Bartosz Huzarski: Ostatnie przygotowania do wyścigu czyli 5 rad Bartka, jak nie zawalić dnia startowego

Autor: Bartosz Huzarski

Do każdego wyścigu przygotowujemy się od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy. Budowanie formy, planowanie, organizacja całego wyjazdu. Wszystko to może się zawalić, gdy na samym finiszu przygotowań coś popsujemy – dlatego zaplanowanie ostatnich godzin przed wyścigiem, sprawdzenie prognozy pogody i odpowiednie spakowanie walizki są tak ważne. Dzisiaj więc postaram się opisać pięć podstawowych zasad, których należy się trzymać, żeby ostatnie chwile przed startem przebiegały w relaksującej i spokojnej – na ile to możliwe – atmosferze. Stres i nerwy przedstartowe będą zawsze. To element kolarskiego rzemiosła – nawet jeśli wmawiamy sobie, że jedziemy tylko dla zabawy, motyle w brzuchu robią swoje, a przedstartowa atmosfera udziela się każdemu. Najważniejsze, żeby sobie z nią radzić, nauczyć się działać w spokoju i zgodnie z planem.

Dobry plan godzinowy. To bardzo ważny punkt i wiele od niego zależy. Warto sobie wszystko dokładnie rozpisać na kartce. Najważniejsze jest, żeby przed startem być na parkingu odpowiednio wcześnie. Jeśli musisz odebrać numer startowy, powinno to być nawet około trzech godzin w przypadku imprez masowych. Półtorej godziny zapasu wystarczy przy wyścigach bardziej kameralnych. Pamiętaj o tym, że podobny plan do Twojego może mieć spora grupa uczestników. Najważniejsze to – żeby tak jak na samym wyścigu – być krok przed nimi. Tak więc na tym etapie zaplanuj:
– godzinę przyjazdu na parking,
– godzinę wyjazdu z domu,
– godzinę śniadania,
– godzinę pobudki.

Pogoda. Jest kilka sprawdzonych ogólnopolskich serwisów pogodowych, zawsze jednak warto zweryfikować podawane informacje przynajmniej w trzech różnych portalach. Pogoda ma duże znaczenie. Raz – warunki drogowe podczas przejazdu z domu na wyścigowy parking mogą wpłynąć na godzinę przyjazdu do miejsca docelowego. Dwa – ostateczny dobór stroju, ogumienia, śniadanie, a nawet to, co zamierzamy ze sobą zabrać do jedzenia, jest uzależnione od pogody. Po samym wyścigu niejednokrotnie można skorzystać z prysznica, który gwarantuje organizator. W słoneczne dni mało kto ich używa, ale gdy dzień zapowiada się deszczowo, warto spakować ręcznik, żel do kąpieli i klapki. Nie zapomnij też o dużym plastikowym worku na mokre i brudne po wyścigu stroje.

Lista rzeczy do zabrania. To chyba najprostszy sposób, by nie taszczyć na wyścig połowy szafy i jednocześnie zapomnieć o czymś ważnym. Zrób po prostu listę rzeczy, które planujesz ze sobą zabrać na wyścig. Pracuj nad nią przez ostatnie 2–3 dni przed startem, ponieważ co chwilę będzie Ci się przypominać coś nowego. Ostateczną aktualizację zrób w dzień poprzedzający wyścig, gdy już będziesz znać prognozę pogody. Najprostszym sposobem ułożenia takiej listy jest wizualizacja siebie podczas przebierania się. Ja osobiście zaczynam od dołu, czyli skarpetki, buty, ochraniacze na buty, gdy zapowiadają deszcz, idąc wyżej, mamy nogawki, nogawki ¾, spodenki itd. Krok po kroku kompletujemy wszystkie części kolarskiego stroju. Teraz czas na rzeczy niezbędne i dodatkowe:
– rower – oczywiście :),
– bidony + izotonic,
– batony i żele energetyczne,
– licznik rowerowy,
– ręcznik i żel pod prysznic,
– woda 1,5 l,
– jakaś kanapka czy coś na ząb po zawodach,
– ładowarka do telefonu,
– kask,
– okulary.

Pakowanie torby pod prognozę pogodę, czyli co zabrać ze sobą na słońce lub deszcz. Dzień przed sprawdź prognozę pogody dla miejsca, do którego jedziesz na wyścig. Jeśli pogoda będzie stabilna, słoneczna, z wysoką temperaturą, zabierz tylko letnie stroje. Przy zapowiadanych opadach deszczu przyda się kilka dodatkowych części garderoby. Przeciwdeszczowa kurtka i ochraniacze na buty, cieplejsze rękawiczki, czapeczka pod kask, cieplejsza bielizna termoaktywna, nogawki i rękawki. Tu trzeba przewidzieć kilka wariantów stroju, więc przy słabych prognozach walizka będzie dużo większa. Warto też zwrócić uwagę na to, jakie masz szkła w okularach – w ciemnych słabo się jeździ w deszczu, a w białych przy pełnym słońcu. Weź dodatkowo bezrękawnik i 5-litrową butelkę z wodą z kranu, żeby po wyścigu choć trochę się umyć. Uwierz mi, że przy złym stroju i kiepskiej pogodzie piasek może Ci towarzyszyć choćby we włosach jeszcze przez kilka najbliższych dni.

Wyjazd z domu, przyjazd na parking. To krytyczny punkt dnia, który decyduje o wielu aspektach, ale masz na niego duży wpływ. W przypadku wyścigu seryjnego, gdy dostajesz jeden numer na cały sezon, spokojnie możesz zaplanować przyjazd na parking na godzinę przed startem. Taki zapas czasu pozwoli Ci chwilę zrelaksować się po podróży, rozprostować nogi, przygotować rower i się przebrać. Jeśli jedziesz na mały lokalny wyścig, na który trzeba się zapisać, dolicz do tego czasu jeszcze około 30 minut. Taki zapas da Ci czas na spokojne załatwienie formalności, odebranie numeru startowego i przypięcie go do koszulki. Gdy zaś w planie masz imprezę masową, taką jak Škoda Bike Challenge Poznań, proponuję być na parkingu nawet trzy godziny przed startem, bo nigdy nie wiadomo, jakie kolejki zastaniesz w biurze zawodów. Przed takimi wyścigami dobrym pomysłem jest nocleg i odbiór pakietu startowego dzień przed imprezą. Spokojnie prześpisz noc w hotelu, zjesz śniadanie i w pełni zrelaksowany i przygotowany możesz udać się na linię startu.

A jako bonus: kopniak na szczęście od znajomych lub drugiej połówki i do boju.