po Pradze
Wysłano ją do Pragi na delegację, aby bez zbędnej presji mogła zapoznać się z tym miejscem. W pierwszej kolejności w Google wpisała hasło „rowerem po Pradze” i jednym z wyników wyszukiwania była strona internetowa Biko. Jest to serwis, który oferuje organizację wycieczek rowerowych z przewodnikiem po okolicy. „Przyznam, że w mojej hierarchii ważności praca zeszła na drugi plan. Przede wszystkim musiałam się zorientować, czy Praga jest dobrym miejscem do jazdy na rowerze, dlatego dwukrotnie wybrałam się z nimi w trasę. Podczas wycieczki stwierdziłam, że to miejsce, w którym mogłabym zamieszkać”, wyznaje Soma. Później zastąpiła swojego Scotta rowerem z ramą z włókna węglowego wykonanym ręcznie na zamówienie przez firmę Festka – niewielkie lokalne przedsiębiorstwo znane z produkcji jednych z najlepszych rowerów szosowych w Europie. Wraz z założycielem firmy, Michaelem Mourecekiem, stworzyli dla niej zindywidualizowany projekt zainspirowany motywami z kolekcji producenta odzieży kolarskiej Rapha, z detalami nawiązującymi do jej ukochanego miasta – Tokio.
Początkowo Soma bezskutecznie poszukiwała klubu rowerowego o profilu podobnym do tego, którego członkiem była w Japonii, lecz ostatecznie znalazła w Pradze grupę miłośników kolarstwa posługujących się językiem angielskim i odtąd niemal codziennie korzysta z możliwości wspólnych porannych eskapad.
„Ludzie pytają mnie, dlaczego uprawiam kolarstwo. Muszę szczerze przyznać, że zaczęłam jeździć, bo chciałam zrzucić kilka kilogramów. Dziewczyny tak mają – jesteśmy nieustannie na diecie. Jednak teraz po prostu kocham jazdę na rowerze. Nie mam pojęcia jak, ale przerodziła się ona w prawdziwą obsesję. Każdy dzień bez kontaktu z dwoma kółkami powoduje u mnie wyrzuty sumienia. Jestem uzależniona. Jazda na rowerze daje mi poczucie wolności, a poza tym jest znakomitą wymówką jeśli ktoś lubi sobie pojeść. Na początku w ogóle nie miałam ochoty przeprowadzać się od Pragi, ale z perspektywy czasu muszę przyznać, że moja szefowa miała rację. Teraz uwielbiam to miejsce”, wyznaje Soma.
Z każdym, kto lubi jeździć na rowerze łączy nas kolarska pasja. Škoda napędza rowery.