Szybciej, wyżej, dalej… Tak się bije niesamowite rowerowe rekordy!

Autor: Piotr Nowik

Gdy najlepsi kolarze świata chwilowo usuwają się na drugi plan, na rowerowej scenie zaczynają pojawiać się śmiałkowie od bicia rekordów. Jeden z nich – Filippo Ganna – niedawno ustanowił rekord świata w jeździe godzinnej.

Kolarski sezon można praktycznie uznać za zakończony. Za nami już wszystkie największe toury i wszystkie wyścigi z cyklu UCI World Tour, więc zawodnicy powoli zaczynają myśleć o roztrenowaniu i urlopach. Nie oznacza to jednak, że w kolarskim świecie nie dzieje się nic ciekawego.

Rower jak motor lub choinka

Śmiałkowie bijący rowerowe rekordy często nawet nie są zawodowymi kolarzami. Zdarzają się wśród nich konstruktorzy czy nawet kaskaderzy, jak np. Elias Schwärzler, który kilka miesięcy temu pobił rekord świata w prędkości jazdy na rowerze. Austriak rozpędził maszynę do 272 km/h, ale pod nazwą „maszyna” kryje się coś więcej niż rower, ponieważ jego jednoślad ciągnięty był przez motocykl. A wyglądało to tak:

Wielu fanów kolarstwa wyczyn Schwärzlera traktuje z przymrużeniem oka, bo z siłą nóg ma on niewiele wspólnego. Niewiele wspólnego z zawodowym kolarstwem ma też rower skonstruowany przez Adama Zdanowicza, choć Polakowi pomysłowości nie można odmówić.

Absolwent i Honorowy Ambasador Politechniki Białostockiej pobił bowiem rekord Guinnessa w kategorii „Najwyższy jeżdżący rower na świecie”.

– Na rowerze w kształcie kolorowej, podświetlanej choinki o wysokości 7 metrów przejechał ponad 100 metrów – można przeczytać na stronie uczelni.

Rower powstał w ramach projektu „Śmieć dla jednego, skarb dla drugiego”, a bicie rekordu miało również cel charytatywny.

Zawodowy kolarz z prestiżowym rekordem

Rekord, który jest najbliższy fanom zawodowego kolarstwa, został z kolei pobity przez włoskiego zawodnika Filippa Gannę. Niespełna miesiąc temu kolarz grupy Ineos Grenadiers zmierzył się z rekordem w jeździe godzinnej. Na miejsce rywalizacji wybrał tor w Grenchen, a zasady były proste – Włoch przez godzinę pedałował ile sił w nogach, a celem było pobicie osiągnięcia Brytyjczyka Daniela Bighama, który w poprzednim roku na tym samym obiekcie w godzinę przejechał 55,548 km.

Próba Ganny zakończyła się sukcesem, bo w 60 minut pokonał 56,792 km, czyli pobił rekord o ponad kilometr.

Należy jednak pamiętać, że bicie rekordu przez Gannę to nie była kolarska zachcianka poprzedzona zwykłym okresem przygotowawczym, ale wieloletni proces przystosowywania organizmu do nadludzkich wysiłków. 26-letni zawodnik to bowiem dwukrotny mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas (2020, 2021), czterokrotny złoty medalista MŚ w torowym wyścigu na 4 km na dochodzenie oraz mistrz olimpijski z Tokio w torowym wyścigu drużynowym. Włoch jest zresztą tak szybki, że od rywali z peletonu otrzymał przydomek „Top Ganna”.

– Dziękuję wszystkim za wspaniałe wsparcie. Pobicie tego rekordu to coś niesamowitego – przyznał Ganna, gdy mógł się już poszczycić tytułem rekordzisty w jeździe godzinnej.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl