Przygotowania Kasi Niewiadomej do TdF Femmes

Autor: Kasia Niewiadoma

Tour de France Femmes avec Zwift zakończył się dwa tygodnie temu. Zajęłam w nim trzecie miejsce, nic zatem dziwnego, że wiele osób pyta mnie, w jaki sposób przygotowywałam się do tego wyścigu. Mój trening był z całą pewnością wyjątkowy i niezwykle wymagający, ponieważ TdFF to zawody zupełnie inne niż wszystkie, w których dotąd brałam udział. Najważniejsze było znalezienie wewnętrznej równowagi i przekonania o podejmowaniu właściwych decyzji, aby móc czuć się jak najpewniej, gdy nadszedł ten wielki dzień. Oczywiście, że opowiem o moich przygotowaniach do tego niepowtarzalnego wydarzenia!

Trzymać się bardziej rozbudowanego, precyzyjnego planu

Moje przygotowania do Tour de France Femmes rozpoczęły się zaraz po klasykach. W praktyce oznaczało to, że trenowałam do tego wyścigu dwa i pół miesiąca. Skupienie umysłu na jednym starcie przez tak długi czas jest dla mnie czymś niecodziennym. Choć moje treningi przed olimpiadą wyglądały dość podobnie, to sposób, w jaki ćwiczyłam – tak mi się wydaje – był zupełnie inny.

Tym razem był to proces niezwykle absorbujący. Najważniejsze było odpowiednie zapoznanie się z trasą – razem z moim zespołem ścigaliśmy się na 5 z 8 etapów. Konieczne było również spędzenie odpowiedniej ilości czasu na wysokości. Z reguły wymaga to odizolowania się od przyjaciół i rodziny, by móc w pełni skupić się na ćwiczeniach i właściwym odżywianiu. Przygotowania obejmowały również treningi stanowiące symulację wyścigu. Ciągle też musiałam zwracać uwagę na to, co jem, aby osiągnąć optymalną startową masę ciała.

Ograniczyć czynniki rozpraszające uwagę i starać się nigdy nie ulegać presji

Mimo że jestem przyzwyczajona do intensywnego harmonogramu treningów, jego poszczególne aspekty wciąż stanowią dla mnie wyzwanie – tak było zwłaszcza tym razem, gdy przygotowania trwały tyle czasu. Przebywanie z dala od ludzi i izolowanie się były dla mnie bardzo trudne. Jednocześnie było to jednak niezbędne, żebym nie odrywała się zbytnio od mojej codziennej rutyny. Znalezienie równowagi między ciężkim treningiem a odpowiednią regeneracją również stanowiło wyzwanie. Trzeba być także silnym psychicznie, by móc ignorować przeczucie, że nie wykonało się wystarczająco dużo pracy, że należy poświęcić na ćwiczenia jeszcze więcej godzin itp. Podczas przygotowań do TdFF taka pokusa istniała przez cały czas, dlatego raz po raz musiałam sobie przypominać, że przesadzanie z treningiem doprowadzi do nadmier­ne­go zmęczenia i w ostatecznym rozrachunku przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Słuchać organizmu i ufać instynktowi

Z drugiej strony, jako prawie 28-letnia kolarka myślę, że zdobyłam wystarcza­jąco dużo doświadczenia, by wiedzieć, co sprawdza się w moim przypadku. Aby osiągnąć możliwie jak najlepszą formę, musiałam odciąć się od kolarskiego świata i skupić się na słabościach, które zaobserwowałam u siebie podczas wcześniejszych wyścigów. Jednym z ważniejszych elementów mojego tre­nin­gu było przygotowanie się do jazdy w upale. Mam świadomość, że nie radzę sobie dobrze w wysokich temperaturach, dlatego starałam się nauczyć mój organizm, jak dobrze funkcjonować w bardziej ekstremalnych warunkach.

Odkryłam również, że nie pomagają mi zbyt częste rozmowy z innymi kola­rzami – jak się czują, jak wygląda ich trening. Próbowałam takich rozmów w przeszłości, ale ostatecznie zawsze czułam się po nich tylko bardziej zestre­so­wana. Dlatego uczyłam się, jak zaufać strategii, którą wypracowałam z moją drużyną i trenerem. Starałam się także wykonywać jedno zadanie po drugim zamiast realizować wszystkie jednocześnie.

Pozwolić sobie na odrobinę egoizmu

Trzymanie się intensywnego programu wiązało się z różnymi poświęce­niami. Niestety przygotowania wymagały nieraz zmuszenia się do egoizmu. Uważam, że z wiekiem staje się to coraz trudniej­sze, bo czuję, że potrzebuję innych osób, i chcę dawać im tyle samo, ile od nich dostaję. Prawda jest jednak inna: żeby osiągnąć najlepszą formę, trzeba czasem myśleć tylko o sobie. A to bywa nie lada wyzwaniem!

Podczas przygotowań do TdFF miałam jednak świadomość, że zmiany, które wprowadzałam do mojego życia, były tymczasowe, a w trakcie wyścigu doceniłam wszystkie te wyrzeczenia. Trzymałam się planu i starałam się doprowadzić organizm do jak najlepszego stanu – przede wszystkim za pomocą odpo­wied­niego odżywiania. Najważniejsza lekcja, jaką wyniosłam z wyścigów długodystansowych, jest prosta: właściwe odżywianie jest kluczem do osiąg­nięcia celów. Ostatnim, czego chciałam, to sytuacja, w której moje ciało nie mogłoby poprawnie funkcjonować ze względu na deficyt energii – dlatego węglowodany były moim najlepszym przyjacielem przez cały okres prowadzący do wyścigu.

Zaplanować regenerację po ukończeniu wyścigu

Jako profesjonalna sportsmenka zdawałam sobie sprawę, że podczas wyścigu mogą pojawić się niespodzianki – niezależnie od tego, jak długo i ciężko przygoto­wywałam się do zawodów. Wraz z moim partnerem Taylorem po wyścigu zaplanowaliśmy małą wycieczkę po Francji.

Czekałam na to z niecierpliwością, ponieważ przed wyścigiem miałam prawdziwe urwanie głowy. Wszystko, co robiłam, obracało się wokół tego jednego celu – czy była to jazda na rowerze, jedzenie, spanie, czy utrzymywanie kon­taktu z przyjaciółmi. To bywało naprawdę przytłaczające i sprawiało, że czasem doskwierała mi samotność. Na szczęście okres przygotowań był ostatecznie na tyle krótki, że można mu było poświęcić pełną uwagę i skupienie. Podczas wyścigu dałam z siebie wszystko i mam nadzieję, że było to widać!

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl