Tak blisko, a jednak tak daleko… Kolarze powoli zapadają w zimowy sen

Autor: Piotr Nowik

Tadej Pogacar wydaje się największym wygranym UCI World Tour 2022, choć niektórzy twierdzą, że to właśnie Słoweniec przeżył największe rozczarowanie w tym sezonie… Kto ma rację? Czas na podsumowanie tegorocznego ścigania w światowym kolarstwie.

Na ogół zawody z cyklu UCI World Tour kończą się w październiku w Chinach, ale w tym roku azjatyckie ściganie odwołano z powodu pandemii koronawirusa. To oznacza, że wyścig Il Lombardia zamknął serię zawodów z najwyższej półki, które w tym roku były wyjątkowo pasjonujące.

Mała Słowenia deklasuje wielkie państwa

Teoretycznie najszczęśliwszymi kibicami na całym świecie byli Słoweńcy. Ten niewielki, liczący niewiele ponad 2 mln mieszkańców kraj dał światowemu kolarstwu aż dwóch zawodników najwyższej klasy. Podczas gdy to Belgowie, Francuzi, Włosi i Hiszpanie przekonują o swojej kolarskiej wyższości, Słoweńcy po prostu seryjnie wygrywają najważniejsze wyścigi.

Fenomenem jest Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), który w tym sezonie wygrał aż pięć zawodów z cyklu UCI World Tour. Już na początku roku 24-letni Słoweniec dał do zrozumienia, że nie spuści z tonu, gdy wygrał trzy z pięciu zawodów otwierających kalendarz (UAE Tour, Strade Bianche oraz Tirreno – Adriatico). A jakby tego było mało, kolejne zwycięstwo dorzucił jego rodak Primoż Roglić (Jumbo – Visma), który wygrał prestiżowy wyścig Paryż – Nicea. Dominację Słoweńców udało się przerwać tylko Wout van Aertowi (Jumbo – Visma), który triumfował w belgijskim Omloop Het Nieuwsblad.

Porażki w Grand Tourach

Początek sezonu nie zapowiadał jednak tego, co wydarzyło się podczas najbardziej prestiżowych wyścigów. Pogacar od początku nie ukrywał, że jego celem jest trzecie z rzędu zwycięstwo w Tour de France. By to osiągnąć, na jakiś czas zaszył się w Alpach, gdzie ciężko trenował przed największym wyścigiem świata. Czasu w górach nie zmarnował, ale mimo wszystko musiał uznać wyższość Duńczyka Jonasa Vingegaarda (Jumbo – Visma). Słoweniec był drugi, co oznaczało dla niego porażkę.

Kolejny raz w Tour de France przegrał także Roglić. Apetyty kibiców rozbudził wygraną w Criterium du Dauphine, ale z Wielkiej Pętli musiał się wycofać z powodu kontuzji. W tej sytuacji Słoweńcy zostali najczęściej triumfującym narodem w UCI World Tour, ale też największymi przegranymi, ponieważ nie wygrali żadnego z Grand Tourów. Roglić liczył jeszcze na wygraną w Vuelta a España, ale tu znów musiał się wycofać, a triumfował Remco Evenepoel (Quick-Step Alpha Vinyl). Z kolei w Giro d’Italia klasyfikację generalną wygrał Jai Hindley (Bora–Hansgrohe).

Polki dały nadzieję

Nie był to specjalnie udany sezon dla polskich zawodników, którzy odgrywali raczej role drugoplanowe. Wybił się tylko Michał Kwiatkowski, który w niesamowitym stylu wygrał Amstel Gold Race.

Zadowolone z minionych miesięcy mogą być jednak polskie zawodniczki. Katarzyna Niewiadoma (Canyon SRAM Racing) kapitalnie spisała się podczas odradzającego się Tour de France Femmes i zakończyła wyścig na doskonałym trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.

Z kolei Marta Lach (Ceratizit–WNT Pro Cycling) z przytupem zakończyła sezon wygraną w ostatnim etapie Tour de Romandie Feminin, a tym samym zaliczyła największy sukces w karierze.

„Oby niegasnąca wiara i ciężka praca sprawiły, by każdy wyścig w przyszłym sezonie wyglądał jak ten ostatni w tym sezonie” – podsumowała Polka na Instagramie.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl