Hiszpańska Vuelta – wyścig marzenie byłego skoczka narciarskiego

Autor: Bartosz Huzarski

Primož Roglič wygrał 76. edycję wyścigu Vuelta a España, który 14 sierpnia rozpoczął się w Burgos. Po pokonaniu 3714 km podzielonych na 21 etapów to słoweński były skoczek narciarski miał najlepszy czas ze wszystkich, którzy dotarli do mety ostatniego etapu w Santiago de Compostela.

O zwycięscy 76. edycję wyścigu Vuelta a España

Powiedzieć, że Roglič miał najlepszy czas ze wszystkich i był najlepszym zawodnikiem tego wyścigu, to jak nic nie powiedzieć. Na szczególną uwagę zasługuje styl, w jakim 31-latek z Team Jumbo-Visma przejechał te trzy tygodnie. Po wspaniałym otwarciu w Burgos, podczas jazdy indywidualnej na czas, mistrz olimpijski w tej specjalności nie dał szans rywalom i wyraźnie pokazał, że jest doskonale przygotowany i będzie niesamowicie groźny. Pierwszy cios zadał rywalom już pierwszego dnia rywalizacji – nie można sobie wymarzyć lepszego początku. W tym roku szczęście sprzyjało Rogličowi, który znany jest z tego, że w najmniej oczekiwanym momencie potrafi się przewrócić i w jednej sekundzie pogrzebać szanse na wygraną. Primož rozpoczął wyścig bardzo dobrze i doskonale go skończył – triumfował na ostatnim z etapów, którym była rywalizacji w jeździe indywidualnej na czas. Łącznie na konto Słoweńca zapisujemy cztery wygrane etapowe, a wydawać by się mogło, że sporo z całej puli do wzięcia oddał swoim rywalom. To ocieplenie wizerunku czy wyciągnięte wnioski z innych wyścigów? Tego nie wiem, ale taki styl podoba mi się bardziej. Jak widać, nie tylko karma, ale i dobro wraca. Dla Rogliča był to trzeci sukces w hiszpańskiej Vuelcie. Po latach 2019 i 2020 znów stanął na najwyższym stopniu podium – piękny hat-trick. Wielkie gratulacje.

Clement Champoussin
© Profimedia

 

Vuelta a España, czyli niełatwe wyzwanie 

Sama Vuelta to ulubiony wyścig większości zawodowego peletonu. Oczywiście każdy z Grand Tourów jest piękny na swój sposób, ale to Vuelta zbiera najlepsze opinie wśród zawodników. Gdy sam się ścigałem, również mnie Vuelta podobała się najbardziej. Czuję do niej pewien dziwny sentyment, gdyż był to ostatni profesjonalny wyścig w moim życiu. Do tego przedwcześnie zakończony, bo na 10. etapie prowadzącym do Lagos de Covadonga w Asturii zaliczyłem kraksę, w której złamałem obojczyk i łopatkę. Jako ciekawostkę wtrącę tutaj, że było to moje pierwsze złamanie w karierze, co jest niemałym sukcesem, gdy spojrzy się na ogólną liczbę urazów w peletonie i liczbę lat, które spędziłem na rowerze.

Gino Mäder
© Profimedia

Vuelta jest fajna, bo jest zdecydowanie bardziej spokojna, etapy są krótsze, ale wymagające i dynamiczne. Do tego hiszpański klimat udziela się wszystkim bardzo szybko i kolarstwo, które jest sportem nerwowym, a zarazem bardzo poukładanym, również łapie tu trochę luzu. Wyścig słynie z tego, że często szanse na występ w swoim pierwszym trzytygodniowym wyścigu dostają młodzi zawodnicy, którzy wracają do domów z ogromnym bagażem doświadczeń.

Polacy podczas Vuelta a España

Tegoroczny największy hiszpański wyścig był również szczęśliwy dla Polaków. Jadący bez presji wyniku w klasyfikacji generalnej oraz bez zdecydowanego faworyta w swojej drużynie, Rafał Majka wygrał etap. To bardzo ważne i potrzebne zwycięstwo – nie tylko całemu naszemu kolarstwu, ale również samemu zawodnikowi. Tęskniliśmy za takim właśnie Rafałem i fajnie, że udało mu się wrócić i wygrać 15. etap tegorocznej Vuelty. Dla Polaka jest to drugi triumf w historii tego wyścigu, a piąty w wyścigach trzytygodniowych. Drugi z zawodników z biało-czerwoną flagą przy nazwisku, Cesare Benedetti, który po otrzymaniu polskiego obywatelstwa automatycznie mógł się zgłosić do Polskiego Związku Kolarskiego o nową licencję, zakończył wyścig na 107. miejscu. Cesare był widoczny, pomocny drużynie, ale trzytygodniowe zmagania w Hiszpanii przejechał bez większych osiągnięć. Wspomniany Rafał Majka finalnie uplasował się na 21. miejscu, ale jeszcze raz należy podkreślić, że nie jechał z celem osiągnięcia jak najlepszego wyniku w klasyfikacji generalnej.

Kolejnym mocnym akcentem w kolarstwie pochwalić się może również Škoda, gdyż to właśnie nasza flota zabezpieczała wyścig. Samochody dla komisji sędziowskiej, dyrektora wyścigu, służb zabezpieczających zmagania i oczywiście czerwony ENYAQ iV na czele peletonu. To był kolejny wielki test, trzytygodniowy sprawdzian nowej technologii oraz wszechstronności w pełni elektrycznego SUV-a ŠKODY. Może nie było tu takiego rozmachu jak na Tour de France, który jest wyścigiem znacznie większym, ale Škoda udzieliła organizatorom bardzo mocnego wsparcia. Dziesiątki samochodów musiało przez trzy tygodnie pokonać około 7000 km – to bardzo duże przedsięwzięcie, ale nie od dziś wiadomo, że We Love Cycling.

Najlepsza dziesiątka tegorocznej edycji:

  1. ROGLIČ Primož – Team Jumbo-Visma, 83:55:29
  2. MAS Enric – Movistar Team, 4:42
  3. HAIG Jack – Bahrain – Victorious, 7:40
  4. YATES Adam – INEOS Grenadiers, 9:06
  5. MÄDER Gino – Bahrain – Victorious, 11:33
  6. BERNAL Egan – INEOS Grenadiers, 13:27
  7. DE LA CRUZ David – UAE-Team Emirates, 18:33
  8. KUSS Sepp – Team Jumbo-Visma, 18:55
  9. MARTIN Guillaume – Cofidis, Solutions Crédits, 20:27
  10. GROßSCHARTNER Felix – BORA – hansgrohe, 22:22

 

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl