Mógł przynajmniej pomachać: jak Pierre Beuffeuil zapomniał o dobrych manierach

Autor: Tereza Antonova

Czy wyobrażasz sobie, że przebita dętka może spowodować oskarżenie o zdradę? Już samo złapanie gumy to nic przyjemnego, a w połączeniu z tak dotkliwą karą to jawna niesprawiedliwość. A jednak takie zdarzenie miało miejsce i niemal zaprowadziło pewnego kolarza do więzienia.

Wszystko wydarzyło się w pewien lipcowy dzień… 16 lipca, w dniu przedostatniego etapu Tour de France, jego organizatorzy otrzymali bardzo ważną wiadomość. W Colombey pojawił się wyjątkowy widz, który obserwował peleton przejeżdżający obok jego ogrodu. Był nim cieszący się wielką popularnością prezydent Francji, Charles de Gaulle.

Dyrektor TdF, Jacques Goddet, wiedział, że musi działać szybko, i wpadł na pewien pomysł: zatrzymać zawodników w Colombey, którzy pozdrowią de Gaulle’a i będą ścigać się dalej. Goddet usytuował mistrza Francji Henry’ego Anglade’a z tyłu peletonu i skonsultował z nim sprawę. Zawodnik miał obawy, że ​​zatrzymanie wyścigu będącego na pełnych obrotach może być trudne, zobowiązał się jednak pomóc. Podjechał na czoło wyścigu, poinformował liderów o pomyśle, a następnie przekazał wieści pozostałym zawodnikom w drodze powrotnej.

„Głosowałem na de Gaulle’a” – powiedział dziennikarzom Pierre Beuffeuil

Anglade ruszył i zdołał poinformować wszystkich kolarzy w peletonie o znakomitym gościu i zaimprowizowanej niespodziance. Powolnym i stałym tempem peleton przybył do Colombey i wiwatował na cześć ukochanego generała de Gaulle’a. Wydawało się, że wszystko było w idealnym porządku, etykieta była przestrzegana, gdy nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Jeden z zawodników, Pierre Beuffeuil, który w końcu dotarł do Colombey, minął wiwatujących zawodników, jakby nawet ich nie zauważył.

Rozwścieczeni jego zachowaniem kolarze wskoczyli na rowery i rozpoczęli pościg. Jednak nim zdołali otrząsnąć się z początkowego zaskoczenia, Beuffeuil dawno zniknął im z oczu i odniósł zwycięstwo etapowe.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość nieoczekiwanemu mistrzowi, ponieważ nie miał on pojęcia o niespodziance. Wcześniej tego dnia Beuffeuil złapał gumę i resztę etapu spędził na pogoni za rywalami. Kiedy w końcu ich dopadł, nikt nie mógł oczekiwać od niego, że zatrzyma się i przepuści tak wyjątkową szansę na zwycięstwo.

Tylko jedna rzecz mogła zgasić uśmiech na twarzy Beuffeuila. Była to wściekłość dyrektora TdF, który zasugerował oskarżenie Beuffeuila o zdradę. Na szczęście pomysł nie spotkał się z większym poparciem (co mogło wynikać z faktu, że de Gaulle nie był cesarzem) i przeszedł do historii jako jedno z dziwniejszych wydarzeń kolarskich.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl