Najważniejsze pytanie: w kasku czy bez kasku?

Autor: Adam Marsal

Zbliża się rok 2019 i producenci kasków mają do zaoferowania wiele nowych produktów. Kaski stają się coraz bezpieczniejsze dzięki dodatkowym warstwom wykonanym z kosmicznych materiałów, które lepiej amortyzują uderzenia. Zintegrowane systemy pochłaniają energię kinetyczną, spowalniając ruchy mózgu wewnątrz czaszki w przypadku kraksy. Współczesne kaski są lekkie, oddychające, a na wielu z nich można zamontować przednie i tylne światła, słuchawki, zestawy głośnomówiące, systemy nawigacyjne, światła stopu, odtwarzacze muzyki i czujniki wstrząsu. Dlaczego zatem nadal nie chcemy ich nosić?

Współczesny świat dzieli się na państwa z obowiązkiem noszenia kasku, jak Finlandia, Argentyna, Nowa Zelandia, RPA, Australia i kilka prowincji Kanady, oraz resztę, gdzie głowę chronić muszą jedynie dzieci albo w ogóle nikt nie ma takiego obowiązku. Nasuwa się tutaj pytanie: czy wprowadzanie obowiązkowych kasków dla wszystkich rowerzystów to właściwa droga? Medycyna stoi zdecydowanie po stronie kasków, ponieważ mogą one uchronić nas przed poważnymi urazami głowy. Z ogólnego punktu widzenia jednak odpowiedź jest nieco mniej oczywista. Brzmi jak bluźnierstwo? Co może być nie tak z prawnym nakazem założenia kasku, ilekroć wsiadamy na siodełko?

, Image: 112931971, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Profimedia, Alamy

A czy Ty nosisz kask? © Profimedia

Najbardziej przyjazne rowerzystom państwa, czyli Dania, Holandia i Niemcy, nie mają obowiązkowych kasków. I choć po drogach jeździ tam codziennie ogromna liczba rowerzystów, odsetek wypadków z ich udziałem jest bardzo niski. To nie przypadek. Kraje te inwestują w nowoczesną infrastrukturę rowerową, oddzielają pasy dla rowerów od reszty pojazdów i mają kierowców słynących z uprzejmości.

Wkładanie kija w mrowisko

Ilekroć ktoś podniesie głos przeciw obowiązkowym kaskom, wywołuje to falę argumentów dotyczących urazów mózgu wśród rowerzystów, którzy ucierpieli w wypadku i nie mieli kasku. To jak wkładanie kija w mrowisko. Zarówno naukowe, jak i pseudonaukowe badania mają głównie na celu pokazanie, że jazda w kasku jest znacznie bezpieczniejsza.

Rzeczywistość potrafi jednak zaskoczyć. W latach 80. bardzo rzadko można było zobaczyć rowerzystę w kasku. W 1989 roku Diane C. Thompson wraz z mężem, dr. Robertem Thompsonem, przeprowadzili w Seattle badanie, które udowodniło, że rowerzystom noszącym kaski grozi o 85% mniejsze ryzyko urazu głowy w razie ewentualnego wypadku. Trudno o lepszy dowód, by jak najszybciej popędzić do najbliższego sklepu rowerowego po własny kask.

Londyn, Anglia, Wielka Brytania. Rowerzystka w kasku w okolicy Whitehall © Profimedia

 

Później jednak Dorothy Robinson z australijskiego Uniwersytetu Nowej Anglii ogłosiła, że większość badań nad jazdą w kasku jest błędna, ponieważ użyto do nich danych wyjętych z kontekstu. W swojej pracy zauważyła ona, że rowerzyści jeżdżący w kasku na głowie znacznie częściej mają wypadki, a w ich trakcie doznają obrażeń pozostałych części ciała.

Urazy wśród rowerzystów a ogólna liczba wypadków

Australia i Nowa Zelandia wprowadziły obowiązek jazdy w kasku w 1990 roku. Początkowo wydawało się to ogromnym sukcesem – liczba poważnych i śmiertelnych urazów wśród rowerzystów znacznie spadła. Jednak dr Robinson spojrzała na statystyki z szerszej perspektywy i stwierdziła, że w tym samym okresie nastąpił spadek liczby urazów i wypadków śmiertelnych również wśród pieszych i innych ofiar wypadków samochodowych. Główną przyczyną tych zmian była poprawa infrastruktury drogowej oraz kampanie przeciw przekraczaniu prędkości i jeździe po alkoholu. Dr Robinson zauważyła między innymi, że choć zmniejszyła się liczba rowerzystów, którzy ulegli obrażeniom głowy, to ogólna liczba wypadków z udziałem rowerzystów wzrosła. Wniosek z tego taki, że noszenie kasku powoduje fałszywe poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że niektórzy rowerzyści bardziej ryzykują.

Interesującego odkrycia dokonał dr Kay Teschke z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, porównując dane z różnych prowincji Kanady. W części z nich kaski nie są obowiązkowe, w innych, jak w Kolumbii Brytyjskiej oraz Nowej Szkocji, rowerzyści mają obowiązek w nich jeździć. Badania sugerują, że w prowincjach z obowiązkowymi kaskami nosi je 67% rowerzystów, podczas gdy w tych, gdzie nie jest to wymagane przez prawo – 39%. Natomiast szanse na to, że rowerzysta wyląduje w szpitalu, są wszędzie podobne. Według dr. Teschke jazda w kasku rzeczywiście skutkuje lżejszymi obrażeniami głowy. Jednocześnie nasuwa się jednak pytanie, dlaczego jego noszenie wcale nie zmniejsza prawdopodobieństwa trafienia do szpitala.

Czy używasz świateł dziennych?

Obowiązkowy kask w hokeju na lodzie i innych sportach

Norweska analiza Rune Elvika z 2011 roku zwraca uwagę na fakt, że badania nad redukcją liczby urazów mózgu u osób w kaskach nie uwzględniają liczby urazów kręgosłupa szyjnego. Można porównać to ze statystykami innego sportu – futbolu amerykańskiego. Tam kaski pojawiły się już w 1939 roku, a od 1960 roku są obowiązkowe. Podczas gdy śmiertelność w tej dyscyplinie spadała, rosła liczba uszkodzeń rdzenia kręgowego. Podobnie zmieniała się sytuacja w NHL po roku 1979, kiedy kaski i ochraniacze stały się obowiązkowe. Z drugiej strony w przypadku rugby, w którym gracze radzą sobie bez twardych kasków, liczba poważnych urazów głowy i kręgosłupa jest niższa niż w NFL. Często tłumaczy się to faktem, że rugbiści nie mają takiej siły i prędkości, by ulec poważnym obrażeniom w przypadku zderzenia.

Trzy teorie na temat mitów

W swojej pracy dziennikarz i ekspert w sprawach ruchu drogowego Shaun Lopez-Murphy opisuje trzy teorie dotyczące powszechnych fałszywych założeń na temat obowiązkowych kasków. Pierwsza z nich odnosi się do nadmiernych obaw. Urazy głowy stanowią niewielki procent obrażeń, jakie odnoszą rowerzyści podczas wypadków. W ciągu pięciu lat, podczas których dr Teschke monitorował użycie kasków w Kanadzie, doszło tam do 633 wypadków z udziałem rowerzystów na 100 milionów przejazdów. Dokładnie jedna czwarta hospitalizacji związana była z urazami głowy i twarzy. Można zatem sądzić, że uznanie jazdy bez kasku za zagrażającą życiu jest jak stwierdzenie, że latanie jest niebezpieczne, bo od czasu do czasu jakiś samolot się rozbije.

Rowerzysta na ruchliwej ulicy w centrum Brighton. © Profimedia, Alamy

Druga teoria dotyczy prędkości. Naukowcy nazywają to kompensacją ryzyka. Norweskie badanie z 2012 roku sugeruje, że rowerzyści, którzy jeżdżą szybciej, częściej używają kasków (a także innego sprzętu sportowego, takiego jak odzież elastyczna, okulary, specjalne obuwie i superlekkie rowery). Częściej też ulegają wypadkom. W następnym roku odkrycie to poparte zostało przez analizę wideo na ruchliwym rondzie w Vancouver. Okazało się, że rowerzyści w kaskach przejeżdżali tamtędy z prędkością średnio o 50% wyższą niż ci bez kasków. Jako że każda hipoteza ma swój kontrargument, należy tu wspomnieć niedawne badania przeprowadzone przez techniczne szkoły wyższe w Chemnitz i Dreźnie. Wolontariusze zostali wyposażeni w kamery i mieli pełną dowolność co do tego, kiedy i gdzie chcą jechać oraz czy założą kask. Rezultaty pokazały, że większość uczestników jeździła z tą samą prędkością niezależnie od tego, czy założyli kask, czy zostawili go w domu.

Ostatnia z trzech teorii dotyczy ogólnego bezpieczeństwa w stosunku do liczby rowerzystów na drogach. W wielu państwach scenariusz był podobny: kiedy wprowadzono obowiązek noszenia kasku, liczba rowerzystów zaczęła spadać. W 2003 roku Peter Jacobsen odkrył bezpośredni stosunek liczby rowerzystów do ich bezpieczeństwa. Im więcej rowerzystów na drogach, tym bardziej uważni i uprzejmi są kierowcy, dzięki czemu zdarza się mniej wypadków. Kiedy zaś rowerzyści zaczynają znikać z dróg – na przykład przez obowiązek jazdy w kasku – kierowcy częściej się z nimi zderzają.

Kask ratuje życie

Może Ci się wydawać, że to tylko pseudonaukowe teorie. Kolarze jeżdżący sportowo, pokonujący setki kilometrów dziennie, są znacznie bardziej narażeni na wypadki niż osoby, które dojeżdżają rowerem do pracy raz w tygodniu i zajmuje im to dziesięć minut. Zawodnicy kolarstwa górskiego zjazdowego, którzy pędzą przez las po ostrych kamieniach i śliskich korzeniach z prędkością 50 km/h, nigdy nie wsiedliby na rower bez kasku osłaniającego twarz, bo wiedzą, jak bolesny może być upadek pomimo całego sprzętu ochronnego, który mają na sobie. Jednak krytyczna analiza obowiązku noszenia kasków przez wszystkich wydaje się mieć sens. Opierając się na kalkulacjach przewidujących zmniejszenie liczby rowerzystów po wprowadzeniu obowiązkowych kasków, Niemcy porzuciły ten plan. Byłoby to przeciwne państwowej i lokalnej polityce oraz staraniom partii, by promować rower jako środek transportu na krótkich dystansach.

Kask rowerowy zmniejsza ryzyko obrażeń twarzy o 23%, nie zwiększając przy tym ryzyka urazu kręgosłupa szyjnego. © Profimedia

Ciężko stwierdzić, jaka jest prawda. Tak czy inaczej, badania opublikowane w tym roku w Finlandii sugerują, że choć liczba rowerzystów w tym kraju spadła w porównaniu z rokiem 1990, tylko niewielki ułamek z nich podaje wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku w 2003 roku jako przyczynę.

Znacznie bardziej przekonujący argument za kaskiem został podany w zeszłorocznym badaniu przeprowadzonym przez kilka uniwersytetów z Republiki Czeskiej. Grupa naukowców przyjrzała się okolicznościom śmierci 119 rowerzystów, którzy zginęli na czeskich drogach w latach 1995–2013. Patolodzy zbadali każdy przypadek osobno, by sprawdzić, czy kask pomógłby danej osobie przeżyć. Mieli oni dostęp do szczegółowych raportów policyjnych. Wyniki badań pokazały, że kaski uratowałyby życie rowerzystów w wypadkach, do których doszło bez udziału innego uczestnika ruchu, np. upadki czy zderzenie z nieruchomą przeszkodą. Według badania 44 osoby (37%) ze 119 przeżyłyby, gdyby miały na głowie kask. Nie zmieniłoby to jednak niczego w przypadku zderzeń, do których dochodziło przy dużej szybkości, zwłaszcza jeśli w wypadku uczestniczył pojazd silnikowy lub pociąg. Badanie to pokazuje, że warto ochraniać głowę, ale jednocześnie przestrzega rowerzystów przed pewnymi sytuacjami i zbytnią ufnością w magiczną moc kasku.

Tragiczne przypadki z sal operacyjnych

Lekarze, którzy mają kontakt z rannymi rowerzystami na oddziałach traumatologicznych, często są świadkami tego, jak poważne konsekwencje może mieć wypadek bez sprzętu ochronnego. „Nie lubię widzieć rowerzystów bez kasków” – mówi Jan Žmolík, czeski lekarz pracujący na oddziale ortopedii i traumatologii w szpitalu w Libercu. „Często trafiają do nas pacjenci, którzy mieli wypadek na rowerze bez kasku. Nieraz leżą tutaj przez wiele miesięcy podłączeni do różnych rurek, które utrzymują ich przy życiu” – wyjaśnia Žmolík, który sam aktywnie uprawia kolarstwo górskie. „Osobiście nie pojechałbym rowerem bez kasku nawet po śniadanie” – dodaje i zauważa, że w wielu wypadkach rowerzyści upadają głową naprzód. Nawet jeśli mają na sobie kask, upadek nieraz kończy się złamanym obojczykiem, ponieważ to tam trafia energia kinetyczna po zahamowaniu z użyciem rąk. Głowa, czy też czaszka, jest drugim punktem kontaktu. W przypadku zderzenia z przeszkodą stałą, taką jak barierka, krawężnik, drzewo, ławka czy zaparkowany samochód, upadek może mieć śmiertelne konsekwencje.

Kask rowerowy zmniejsza ryzyko urazu głowy o 48%, a ryzyko ciężkiego urazu głowy aż o 60%.

Czy prawo w Twoim kraju nakazuje Ci nosić kask, czy nie, decyzja zawsze należy do Ciebie. By ułatwić jej podjęcie, zamieszczamy wyniki norweskiego badania zatytułowanego „Czy nosić kaski rowerowe? – oto jest pytanie”, które zostało opublikowane w 2018 roku przez Institute of Transport Economics z Oslo.

– Kask rowerowy zmniejsza ryzyko urazu głowy o 48%, a ryzyko ciężkiego urazu głowy aż o 60%.
– Kask rowerowy zmniejsza ryzyko obrażeń twarzy o 23%, nie zwiększając przy tym ryzyka urazu kręgosłupa szyjnego.

http://www.skoda-auto.pl/