• POL

Wypożyczasz rower? Oto 12 błędów, których lepiej unikać

Autor: Martin Atanasov

Wydaje się proste, prawda? Wchodzisz do wypożyczalni, płacisz, zostawiasz kaucję podejrzanie zbliżoną do miesięcznego czynszu za mieszkanie i odjeżdżasz w stronę zachodzącego słońca. Widok jak z turystycznego folderu? Niestety rzeczywistość bywa mniej romantyczna. Rowery z wypożyczalni miewają wątpliwy urok – przerzutki stukają jak nawiedzona maszyna do pisania, siodełko przypomina narzędzie tortur, a hamulce to raczej niedokończona wersja demo niż faktyczny element bezpieczeństwa. Wybór niewłaściwego egzemplarza może zamienić przyjemną przejażdżkę w katastrofę.

Wypożyczenie roweru to nie tylko zapłata i podpisanie umowy. To sztuka unikania pułapek, rozpoznawania naciągaczy i upewniania się, że nie staniesz się bohaterem własnego niskobudżetowego filmu survivalowego. Naprawdę warto oszczędzić sobie wpadek i niepotrzebnych nerwów – właśnie dlatego przygotowaliśmy listę 12 błędów, których przy wypożyczaniu roweru lepiej unikać.

1. Nie sprawdzasz wypożyczalni

Niektóre wypożyczalnie prowadzą pasjonaci kolarstwa, a inne – ludzie, którzy kiedyś zobaczyli rower i uznali, że to dobry biznes, ale do dziś nie wiedzą, co to klucz imbusowy. Różnicę zauważysz mniej więcej po pięciu minutach jazdy, kiedy coś zacznie stukać, piszczeć albo po prostu odpadnie. Zanim więc w ogóle wejdziesz do wypożyczalni, zrób rozeznanie. Sprawdź opinie w sieci – na Google i TripAdvisorze. Przede wszystkim przeczytaj te najbardziej wściekłe jednogwiazdkowe recenzje. Napisano je krwią, potem i połamanymi przerzutkami. W przeciwnym razie zapłacisz głównie za to, by przekonać się, ile części może odpaść z roweru, zanim przestanie być uznawany za rower w sensie prawnym.

2. Nie masz swojego kasku i pedałów

Niewiele rzeczy budzi większy niesmak niż założenie kasku z wypożyczalni – nie wiemy, ile spoconych głów miało z nim wcześniej kontakt. Wnętrze takiego kasku chłonie wszystko: pot, filtr przeciwsłoneczny, żel do włosów i inne substancje, o których może lepiej nie myśleć. Jeśli nie pożyczasz od obcych szczoteczki do zębów, nie pożyczaj też gąbki nasączonej cudzymi płynami ustrojowymi. Jeśli jednak musisz użyć takiego kasku, dokładnie go obejrzyj – sprawdź, czy nie ma pęknięć, przebarwień i czy nie przekroczył terminu ważności (tak, kaski też mają swoją datę przydatności!). Potem potraktuj wnętrze taką ilością środka dezynfekującego, że alkoholu wystarczyłoby na porządny drink. A przynajmniej załóż cienką czapkę pod spód – Twoja skóra głowy zasługuje na szacunek.

Z pedałami nie jest lepiej. Platformy? W porządku – o ile nie są krzywe, wyrobione albo wykonane z czegoś, co przypomina ser. Jeśli jeździsz w systemie SPD lub innym zatrzaskowym, zawsze zabieraj własne pedały. Ufać pedałom z wypożyczalni to jak zaufać spadochronowi kupionemu na giełdzie staroci.

3. Nie sprawdzasz stanu roweru

Błyszcząca rama nie oznacza, że rower nie skrywa mrocznych tajemnic. Zanim ruszysz, poświęć chwilę na oględziny. Opony powinny być twarde – przy nacisku absolutnie nie mogą przypominać tygodniowych owoców. Hamulce mają zatrzymywać koła, a nie wydawać dźwięki przypominające jęki rannego łosia. Jeśli na łańcuchu widać więcej rdzy niż metalu – to tak, jakbyś planował podpisać umowę na tężec z napędem nożnym.

Sprawdź też najważniejsze elementy: kierownicę, sztycę siodełka, pedały. Jeśli kiwają się po lekkim dotknięciu, możesz być pewien, że zdradzą Cię przy pierwszej studzience lub dziurze w asfalcie. Potrząśnij rowerem. Unieś przód, a potem tył – przyjrzyj się, jak zachowują się koła po ściśnięciu klamki hamulca. Pominięcie tego kroku to prosta droga do wykonania nieplanowanego salta przez kierownicę – w rolach głównych: Ty, asfalt i zaniedbanie techniczne.

4. Nie wybierasz roweru pod kątem trasy

Nie każdy rower nadaje się do każdej trasy. Ten uroczy cruiser plażowy może świetnie wyglądać na Instagramie, ale spróbuj wciągnąć go pod górę, a poznasz prawdziwe znaczenie słowa „żałuję”. Z kolei pełne zawieszenie w rowerze górskim daje frajdę – dopóki nie uświadomisz sobie, że jedziesz tylko po bułki do piekarni dwie uliczki dalej.

Wybór nieodpowiedniego roweru zamieni przyjemną przejażdżkę w osobistą wojnę z prawami fizyki. Wypożyczalnia chętnie udostępni Ci sprzęt, który akurat stoi i się kurzy – więc bądź czujnym realistą. Szosowy, gravel, MTB, miejski – dopasuj rower do trasy, a nie do koloru koszulki. Zignorujesz tę zasadę? Nie zdziw się, gdy będziesz wtaczać 25-kilogramowy kolos pod górę albo trząść się na kocich łbach na oponach cieńszych niż paluszki grissini.

5. Nie sprawdzasz przerzutek ani hamulców

Nigdy nie zakładaj, że przerzutki będą działać, a hamulce zatrzymają rower. Rowery z wypożyczalni to mistrzowie fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Na stojaku wszystko wygląda idealnie – dopóki nie trafisz na pierwsze wzniesienie, gdzie napęd zaczyna wyć jak zardzewiały fortepian w agonii. Hamulce? Często są tylko ozdobnym elementem, który ma sprawiać wrażenie, że ktoś zadbał o serwis.

Zanim odjedziesz, przerzuć wszystkie biegi. Sprawdź, czy łańcuch nie próbuje uciec z napędu. Potem ściśnij klamki hamulców z taką siłą, by upewnić się, że faktycznie łapią obręcze lub tarcze, a nie tylko wzdychają z wysiłku. Dwie minuty testu mogą Ci oszczędzić dwudziestokilometrowego spaceru z rowerem u boku. Jeśli zlekceważysz ten krok, szybko przekonasz się, jak to jest zjeżdżać z górki z przyczepnością mokrej gąbki.

6. Nie masz części zapasowych ani podstawowych narzędzi

Poprzebijane opony i różne awarie nie mają litości dla urlopowiczów. Zdarzają się zawsze. Różnica między szybkim powrotem na trasę a kilkugodzinnym spacerem z rowerem u boku polega na tym, czy masz przy sobie podstawowe wyposażenie. Niektóre wypożyczalnie dadzą Ci w zestawie z rowerem dętkę, łyżki do opon i pompkę. Inne – szeroki uśmiech i zapewnienie, że los Ci sprzyja. Mała uwaga: los ma Cię w nosie. A wypożyczalnia… Cóż, też raczej nie stawia Twojego komfortu na pierwszym miejscu.

Dlatego zawsze się upewnij, na co oprócz roweru możesz liczyć. Jeśli odpowiedź brzmi: „Na nic”, znajdź inną wypożyczalnię – taką, która da Ci przynajmniej zapasową dętkę, multitool i pompkę. A gdy wręczą Ci torbę podsiodłową, nie ufaj na słowo – sprawdź, czy faktycznie coś w niej jest. Warto też mieć przy sobie zestaw łatek – drobiazg, który może uratować cały twój wyjazd. Jeśli zignorujesz ten punkt, niewykluczone, że wkrótce będziesz pchać rower wzdłuż malowniczej drogi, tłumacząc każdemu mijającemu turyście, że nie jesteś na pielgrzymce. Po prostu źle się przygotowałeś.

7. Nie dopasowujesz roweru do siebie

Rower z wypożyczalni rzadko kiedy jest idealny od razu po wyjęciu z garażu. Siodło będzie ustawione za wysoko lub za nisko, kierownica może być przekrzywiona, a chwyty będą przypominały papier ścierny w wersji turystycznej. Jeśli to zignorujesz, spędzisz całą jazdę, zastanawiając się, dlaczego bolą Cię kolana i dlaczego siodełko najwyraźniej Cię nienawidzi.

Poświęć pięć minut, żeby dopasować rower do siebie. Ustaw wysokość siodła tak, byś nie pedałował jak klaun na monocyklu. Jeśli jeździsz w systemie zatrzaskowym, zamontuj własne pedały. Nawet drobne korekty potrafią zmienić ledwo żywy złom w coś całkiem znośnego. Jeśli i ten punkt zignorujesz, Twoja przejażdżka zamieni się w maraton cierpienia, w którym każdy kilometr będzie przypominał, że ten rower był przygotowany dla kogoś – ale na pewno nie dla Ciebie.

8. Masz nieodpowiedni strój

Jazda w złym ubraniu potrafi zepsuć przejażdżkę szybciej niż złapana guma. Dżinsy zamieniają się w papier ścierny, japonki krwawo maltretują stopy, a wszystko, co modne, puszcza Cię kantem w chwili, gdy tylko pojawia się pot. Wypożyczony rower ma w nosie (w wentylu?), jak wyglądasz – interesuje go tylko, ile skóry zdoła Ci zetrzeć przed obiadem.

Załóż coś przewiewnego, w czym możesz się swobodnie poruszać. Włóż takie buty, które nie odlecą przy pierwszej dziurze w asfalcie. Lycra nie jest obowiązkowa, ale zdrowy rozsądek – stanowczo tak. Zignoruj tę zasadę, a Twoje zdjęcia z wakacji będą pełne grymasów bólu od obtarć od dżinsów, pęcherzy na stopach i prób wytłumaczenia przechodniom, dlaczego Twój sandał właśnie wylądował na środku ulicy.

9. Nie masz żadnej porządnej linki ani innej blokady

Rower z wypożyczalni bez zapięcia to właściwie prezent dla pierwszego lepszego żartownisia z fantazją. Niektóre wypożyczalnie wręczają klientom solidne zapięcia typu U-lock, inne dają linkę grubości sznurka i klepią po plecach z uśmiechem. Jeśli zamek wygląda tak, jakby mógł go przegryźć zirytowany trzylatek, na pewno nie spełni swojej funkcji.

Zawsze sprawdź, jakie dają Ci zapięcie – a jeśli wygląda na jakiś żart, kup własne. Dobra blokada to nie tylko ochrona sprzętu – to także uniknięcie najbardziej niezręcznej rozmowy świata, gdy wrócisz do wypożyczalni bez roweru. Jeśli zlekceważysz ten punkt, Twoja przejażdżka zamieni się w patrol bezpieczeństwa – już nie będziesz rowerzystą, ale paranoicznym strażnikiem cudzej własności, gotowym jej bronić za cenę największych poświęceń.

10. Nie planujesz trasy

Rower wypożyczony w pięknej okolicy nie zaprowadzi Cię automatycznie do urokliwych kawiarenek i malowniczych punktów widokowych. Bez planu możesz wylądować na autostradzie, ścieżce dla kozic albo pod znakiem zakazu wjazdu dla rowerów – nie na początku ulicy, ale w połowie stromego podjazdu. Google Maps niby pomaga, ale często myli ścieżkę rowerową z trasą o podwyższonym ryzyku dla życia i zdrowia.

Zanim wyruszysz, sprawdź trasę – jej długość, nawierzchnię i miejsca, gdzie można uzupełnić wodę albo coś zjeść. Zapytaj też w wypożyczalni, czy Twój plan ma sens – miejscowi pracownicy dobrze wiedzą, które drogi są bezpieczne, a których lepiej unikać. Zignoruj ten etap, a Twoja planowana relaksująca przejażdżka szybko zamieni się w zawody survivalowe, na których jedynym rozpoznawalnym punktem orientacyjnym będzie Twoja lekkomyślność.

11. Nie podpytujesz miejscowych

Miejscowi doskonale wiedzą, na czym polega różnica między przyjemną przejażdżką a gwarancją wizyty na pogotowiu. Mapy Ci tego nie powiedzą – nie wspomną o bruku wypolerowanym przez stulecia przez turystów ani o takich ścieżkach rowerowych, które w praktyce funkcjonują jako tymczasowe parkingi. Jedno krótkie pytanie w wypożyczalni może oszczędzić wielu niespodzianek – od tych irytujących po naprawdę niebezpieczne.

Zapytaj, które trasy są bezpieczne, które podjazdy naprawdę warte wysiłku, a które skróty to kreatywny sposób na zrujnowanie dnia. W zamian dostaniesz nie tylko lepsze trasy i widoki, ale może też polecą Ci kawiarnię, w której nie trzeba stać w kolejce z trzema setkami innych turystów. Jeśli zlekceważysz ten krok, staniesz się tym naiwniakiem, który wjeżdża prosto w ruch uliczny, zastanawiając się, skąd wszyscy inni wiedzieli, że to zły pomysł.

12. Ślepo ufasz obsłudze

Osoba za ladą wypożyczalni może znać się na rowerach doskonale, ale równie dobrze jej umiejętności mogą kończyć się na obsłudze kasy fiskalnej. Jeśli bez zastanowienia przyjmiesz to, co Ci da, ryzykujesz nie tylko komfortem jazdy, ale i własną godnością.

Pracownicy wypożyczalni uwielbiają mówić rzeczy typu: „Ten rower będzie dla pana idealny”. Jeśliby przetłumaczyć to zdanie na język prawdy, wtedy zabrzmi inaczej: „To ostatnia tak zakurzona sztuka i bardzo chcemy się jej pozbyć”. Nie bierz niczego na wiarę. Usiądź na rowerze, sprawdź dopasowanie, przerzuć biegi, ściśnij hamulce. Jeśli już w sklepie coś wydaje się nie tak, po godzinie na trasie będzie dziesięć razy gorzej. Ślepe zaufanie kończy się tym, że płacisz cenę za rower premium, a dostajesz coś, co jeździ jak hulajnoga po bruku.

Różnica między przejażdżką a przestrogą

Wypożyczenie roweru może być jednym z sympatyczniejszych wspomnień wyjazdu albo początkiem długiej terapii. Wszystko zależy od drobiazgów: wypożyczalni, sprzętu, ustawienia roweru i zdrowego rozsądku. Sprawdzenie wszystkiego zajmuje kilka minut, ale zlekceważenie choćby jednego elementu potrafi zamienić spokojne zwiedzanie w katastrofę w zwolnionym tempie okraszoną licznymi otarciami skóry.

Zrób przegląd, zadaj pytania, dopasuj sprzęt do siebie. Dzięki temu jedyna historia, którą przywieziesz z wakacji, będzie o wspaniałej rowerowej trasie – a nie o tym, ile kilometrów da się przejść w butach kolarskich.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl