Piękne chwile na Tour de France. Wzruszająca dedykacja!

Autor: Piotr Nowik

Hugo Houle (Israel-Premier Tech) wygrał 16. etap Tour de France, a zwycięstwo zadedykował zmarłemu bratu. Za jego plecami rozegrała się kolejna bitwa faworytów, w wyniku której nieoczekiwanie straty musi odrabiać Tadej Pogacar (UAE Team Emirates).

Tylu zwrotów akcji w Wielkiej Pętli nie było już dawno. Niespełna tydzień temu wydawało się, że Pogacar będzie już tylko pogrążał swoich rywali i z łatwością zgarnie trzecią z rzędu wygraną w klasyfikacji generalnej. Tymczasem Słoweniec w górach stracił żółtą koszulkę i pozostały mu już jedynie cztery podejścia do jej odebrania. Tyle tylko, że prowadzący Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) z najcenniejszym kolarskim trykotem nie zamierza się rozstawać.

„Marzyłem o tym od dziecka”

Duńczyk mknie drogami Francji, jakby cały czas w uszach dudniło mu kibicowanie jego rodaków z początkowych dni wyścigu, kiedy to właśnie Dania gościła Wielką Pętlę. Vingegaard żółtą koszulkę odebrał Pogacarowi na etapie z Albertville do Col du Granon, gdy niespełna cztery kilometry przed metą zdecydował się na niesamowity finisz i ukończył wyścig blisko trzy minuty przed Słoweńcem! Nagrodą za spektakularną akcję było pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej, którego Duńczyk nie oddał do dziś.

– To jest to, o czym marzyłem jako dziecko. Mam teraz żółty trykot i zrobię wszystko, by dowieźć go do Paryża – podkreślał na mecie Vingegaard.

Zwycięstwo dla zmarłego brata

W ostatnich dniach obrona prowadzenia idzie Vingegaardowi bardzo dobrze. Na razie nie szarżuje, tylko pilnuje Pogacara, dzięki czemu okazję do zgarnięcia etapu mają inni zawodnicy.

We wtorek skorzystał z tego Hugo Houle. 32-letni Kanadyjczyk to kolarz, jakich w peletonie wielu. W wielkich tourach nigdy nie odgrywał znaczącej roli, ale cały czas miał jedno marzenie – wygrać etap Tour de France i zwycięstwo zadedykować zmarłemu 10 lat temu bratu. Teraz, podczas czwartego występu na Wielkiej Pętli, to marzenie udało się spełnić.

– Nigdy nie wygrałem wyścigu, więc to było idealne miejsce na takie zwycięstwo. Czekałem tyle lat, w sumie marzyłem o tym przez całą karierę. Pracowałem przez wiele sezonów, by właśnie bratu zadedykować wygraną. To coś niesamowitego. Nie wiem, co powiedzieć. Jestem po prostu bardzo szczęśliwy – mówił Houle ze łzami w oczach.

Liderem wyścigu pozostał Vingegaard, który ma 2 minuty i 22 sekundy przewagi nad Pogacarem oraz 2 minuty i 43 sekundy nad Geraintem Thomasem (Ineos Grenadeiers). W klasyfikacji punktowej niezagrożony jest Wout van Aert (Jumbo-Visma), a w górskiej prowadzi Simon Geschke (Cofidis). Najlepszą drużyną na razie jest Ineos Grenadiers.

Cztery szanse na zmianę lidera

Teraz przed zawodnikami decydujące etapy. W środę i czwartek zmierzą się z wysokimi górami na etapach Saint-Gaudens – Peyragudes oraz Lourdes – Hautacam. To właśnie tutaj będzie chciał zaatakować Pogacar. Jeśli jego misja się nie powiedzie, to zostaną mu już tylko dwie szanse: piątkowy płaski etap Castelnau-Magnoac – Cahors oraz sobotnia czasówka Lacapelle-Marival – Rocamadour.

Zakończenie wyścigu w niedzielę podczas etapu przyjaźni ulicami Paryża.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl