Rower a prawo: 7 dziwnych przepisów z całego świata

Autor: Martin Atanasov

Jazda na rowerze to ucieleśnienie wolności. Czy może być coś lepszego niż przemierzanie ulic i wiejskich dróżek na swoim wiernym dwukołowym rumaku? Nic takiego nie przychodzi nam do głowy. Chociaż kierownica daje pewne przywileje, z pewnością nikt z nas nie stoi ponad prawem – a każdy kraj ma własne przepisy dotyczące rowerów. Najczęściej nakazy i zakazy wiążą się z bezpieczeństwem i są całkiem rozsądne, nawet jeśli nie zostały skodyfikowane. Od czasu do czasu trafiają się jednak dość zaskakujące reguły. Porozmawiajmy o nich.

4,5-metrowa odblaskowa flaga na rowerze (Missouri)

Nie jesteśmy pewni, czy nie był to czasem primaaprilisowy żart, który poszedł trochę za daleko. Otóż w amerykańskim stanie Missouri wysunięto propozycję przepisu zmuszającego wszystkich rowerzystów do zainstalowania na swoich rowerach 4,5-metrowego drąga i zawieszenia na nim odblaskowej chorągiewki. Tak, tu nie ma pomyłki: chodziło o 4,5-metrowy maszt. Potraficie sobie wyobrazić, że musicie wszędzie go ze sobą ciągnąć? Gdzie można by trzymać rower, z którego wystaje 4,5-metrowy pręt? Oczywiście w zamyśle ustawodawcy miało to sprawić, że rowerzysta będzie bardziej widoczny dla kierowców ciężarówek. Na szczęście propozycja nie przeszła – rowerzyści w Missouri nie muszą wciągać flagi na maszt.

Zakaz szybkiej jazdy na rowerze w Londynie

Dlaczego wolimy dojeżdżać do pracy rowerem? Dla wielu osób jest to po prostu sposób na poćwiczenie przed pracą lub włączenie hobby do codziennego rozkładu zajęć. Rower jest szybszy niż jakakolwiek alternatywa, można przejeżdżać przez parki, nie ma korków, nie ma ludzi, z którymi trzeba by się gnieść w metrze. Dla londyńskich rowerzystów prędkość nie jest jednak atutem, ponieważ w stolicy Wielkiej Brytanii obowiązuje surowe prawo zabraniające szybkiej jazdy. W niektórych częściach miasta przepisy zakazują poruszania się na rowerze z prędkością przekraczającą 8 mil na godzinę (13 km/h). Zgadujemy, że biegania też zakazano, bo bez wątpienia da się biec szybciej. W większości pozostałych miejsc prędkość ograniczono do przyzwoitych 20 mil na godzinę (33 km/h). Takie ograniczenie wciąż pozostawia dużo do życzenia, ale przynajmniej pozwala się nieco rozpędzić.

Rowerzyści nie mogą przekraczać prędkości 65 mil na godzinę (Connecticut)

Na drugim krańcu tego spektrum znajduje się stan Connecticut, gdzie rowerzystom zabrania się jazdy z prędkością większą niż 65 mil na godzinę (czyli prawie 105 km/h). Kto według prawodawcy miałby tak pędzić? W dodatku Connecticut jest raczej płaskie, więc jeśli potrafisz zasuwać z prędkością 105 km/h, choćby tylko przez 20–30 sekund, zdecydowanie powinieneś powalczyć o zieloną koszulkę Škoda na Tour de France. Porównajmy: najwyższa prędkość, jaką kiedykolwiek odnotowano podczas Wielkiej Pętli, to 101,5 km/h (63,1 mil na godzinę) na zjeździe z Col de Vars w 2019 roku – a jak już wspomnieliśmy, w Connecticut nie ma takich wzniesień.

Zakaz jazdy na rowerze w basenie (Los Angeles)

Lubicie w słoneczną niedzielę wybrać się na przejażdżkę w basenie? My też nie, bo nikt przy zdrowych zmysłach tego nie robi. A jednak prawodawcy z Los Angeles uznali za konieczne ustanowienie przepisu zabraniającego takiego zachowania. Zgadujemy, że jakiś nastolatek wybrał się na publiczny basen z rowerem tylko po to, by móc głośno powiedzieć: „Prawo mi tego nie zabrania!”. Oczywiście nikt nie pyta, gdzie wówczas byli jego rodzice. Jak to w ogóle możliwe? Trzeba wskoczyć do środka w kombinezonie do nurkowania czy wystarczy kręcić się po płyciznach? Techniczne szczegóły tego misternego psikusa są nieco zagmatwane.

Zejdź z roweru, żeby przepuścić samochody (Dakota Południowa)

Ciało ustawodawcze Dakoty Południowej najwyraźniej pozazdrościło Missouri 4,5-metrowego drąga i postanowiło uprzykrzyć życie rowerzystom jeszcze bardziej absurdalnym żądaniem. Każdy rowerzysta powinien zsiąść z roweru, jeśli zbliża się do niego inny pojazd. Propozycja ta, jak można się domyślać, nie spotkała się z entuzjazmem społeczności cyklistów w Dakocie Południowej. Koniec końców projekt nie wszedł w życie.

Zawsze trzymaj kierownicę przynajmniej jedną ręką (Australia)

Na pierwszy rzut oka brzmi to rozsądnie. Podczas jazdy zawsze trzeba mieć możliwość zatrzymania się. Jednak każdy, kto kiedykolwiek jeździł w większej grupie na długim dystansie, wie, że od czasu do czasu każdemu się może zdarzyć chwila jazdy bez trzymanki. Puszcza się kierownicę na moment, żeby zapiąć kurtkę, pociągnąć łyk z bidonu czy po prostu pozwolić dłoniom odpocząć. Jeśli zobaczy to policjant, zapłacimy mandat. To zła wiadomość dla wszystkich małych Australijczyków, którzy chcą pochwalić się swoim mamom jazdą bez trzymanki. Co prawda nie wiadomo, czy sześciolatek zostałby ukarany mandatem, ale lepiej nie ryzykować.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl