To miał być wielki dzień gospodarzy, tymczasem na ostatnim etapie UEA Tour doszło do sensacji. Ich potknięcie wykorzystał Lennert Van Eetvelt (Lotto Dstny), który wygrał klasyfikację generalną, mimo że atakował dopiero z dziewiątego miejsca. – To coś niesamowitego – nie mógł się nacieszyć na mecie 22-letni Belg.
UAE Tour to jedyny wyścig z cyklu UCI World Tour na Bliskim Wschodzie. Jego celem jest przede wszystkim promowanie kolarstwa w tym regionie świata, a nie ma lepszej promocji niż zwycięstwo gospodarzy. Ekipa UAE Team Emirates już w poprzednim sezonie niespodziewanie potknęła się i oddała wygraną Remco Evenepoelowi (Soudal–Quick-Step), ale tym razem miało być inaczej.
Dominacja gospodarzy, ale do czasu
Przez niemal cały wyścig to gospodarze rozdawali karty. Co prawda pierwszy etap wygrał Tim Merlier z Soudal–Quick-Step, ale później do głosu doszli już zawodnicy UAE Team Emirates. Drugi etap zgarnął członek tej ekipy, Brandon McNulty, i tym samym objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Nazajutrz zmienił go kolega z zespołu, Jay Vine, który pierwsze miejsce dzierżył aż do ostatniego etapu.
– Każdy wyścig jest inny. Spróbuję po prostu pojechać dobre zawody, liczę również na wsparcie kolegów – zapowiadał Vine przed ostateczną rozgrywką.
Faworyci padali jak muchy
Vine do niedzielnego etapu przystępował z 11 sekundami przewagi nad drugim Benem O’Connorem (Decathlon–AG2R La Mondiale) i 13 s nad McNultym. Wydawało się, że w tej sytuacji kolarze z UAE Team Emirates sprawę zwycięstwa rozstrzygną między sobą, ale ostatni wyścig miał zaskakujący przebieg.
Przez 150 km zawodnicy jechali dość płaską trasą, ale finał zaplanowano na stromym podjeździe. Dramat kolarzy UAE Team Emirates rozpoczął się już u podnóża – McNulty jakby zupełnie odpuścił walkę, a za moment broń złożył także Vine. Nieoficjalnie mówiło się, że być może zawodników trawił jakiś wirus lub w najmniej odpowiednim momencie dopadł ich kryzys. Efekt był taki, że pozostałe ekipy – widząc kłopoty UAE Team Emirates – zwietrzyły szansę na wygraną.
„To jest po prostu fantastyczne”
Pięć kilometrów przed metą zaczęły się pierwsze przetasowania, a trzy kilometry dalej z nadludzką siłą na pedały nacisnął Lennert Van Eetvelt. 22-letni Belg zostawił rywali w tyle i rozpoczął samotny finisz. Po przecięciu mety pozostało mu tylko odliczanie sekund przewagi nad największymi rywalami i okazało się, że wygrał klasyfikację generalną o dwie sekundy przed O’Connorem i o 11 s przed Pello Bilbao (Bahrain Victorious).
– Przed wspinaczką utknąłem w drugiej grupie i miałem poczucie, że przegrałem tam wyścig, ale na szczęście wróciłem do pierwszej grupy. Czułem się dobrze i chciałem wycisnąć maksimum. Zaatakowałem na dwa kilometry przed metą, bo nie chciałem później żałować. Naprawdę nie mogłem w to uwierzyć, kiedy widziałem, że przewaga rośnie. Na mecie usłyszałem też, że wygrałem klasyfikację generalną, a to jest po prostu fantastyczne – cieszy się Van Eetvelt.
Teraz zawodnicy wracają do Europy i już w marcu będą ścigali się w kilku słynnych wyścigach, m.in. Strade Bianche, Paryż – Nicea oraz Tirreno – Adriatico.