Sezon kolarski w Polsce i na świecie – czego możemy się po nim spodziewać

Autor: Bartosz Huzarski

Choć śmiało można powiedzieć, że kolarze ścigają się cały rok, to jednak ta królewska odmiana kolarstwa, czyli szosa ma pewne ograniczenia czasowe. Poza granicami Polski sezon ścigania na szosie powoli się rozkręca. Za nami wyścigi w krajach bardziej egzotycznych, takich jak Australia, Argentyna i Emiraty Arabskie, ale też we Włoszech, Francji i Belgii kolarski peleton – i ten damski, i ten męski – ma już w nogach pierwsze starty.

W kraju natomiast widzimy raczej stagnację, jeśli chodzi o liczbę drużyn i wyścigów. Największym wyścigiem, obchodzącym w tym roku 80. jubileusz, będzie Tour de Pologne, któremu poświęcimy fragment poniżej. Największym medialnie wyścigiem dla młodzieżowców będzie z kolei Orlen Wyścig Narodów, który zaraz obok Karpackiego Wyścigu Kurierów zapewni sporo emocji w kategorii U23. Mistrzostwa Polski zostaną zorganizowane na Mazowszu, więc zapowiada się taktyczna rozgrywka dominujących drużyn kontra komitywa kolarzy „zagranicznych”, z finałem dla sprinterów lub odjazdu, który będzie pasował zawodnikom dysponującym największym rozkładem sił.

Nasz dorobek grup zawodowych to HRE Mazowsze Serce Polski oraz Voster ATS Team, zarejestrowane jako grupy zawodowe kontynentalne, oraz damska ekipa MAT ATOM Deweloper Wrocław. Oprócz tego mamy kilka grup dających możliwość ścigania się zawodnikom U23 oraz parę ekip, w których sportowo spełniają się dziewczyny.

Kalendarz amatorskich wyścigów szosowych zapowiada się ciekawie i to jest gałąź, która do tego roku rozwijała się bardzo dobrze. Czy ten trend się utrzyma? W perspektywie kryzysu finansowego oraz inflacji może być o to ciężko, dlatego zakładam, że sporo osób przeniesie się do grona kolarzy romantycznych, zwiedzających najpiękniejsze rejony kraju z aparatem na plecach przy dopingu swoich znajomych.

Polacy w ekipach zagranicznych

Michał Kwiatkowski i Rafał Majka to osoby, które jeśli tylko dostaną wolną rękę, mogą sprawić niespodziankę. Niestety, ku wielkiemu smutkowi polskich kibiców, nie ma tych okazji za dużo, dlatego głównie oglądamy ich w roli pomocników, z której wywiązują się doskonale. Cesare Benedetti, Kamil Gradek, Filip Maciejuk, Łukasz Wiśniowski i Łukasz Owsian to bardzo cenieni pomocnicy, a także dobrzy „harcownicy”. Mogą dostarczyć nam sporo emocji, szukając swoich okazji w ucieczkach, za których powodzenie będziemy trzymać kciuki.

W żeńskim peletonie w najwyższej lidze ścigać się będzie nasza największa gwiazda i nadzieja na wiele wspaniałych wyników, Kasia Niewiadoma. U swojego boku będzie miała wracającą na poziom World Touru Agnieszkę Skalniak-Sójkę. To zawodniczka bardzo wszechstronna i ma dobry zmysł do ścigania, więc przy odpowiednim układzie sił i sprzyjającym szczęściu jest w stanie powalczyć w dobrych wyścigach. Daria Pikulik, doskonale łącząca tor z szosą, od tego roku trafiła do najwyższej ligi żeńskiej. Marta Jaskulska i Karolina Kumięga to dwie kolejne polskie zawodniczki, które stawać na starcie będą głównie w roli pomocy dla liderek swoich drużyn. Jednak pamiętajmy, że każdy zawsze dostaje swoją szansę w wyścigu, więc dziewczyny będziemy bacznie obserwować.

Mamy też zawodników w zapleczu zarówno damskiej, jak i męskiej kolarskiej „ligi mistrzów”. Oni również będą się pojawiać na największych światowych arenach kolarskich zmagań.

Polskie dziewczyny czy chłopaki – kto da nam więcej radości?

To jest w sumie bardzo dobre pytanie. Choć z natury kibica bardziej interesujemy się sportem męskim, bo do zeszłego roku tego żeńskiego w mainstreamie za dużo nie było, to jednak zmiany są zauważalne. Największy plus to chyba transmitowany w pełnym zakresie długości etapów Tour de France Femmes, w którym wspomniana już Kasia Niewiadoma zajęła wspaniałe trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej. Myślę, że w tym roku może być sporo niespodzianek, szczególnie w kolarstwie damskim. Obstawiam kilkanaście dobrych wyścigów naszych dziewczyn.

Panowie z kolei startują w wyścigach bardziej poukładanych, stonowanych emocjonalnie, ale na bardzo wysokim poziomie taktycznym. Zeszły rok pokazał jednak, że zawodnicy przebojowi, niebojący się zaryzykować potrafią zaskoczyć te poukładane i zdyscyplinowane maszyny do wygrywania. Chcecie przykład? Proszę bardzo – Słoweniec Matej Mohorič wygrywający Mediolan–San Remo. Przykład jeden z wielu, ale bardzo spektakularny, pokazujący też pewien aspekt walki technologicznej konstruktorów rowerów i mechaników grup kolarskich. Matej wygrał ten wyścig dzięki doskonałym umiejętnościom zjazdowym, ale też zastosowanej w jego rowerze opuszczanej sztycy, doskonale znanej w kolarstwie MTB.

Czym zaskoczy nas jubileuszowy Tour de Pologne?

80. Tour de Pologne wystartuje w tym roku z Poznania. Pierwszy etap zakończy się na torze samochodowym, więc sprinterski pojedynek będzie pięknym otwarciem naszego narodowego touru. Kolejne etapy skierują peleton najlepszych ekip świata pod naszą zachodnią granicę. TdP wróci po latach do Karpacza, gdzie ścigałem się jeszcze ja. Ostatnio wygrał tam Cezary Zamana w 2003 roku. Po nim na najwyższym stopniu podium stanęli jeszcze Rafał Majka w 2014 roku oraz Michał Kwiatkowski cztery lata później. W tym roku TdP będzie szczególnie wyjątkowy również dla mnie, gdyż jeden z etapów przejedzie przez moją rodzinną Sobótkę, gdzie będzie umiejscowiona premia lotna. Uznawana swego czasu za kolebkę kolarstwa polskiego podwrocławska miejscowość, która przez lata słynęła z oficjalnie otwierającego sezon wyścigu Ślężański Mnich, znalazła się na trasie jubileuszowej edycji. To bardzo miłe ze strony Czesława Langa, że tak poprowadził trasę. Następnie wyścig zjedzie bardziej na południe naszego kraju. Wróci na trasę Bielsko-Biała, czyli miasto „Bolka i Lolka”, jednego z najpopularniejszych filmów animowanych wywodzącego się właśnie stąd Studia Filmów Rysunkowych. Meta, usytuowana pewnie tradycyjnie na delikatnym półtorakilometrowym podjeździe, będzie niezwykle ważna dla zawodników walczących w klasyfikacji generalnej. Ta ostatecznie rozstrzygnie się w Krakowie, gdzie po raz kolejny zaplanowano ostatni etap.

Marzenie każdego kolarza

Tour de France to także wyścig, którego przedstawiać nikomu nie trzeba. W tym roku rozpocznie się 1 lipca w Bilbao, a zakończy 23 lipca w Paryżu. Po drodze oczywiście 21 etapów, w tym siedem górskich i, co dziwne oraz lekko szokujące, tylko jedna krótka, gdyż zaledwie 22 km, jazda indywidualna na czas, a także jak zawsze dwa dni przerwy. TdF to wyścig znajdujący się na liście marzeń każdego kolarza – od najmłodszego do najstarszego, który jeszcze ma szansę stanąć na starcie i poczuć te emocje oraz osławiony już stres i panujące w peletonie nerwy. Największy wyścig to i największa sława, największy zwrot z reklamy, a więc zwrot zainwestowanych przez sponsorów w poszczególne grupy kolarskie środków, oraz największe nagrody. Nie znam drugiego tak nerwowego i ważnego wyścigu, na którym każdy etap traktuje się jak wyścig klasyczny. Ale o TdF zrobimy jakiś specjalny wpis, gdyż zasługuje na to jak mało która impreza.

W tym roku Tour de France odbędzie się również w wersji damskiej, która rozpocznie się 23 lipca rano, a zakończy osiem dni później w Pau. I tutaj będziemy z wypiekami na twarzy i zaciśniętymi kciukami śledzić poczynania naszej Kasi, która będzie pewnie bardzo aktywna na poszczególnych etapach, co powinno, podobnie jak rok wcześniej, przełożyć się na dobre miejsce w klasyfikacji generalnej.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl