Nie każdy lubi zimno, więc nie każdy znajdzie przyjemność w takim sposobie regeneracji i uodparniania organizmu. Jednak warto się przełamać, gdyż korzyści płynących z morsowania oraz zabiegów krioterapii jest wiele.
W czasie trwania mojej profesjonalnej kariery po każdym sezonie przeznaczałem od siedmiu do dziesięciu dni na krioterapię. Wtedy chodziłem na zabiegi w komorze krioterapeutycznej, w której utrzymywana jest temperatura poniżej -110°C. Wchodzi się ubranym jedynie w krótkie spodenki (oraz panie w top), podkolanówki i rękawiczki, a na nogach obowiązkowe są drewniaki. To, co najważniejsze – przed wejściem do komory nie możesz być mokry ani spocony. Czas dłuży się nieubłaganie, ale efekty są super.
Później pojawiło się ono – morsowanie. To znaczy samo morsowanie było z nami od lat, jednak stało się na tyle modne, że coraz większa grupa zaczyna tę przygodę. W 2022 roku trafiło i na mnie. Postanowiłem spróbować i okazało się, że w sumie z fajną ekipą może to być przyjemnie, a co najważniejsze – leczniczo spędzony czas. Ja praktykuję tylko morsowanie w wodzie.
Wycieczki na Śnieżkę w samych szortach to coś, co absolutnie do mnie nie przemawia. Może kiedyś spróbuję, ale do takiego wyzwania trzeba podejść bardzo poważnie i długo się przygotowywać, więc to jeszcze nie ten czas.
Ja morsuję zazwyczaj w pobliskim zalewie. Zobaczcie krótkie wideo:
Bezpieczeństwo w morsowaniu – gdyż o tym wspomnieć trzeba. Zawsze morsujmy w towarzystwie drugiej osoby, żeby w razie problemów ktoś udzielił nam pierwszej pomocy. Do wody wchodźmy powoli. Choć niekiedy ma temperaturę zbliżoną do Bałtyku latem, to jednak nie przelewki i potraktujmy sprawę poważnie.
Akcesoria, które pomagają – bardzo przydatne są neoprenowe buty. Dzięki nim po pierwsze nie staniemy na nic ostrego w wodzie, po drugie utrzymamy wyższą temperaturę stóp. To pomaga dłużej wytrzymać w zimnej wodzie, gdyż, przynajmniej w moim przypadku, nadmiernie zmarznięte stopy bywają impulsem do przerwania morsowania. Po zakupie butów spokojnie zacząłem wytrzymywać w zimnej wodzie nawet około pięciu minut. Ponieważ morsujemy najczęściej zimą, zadbajmy o dobre rękawice zapewniające stałą ruchomość palców, szczególnie jeśli komuś pod wpływem zimna drętwieją dłonie – dużo łatwiej będzie wtedy się ubrać. I oczywiście czapka. Przez głowę ucieka najwięcej ciepła, a nam nie chodzi o wychłodzenie się, tylko o schłodzenie.
Z całej gamy zalet morsowania warto wymienić te najważniejsze dla sportowców:
- wzmocnienie układu odpornościowego,
- wzmocnienie pracy układu sercowo-naczyniowego,
- poprawa parametrów krwi,
- zwiększenie ukrwienia skóry,
- przyspieszenie regeneracji organizmu,
- zwiększenie ruchomości stawów,
- pozytywny wpływ na funkcjonowanie układu kostnego,
- wzrost endorfin,
- redukcja stresu.
Są dwie szkoły morsowania. Jedna mówi o tym, że w zimnej wodzie powinno się przebywać do minuty, gdyż wystarczy zaczerwienienie skóry, które mówi nam o osiągniętym celu, czyli wymieszaniu krwi podskórnej z tą płynącą w głębszych tkankach. Druga zaś szkoła, ta bardziej współczesna, zaleca przebywanie w zimnej wodzie od kilku do nawet kilkunastu minut. Oczywiście wymaga to praktyki i przyzwyczajenia.
Ja proponuję zacząć od minuty i stopniowo wydłużać czas przebywania w zimnej wodzie o kolejne trzydzieści sekund. W ciągu jednego sezonu morsowania spokojnie można dojść do pięciu minut przebywania w zimnej wodzie. Kolejnym etapem będzie zanurzenie barków i rąk, a ostatnim – głowy. Jak więc możecie zobaczyć w filmie, ja jestem gdzieś w połowie drogi do celu kompletnego zanurzenia się w zimnej wodzie.
I na koniec mała rada. Postarajcie się zacząć przygodę z morsowaniem w scenerii podobnej do tej w filmie. Wbrew pozorom, gdy na dworze jest poniżej zera i nie wieje wiatr, woda wydaje się znacznie cieplejsza i jest dużo bardziej przyjemnie – choć ta przyjemność to sprawa jak najbardziej indywidualna.