Historia Tour de France dzieje się na naszych oczach

Autor: Piotr Nowik

Zgarnął najdłuższy etap oraz koszulkę lidera i jest faworytem, by zgarnąć także cały wyścig. Tadej Pogacar właśnie udowodnił, że na naszych oczach rośnie jeden z największych zawodników w historii kolarstwa. Dziś będzie mógł to potwierdzić podczas pierwszego górskiego etapu.

Na Wielką Pętlę przyjechał w jednym celu – zwyciężyć trzeci raz z rzędu i zbliżyć się do legend kolarstwa. Dwa lata temu wygrał, niemal wyrywając żółtą koszulkę swojemu rodakowi – Primożowi Rogliciowi. Przed rokiem pewnie pokonał całą konkurencję i jako jeden z niewielu w historii obronił najważniejszy trykot w kolarstwie. Teraz zamierza wygrać po raz trzeci i właśnie znalazł się na dobrej drodze, by to osiągnąć.

Pogacar (UAE Team Emirates) zaczął spokojnie. W Danii cały czas stawał na podium klasyfikacji generalnej, ale na najniższym stopniu. Po piątym etapie wypadł poza pierwszą trójkę, ale najwyraźniej tylko go to zmotywowało. Podczas czwartkowego, najdłuższego etapu tegorocznej Wielkiej Pętli (220 km) kolarze z początku narzucili takie tempo, że gdyby policja w terenie zabudowanym dokonywała pomiarów prędkości, to wielu z nich skończyłoby wyścig z mandatem. Później dużo wolniej też nie było…

„Brawa dla niego, pokazał moc”

Mniej więcej w połowie trasy zaatakował lider klasyfikacji generalnej – Wout van Aert (Jumbo-Visma). Długo jechał na czele, ale 11 km przed metą dopadł go peleton. – Brawa dla niego, pokazał niesamowitą moc, ale korzyści to nie przyniesie, bo gdyby jechał cały czas w peletonie, to walczyłby o wygraną, a tak będzie to chyba niemożliwe – komentował na gorąco w Eurosporcie Dariusz Baranowski.

Były znakomity polski kolarz miał rację, bo to była tylko rozgrzewka przed decydującą rozgrywką. Rozpoczęło się na podjeździe, a zakończyło finiszem z peletonu. Pogacar na metę wpadł jako pierwszy, a w wygranej bardzo pomógł mu m.in. Rafał Majka.

Od początku było ciężko

Na mecie świetnej jazdy Słoweńcowi gratulowali nie tylko jego koledzy z zespołu, ale także rywale. – Od samego startu było ciężko, pierwsze dwie godziny były szalone, bo najmocniejszy gość odjechał w ucieczce. W peletonie wielu kolarzy mocno pracowało i myślałem, że van Aert dojedzie do mety pierwszy, ale peleton okazał się jednak silniejszy – przyznał na mecie Pogacar.

Dzięki wygranej Słoweniec objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, najlepszy jest również w klasyfikacji młodzieżowej. W górskiej prowadzi Magnus Cort (EF Education–EasyPost), a w punktowej – Wout van Aert. Z kolei najlepszym zespołem na razie jest Ineos Grenadiers.

Czas na góry

W piątek przed zawodnikami pierwsza próba w górach. Kolarze przejadą 176 km z Tomblaine do Planche des Belles Filles. Być może to właśnie na tym etapie Pogacar odbierze rywalom ochotę do walki o żółtą koszulkę.

– Każde kolejne zwycięstwo na Tour de France smakuje lepiej. Nie spodziewałem się, że już teraz będę jechał w koszulce lidera, ale zobaczymy, co przyniosą kolejne dni – podkreślił niespełna 24-letni Słoweniec.

Zakończenie wyścigu 24 lipca w Paryżu.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl