Ryszard Szurkowski nie żyje. Kochały go miliony Polaków

Autor: Piotr Nowik

Dla niego setki tysięcy ludzi wychodziło na ulice i czekało na kolejne sukcesy, którymi hojnie obsypywał polski sport. W wieku 75 lat zmarł wybitny kolarz Ryszard Szurkowski.

Trzykrotny mistrz świata, dwukrotny wicemistrz olimpijski, czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju. I człowiek, który oprócz rywali, musiał zmagać się również z trudami życia codziennego.

„Słowa nie są w stanie wyrazić tego, jak wielka jest to strata dla polskiego sportu. Ryszard Szurkowski – nasz najlepszy kolarz wszech czasów – odszedł dziś rano. Mistrz świata, wojownik, wspaniały człowiek. Ryszard, będziemy za  Tobą tęsknili… Spoczywaj w pokoju” – w taki sposób pożegnano Szurkowskiego na oficjalnym profilu Tour de Pologne.

„Legenda. Najlepszy polski kolarz w historii. Ryszard Szurkowski, spoczywaj w pokoju” – napisał z kolei Michał Kwiatkowski.

W latach 70. nie było Polaka, który nie znałby Szurkowskiego. Ludzie w radiu nasłuchiwali relacji z wyścigów z jego udziałem, a szczęśliwcy podziwiali jego dostojną jazdę w telewizji. A gdy nadarzała się okazja, tłumnie wychodzili na ulice, by móc spotkać polskiego mistrza.

– Nie chcę wyjść na zarozumiałego, ale… Podam tylko jeden przykład – podczas Wyścigu Pokoju na dawnym Stadionie Dziesięciolecia było 100 tys. ludzi, a drugie tyle stało na drodze do hotelu, gdzie mieszkaliśmy. Nie chodziło jednak tylko o mnie, ale w ogóle o polski sport – mówił skromnie pan Ryszard w wywiadzie dla WeLoveCycling.

Prawda jest jednak taka, że ludzie szaleli na jego punkcie, bo w trudnych politycznie czasach sprawiał, że o Polsce wciąż było głośno. Zdominował Wyścig Pokoju, który w skali trudności i prestiżu był porównywany z Tour de France. W Wielkiej Pętli Szurkowski nigdy jednak nie pojechał, a stała za tym polityka. Pan Ryszard otrzymywał bowiem wiele propozycji dołączenia do zawodowych kolarzy, ale…

– Przychodziło sporo ofert, ale większość lądowała w szufladzie, o której istnieniu nawet nie wiedziałem… Wówczas nie miało się tego, co chciało się mieć, tylko to, co państwo dawało […] W Polsce było wielu zawodników, którzy mogliby wygrywać etapy na Tour de France. Mogliśmy się tylko pocieszać, że ci, którzy wtedy wygrywali w Wielkiej Pętli, przegrywali z nami na wyścigach, w których mogliśmy jechać. Oni byli nazywani zawodowcami, ale spokojnie byśmy sobie z nimi poradzili. Oni też doskonale o tym wiedzieli. Mówili, że byłoby fajnie, gdybyśmy pojechali wszyscy razem, ale z drugiej strony mieliby problemy z wygrywaniem – wspominał Szurkowski.

W Polsce cieszył się wielkim szacunkiem i sympatią. W plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca XXX-lecia zajął drugie miejsce, za multimedalistką Ireną Szewińską. W biografii „Wyścig” (wydawnictwo SQN) wyliczył, że rocznie wygrywał od 22 do 30 wyścigów, a łącznie w karierze zaliczył ponad 400 zwycięstw!

Czasami miał już jednak dość popularności i wówczas musiał chować się przed kibicami. Ale nawet na emeryturze zdarzało się, że ktoś podchodził, dziękował i prosił o autograf. Zresztą nieprzypadkowo Rafał Majka dziś pożegnał Szurkowskiego tym zdjęciem:

„Świetny człowiek, wspaniały sportowiec. Dziękujemy!” – napisał Majka.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl