Szczęście i łzy… Niesamowite powroty na Tour de France!

Autor: Piotr Nowik

Walka z pogodą, zwycięstwa o centymetry i oszukiwanie przeznaczenia – skoro tak wyglądało otwarcie Tour de France w Danii, to już można zacierać ręce na kolejne etapy. Po świetnym początku Wielkiej Pętli wyścig przenosi się do Francji.

Duńczycy niespodziewanie długo musieli czekać na goszczenie najlepszych kolarzy świata, ale jak już śmietanka zjechała się do Kopenhagi, to nikt nie mógł narzekać. Otwarcie tegorocznego Tour de France było jednym z najciekawszych w ostatnich latach, a to zwiastuje wielkie emocje na kolejnych etapach.

Walka z pogodą

Zaczęło się od jazdy na czas po pięknych ulicach Kopenhagi. Kibiców postanowiła jednak przetestować pogoda, bo kolejni zawodnicy startowali przy padający deszczu. Duńczyków na co dzień opady nie zniechęcają do korzystania z roweru, więc tym bardziej nie były w stanie zatrzymać ich w domach, podczas gdy nieopodal rywalizowali najlepsi zawodnicy świata.

13,2 km po Kopenhadze najszybciej przejechał Yves Lampaert (Deceuninck-Quick Step) i to on jako pierwszy mógł zaprezentować się w żółtej koszulce lidera. Wyjechał w niej na etap z Roskilde do Nyborg, który liczył ponad 200 km. Tu zawodnicy ponownie musieli zmierzyć się z pogodą, która tym razem zaserwowała m.in. mocne podmuchy wiatru.

„To niewiarygodne”

Kibice jednak znów stanęli na wysokości zadania, a z zawodników najlepiej spisał się Fabio Jakobsen (Quick-Step Alpha Vinyl Team). Blisko dwa lata temu Holender miał poważny wypadek na mecie jednego z etapów Tour de Pologne i musiał przejść wiele operacji, ale sobotni triumf wynagrodził mu miesiące walki o powrót do zdrowia.

– To niewiarygodne. To był bardzo długi proces, krok po kroku. Wiele osób mi pomagało. Dziś im się odwdzięczam, a oni widzą, że to wszystko nie było po nic. Jestem szczęśliwy, że nadal mogę cieszyć się jazdą na rowerze i ściganiem. Teraz wiem, że wciąż potrafię wygrywać. To niesamowity dzień – podkreślał szczęśliwy Jakobsen.

Po drugim dniu koszulkę lidera przejął Wout Van Aert  (Jumbo-Visma) i dowiózł ją do końca ścigania w Danii. Z jednej strony Belg może być uważany za największego pechowca, bo każdego dnia zajmował drugie miejsce, ale z drugiej to on jako pierwszy we Francji zaprezentuje się w żółtej koszulce.

Kolejny piękny powrót

W niedzielę Van Aert o centymetry przegrał z Dylanem Groenewegenem  (Team BikeExchange – Jayco), który również brał udział w kraksie podczas Tour de Pologne dwa lata temu i również musiał walczyć o powrót do ścigania.

– To była długa droga i trudny czas, szczególnie pod względem psychicznym. Chciałbym podziękować mojej drużynie, rodzinie i przyjaciołom, którzy sprawili, że znowu jestem na Tour de France. To jest piękne i bardzo dużo dla mnie znaczy – podkreślał na mecie Groenewegenem, a trzeci etap wyglądał tak:

Van Aert prowadzi nie tylko w klasyfikacji generalnej, ale również w punktowej. Liderem górskiej jest Magnus Nielsen (EF Education – Easypost), młodzieżowej przewodzi Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), a drużynowej – ekipa Jumbo Visma.

Czas na ściganie we Francji

Poniedziałek w Wielkiej Pętli jest dniem przerwy, który zawodnicy wykorzystują na przetransportowanie się do Francji. Rywalizację zaczną na północy od wtorkowego przejazdu z Dunkierki do Calais. Kolejne dwa etapy również będą pagórkowate (Lille – Trouee d’Arenberg oraz Binche – Longwy), a w czwartek do głosu dojdą specjaliści od jazdy po górach, którzy zmierzą się z trasą Tomblaine – Planche des Belles Filles.

Zawodnikom do przejechania zostało jeszcze 18 etapów. Koniec wyścigu zaplanowano na 24 lipca w Paryżu.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl