Było wszystko: dramaty, zaskoczenia i piękne historie. Za nami otwarcie Tour de France, które po raz kolejny udowodniło, że to wyścig absolutnie wyjątkowy.
Jeśli ktoś zastanawiał się, czy wielki zegar w Breście odliczający czas do startu to nie przesada, to już po pierwszych dwóch dniach przekonał się, że cały kolarski świata czekał na coś wyjątkowego. W tegorocznym Grand Depart były piękne zwycięstwa, bolesne porażki, chwile mrożące krew w żyłach, ale też pokazy siły, charakteru oraz łzy wzruszenia. Ale po kolei.
Nieodpowiedzialność
Po pierwszym dniu najwięcej mówiło się o… pewnej kibicce, która doprowadziła do wielkiej kraksy. Organizatorzy Tour de France od lat proszą fanów o ostrożność, ale co roku wśród tysięcy ludzi przy trasie znajduje się ktoś nieodpowiedzialny. Tym razem, 45 kilometrów przed metą, kobieta prezentowała tekturę, na której był napis pozdrawiający jej dziadków. Niby nic nowego, bo takich sytuacji na każdym etapie są setki, ale kobieta zrobiła to wyjątkowo nieodpowiedzialnie i w jej tekturę wjechał Tony Martin (Jumbo-Visma), tym samym rozpoczynając efekt domina.
Première étape du Tour de France, premier crash, premier partisan à blâmer pic.twitter.com/6i3yhBtwv7
— Julien Lamoureux (@julienlamoureux) June 26, 2021
– To najgorsza kraksa w historii Tour de France, jaką kiedykolwiek widziałem – pisali kibice, a z lotu ptaka wyglądało to tak:
The worst Tour de France crash I've ever seen pic.twitter.com/1jngQE1pYg
— daniel mcmahon (@cyclingreporter) June 26, 2021
Organizatorzy wyścigu już zapowiedzieli, że nie będą tolerowali tak nieodpowiedzialnego zachowania i wobec kobiety zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Francuzi triumfują
7 km do końca pierwszego etapu doszło do kolejnej kraksy, w której znów wzięła udział większość peletonu. Mocno poobijamy był m.in. Christopher Froome (Israel Start-Up Nation), dla którego miał to być szczególny wyścig. Upadek był tak bolesny, że pięciokrotny zwycięzca Wielkiej Pętli rozważał wycofanie się, ale nazajutrz stanął jednak na starcie.
Pierwszy, dramatyczny etap, wygrał Julian Alaphilippe (Deceuninck – Quick Step), który wyprzedził Michaela Matthewsa (Team BikeExchange) i Primoża Roglicia (Team Jumbo-Visma).
🎬 Revivez la tension et l'émotion de cette première étape hélas marquée par des chutes mais aussi par le magnifique numéro du champion du monde 🇫🇷 @alafpolak1 !
⏩ Voici le résumé de l'étape 1 du #TDF2021 pic.twitter.com/6kXzKAFgaP
— Tour de France™ (@LeTour) June 26, 2021
– Zespół wykonał dla mnie kawał roboty. Byłem im winny tą wygraną. Cały czas we mnie wierzyli – cieszył się na mecie Francuz.
Zwycięstwo dla dziadka
Z kolei w niedzielę szampany wystrzelił w ekipie Alpecin-Fenix, bo pierwszy na metę wpadł Mathieu van der Poel, który wyprzedził Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) i Roglicia.
Van der Poel od początku był bardzo aktywny, zbierał górskie bonifikaty i nie dość, że wygrał etap, to jeszcze przejął żółtą koszulkę lidera.
– Dowiedziałem się o tym jakieś pięć minut po minięciu linii mety. To coś niesamowitego! O czym myślałem na finiszu? Oczywiście o moim dziadku – mówił wzruszony Holender.
💛 🇳🇱@mathieuvdpoel au nom du Grand-Père !
🏆 A Mûr-de-Bretagne, le petit-fils de Poupou remporte l'étape et prend le fameux Maillot Jaune !
🎬 Voici le résumé de l'étape 2 du #TDF2021 pic.twitter.com/3ms2sbSYzx
— Tour de France™ (@LeTour) June 27, 2021
Tym samym tegoroczny Tour de France napisał pierwszą piękną historię, bo dziadek van der Poela to Raymond Poulidor. Legendarny medalista mistrzostw świata, zwycięzca klasyfikacji generalnej Vuelta a Espana w 1964 r. oraz siedmiokrotny zwycięzca etapu Tour de France, na którego podium klasyfikacji generalnej stał aż osiem razy! I to właśnie zmarłemu półtora roku temu Poulidorowi cześć oddali zawodnicy Alpecin-Fenix tuż przed startem Tour de France, wykonując sesję zdjęciową stylizowaną na czas, gdy legendarny sportowiec dzielił i rządził na kolarskich trasach.
Najpiękniejszy hołd oddał mu jednak wnuk, niedzielnym zwycięstwem na drugim etapie Wielkiej Pętli.
Jedziemy dalej!
Teraz zawodników czekają dwa dni ścigania po płaskich trasach, a w środę odbędzie się jazda na czas z Change do Laval (27,2 km). Z kolei następny weekend zawodnicy spędzą już w górach. No to jedziemy!