12 rzeczy, które kiedyś były fajne w MTB, ale dziś są passé

Autor: Adam Marsal

Niektóre rzeczy są popularne od dziesięcioleci, jednak nie wszystko i nie wszyscy mają tyle szczęścia co „Przyjaciele”. Funkcje wymienione poniżej powstały głównie w latach 90. i były marzeniem całej generacji kolarzy MTB, ale z biegiem czasu stały się zbędne. Czy wśród nich znajdują się Twoje ulubione?

Jaskrawe ramy

Rama w straszliwie jaskrawym kolorze obrazowała, jak szaleni byli kiedyś rowerzyści. We wczesnych latach 90. w sporcie chodziło głównie o dobrą zabawę, a kolarstwo górskie nie było wyjątkiem. Mała firma o nazwie Klein budowała najbardziej pożądane na całym świecie, piękne, kolorowe, ręcznie wykonane ramy z masywnych, ale niezwykle lekkich rur aluminiowych. Jaskrawa kolorystyka była wręcz pożądana. Dziś, ponad 11 lat po rozwiązaniu firmy, jej rowery wciąż są poszukiwane przez kolekcjonerów przedmiotów vintage, jednak żaden z obecnych producentów nie podąża za tamtymi zabawnymi wzorami kolorystycznymi.

Kolorowe opony

Z podobnego jak wyżej powodu zwykłe czarne opony były uznawane za zbyt nudne i niepasujące do starających się uciec od sztampowej produkcji firm. Przede wszystkim należała do nich amerykańska Onza (niezapomniana do dziś) oferująca dodatkowe uchwyty na kierownicy, różowe chwyty i opony Porcupine. Na ściance każdej z nich było urocze zwierzątko z kreskówek, ale najbardziej przyciągający wzrok był kolor samej gumy w kremowo-białym odcieniu. Greg Herbold, zwycięzca pierwszych mistrzostw świata UCI, miał parę takich na swoim rowerze, gdy zbliżał się do bramki końcowej. Niemniej kolorowe opony zniknęły wraz z muzyką grunge i konsolami Game Boy.

Dodatkowe uchwyty na kierownicy

Mieli je nawet zjazdowcy, co prawdopodobnie mówi nam więcej o ówczesnych trasach DH (zjazdowych) niż o branży MTB. Wszyscy je uwielbiali i żadna kierownica wyprodukowana fabrycznie nie była wystarczająco atrakcyjna bez wykończenia jej dwoma dodatkowymi uchwytami. Nadal możesz się z nimi spotkać, ponieważ ludzie ćwiczą na siłowniach na rowerach stacjonarnych wyposażonych w takie uchwyty – i już tylko tam.

Potrójne tarcze

Im więcej pierścieni, tym więcej biegów. Kolarstwo górskie nie tylko umożliwiło przejście z asfaltu na offroad, ale także wspinanie się na strome wzgórza. Oprócz szerokich opon z nierównymi bieżnikami za sprawne działanie odpowiedzialne były koła zębate. Można było przełączyć się na bieg, który kosztował niewiele wysiłku. Jednak jazda wymagała ciągłej zmiany zarówno przedniej, jak i tylnej przerzutki, aby osiągnąć najlepsze możliwe przełożenie dla żądanej prędkości. Duża liczba przesunięć powodowała, że łańcuch spadał o wiele, wiele częściej niż obecnie, a szczególnie denerwujące było wpadanie łańcucha pomiędzy najmniejszą tarczę a suport. Przynoszące tyle męki, co korzyści, potrójne tarcze zostały ostatecznie zastąpione pojedynczym pierścieniem z większą liczbą zębatek w tylnej kasecie, co (prawie) zakończyło spadanie łańcucha.

Ciężki pancerz

Być może ogromna w latach 90. popularność serialu „Ninja Turtles” sprawiła, że ​​rowerzyści chcieli wyglądać, jakby używali katan i nunchaku zamiast rowerów zjazdowych. Downhill we wczesnych stadiach wyglądał jak próba popełnienia samobójstwa przez zjechanie z góry na rowerze. Aby było to mniej bolesne, niektórzy ubierali się tak, jakby mieli zamiar walczyć na turnieju rycerskim. Spowodowało to masową produkcję pancerzy chroniących całe ciało kolarza MTB. Choć zapewniały wystarczającą ochronę, kombinezony z płytami metalowymi na całym ciele były nie tylko ciężkie, ale również niewygodne. Dlatego po kilku latach zostały przez rowerzystów porzucone. Obecnie większość z nich po prostu zakłada elastyczne nakolanniki i rękawiczki. Wraz ze wzrostem popularności enduro nawet niegdyś popularne kaski ochraniające twarz znikają i są zastępowane przez lżejsze wersje.

Zbyt długi mostek

Wszystko, co przedłużone, wyglądało wtedy fajnie. Modne były nie tylko długie mostki, ale także sztyce górujące nad resztą roweru. Niestety wszystkie one znacznie pogarszały osiągi w technicznie wymagającym terenie. Dla odmiany nowoczesne mostki są jak najkrótsze, żeby zapewnić idealną równowagę i bezpieczne sterowanie.

Hamulce hydrauliczne Magura

Każdy użytkownik hamulca wspornikowego wie, jak źle on działał, gdy był mokry, bez względu na to, jak mocno naciskało się dźwignię. Niemiecka firma Magura przyszła z ulepszonym rozwiązaniem wykorzystującym hydraulikę w celu zwiększenia sprawności i wydajności. Ich hamulec działał i wyglądał fajnie, zwłaszcza ozdobiony kultową żółtą farbą, jednak został skazany na zapomnienie wraz z pojawieniem się nowoczesnych hamulców tarczowych.

 

Koła tarczowe

Tarcze napinające stosowane przez takie legendy jak John Tomac, Ned Overend czy Greg Herbold należały do ​​najbardziej znanych zabytków kolarstwa górskiego na początku lat 90. Koła z włókna węglowego przyczyniły się do bardziej zwinnej jazdy i lepszego prowadzenia energii podczas wychodzenia z zakrętu. Fani tamtych kół przypominają sobie zapewne złowieszcze dźwięki przypominające bębnienie, wydawane przez uderzenie nawet najmniejszym żwirem. Kół tarczowych nie ma w MTB od dziesięcioleci, ale wciąż je pamiętamy, tak jak wczesne zabawki Lego Technic.

Pedały z klipsami, noskami i paskami

Pedały zatrzaskowe lub platformowe są obecnie jedynymi dwiema opcjami, ale nie zawsze tak było. Zainspirowane kolarstwem szosowym sportowe rowery górskie zostały wyposażone w klipsy i paski zwiększające wydajność pedałów. Połączenie stóp z pedałami pomagało skakać przez przeszkody, jednak wypadki z zakleszczonymi stopami były niebezpieczne i bolesne. Klipsy nie czyniły z rowerzysty automatycznie lepszego zawodnika, dopóki nie nauczył się on wykonywać idealnego bunny hopa.

 

Amortyzacja mostka

Inżynierowie ciężko pracowali, aby zredukować uderzenia przenoszone z ziemi na palce, dłonie i ręce rowerzysty. Podczas gdy amortyzowanie pomogło wydajniej kontrolować jazdę, amortyzacja mostka spowodowała coś wręcz przeciwnego: kierujący czuli się tak, jakby trzymali w dłoniach banany, po jednym w każdej. Nic dziwnego, że te karkołomne urządzenia zostały wkrótce zastąpione przez droższe, ale o wiele bardziej funkcjonalne widelce amortyzowane.

 

 

Anodowane części

Podczas gdy dawniej kolorowe anodowane części były uważane niemal za klejnoty koronacyjne wykańczające idealny projekt, dziś postrzegamy je jako zbędne bibeloty. Posprzedażowa produkcja jaskrawokolorowych mostków, koszyków na butelki, elementów sztyc lub śrub dawno stała się passé – podobnie jak koszule w kratkę i luźne swetry.

Koła 26 cali

Rozmiar koła dokonał jednej z największych rewolucji w historii kolarstwa. Podczas gdy rowery szosowe jechały na cienkich kołach o średnicy 622 mm, tak zwani clunkers używający historycznych ciężkich rowerów Schwinn do wyścigów zjazdowych ustanowili średnicę 26 cali jako standard MTB na następne trzydzieści lat. Gary Fisher, jeden z pionierów MTB, był gorącym zwolennikiem większych kół, jednak minęło wiele lat, zanim reszta producentów zgodziła się na 29-calową normę. To, co przed kilkoma laty uważaliśmy za zawstydzające, wygląda teraz świetnie i na odwrót: rowerzyści jeżdżący na 26-calowych kołach wydają nam się równie zabawni, jak dorośli ludzie na rowerach dla dzieci.

Dziwnie to wygląda, prawda?

 

Zachęcamy również do lektury naszych pozostałych artykułów, w których dowiecie się między innymi co zabrać ze sobą na rowerową przejażdżkę. 

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl