Jazda na rowerze i zdrowie psychiczne – jak się ze sobą łączą?

Autor: Megan Flottorp

Dużo mówimy o zaletach jazdy na rowerze i jest ich faktycznie sporo: poprawia ogólną sprawność fizyczną i korzystnie wpływa na pracę serca, buduje mięśnie, zmniejsza stres, a nawet pomaga walczyć z zespołem stresu pourazowego. Kiedy jednak angażujesz się w sport publicznie, pojawia się ogromna presja, która może się odbić na pewności siebie. Parę miesięcy temu społeczność rowerowa była zszokowana tragiczną śmiercią Kelly Catlin. Ta utalentowana zawodniczka olimpijska miała zaledwie 23 lata. Chociaż okoliczności, które doprowadziły ją do stanu, w którym poczuła, że jedynym wyjściem jest samobójstwo, nigdy nie będą znane większości z nas, to istnieją pewne aspekty jej zmagań, z którymi wiele osób może się utożsamić.

 

Oprócz doceniania zalet kolarstwa ważne jest, żeby rozmawiać również o mentalnych kosztach, których może przysporzyć jazda na rowerze, oraz o tym, jak stawić czoła negatywnym skutkom, kiedy się pojawią. Rowerzyści niezależnie od wieku, poziomu umiejętności i rodzaju kolarstwa, który uprawiają, napotykają wiele trudności na ścieżce swojego sportowego rozwoju. Porozmawialiśmy z trzema kobietami na temat związku pomiędzy jazdą na rowerze a samopoczuciem psychicznym oraz o tym, co robią, aby zachować pomiędzy nimi odpowiednią równowagę.

 

Zaczęłam mieć obsesję na punkcie danych

 

Emma W. jest pielęgniarką, matką i rowerzystką. Od ponad dekady jeździ regularnie i ceni rower za to, że pomaga jej utrzymać formę i ustabilizować nastrój.

Zalety jazdy na rowerze są niepodważalne, ale czy miała ona jakikolwiek negatywny wpływ na Twoje zdrowie psychiczne?

– Tak. Był czas, kiedy zaczęłam mieć obsesję na punkcie danych. Zwracałam większą uwagę na aplikacje Strava i Garmin niż na cudowne otoczenie. Powiedziałabym, że jeśli mało rywalizujesz, ale osiągasz dobre wyniki, jak ja, to naprawdę łatwo jest wciągnąć się w obsesję na punkcie danych na temat własnych osiągów i zapomnieć o tym, dlaczego przede wszystkim jeździsz.

Co zrobiłaś, żeby rozwiązać te problemy?

– Teraz mam rowerowy team, który jeździ wyłącznie w celach charytatywnych. Nie interesują mnie kluby kolarskie, ponieważ nie mam dobrych doświadczeń z jazdy w takim tłumie. Jestem również członkinią organizacji People For Bikes, w której opowiadam, jak jazda na rowerze pomogła mi w walce z depresją. Zauważam, że istnieje ogromna presja na konkurowanie ze sobą, jestem naprawdę zasmucona utratą Kelly Catlin. Myślę, że jeśli każdy odnajdzie swoje prawdziwe powołanie i będzie robił coś, co sprawia mu przyjemność, to pozwoli to nam, ludziom, utrzymać się na tej ziemi. Zachowanie równowagi pomiędzy pracą a życiem jest trudne, ale teraz wiem, że ważne jest, aby otaczać się ludźmi, którzy cię wspierają i nie boją się do ciebie dzwonić, gdy jesteś dla siebie zbyt surowy. Jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, to cisza jest najbardziej zabójcza.

Wywieram na siebie presję, żeby mieć lepsze wyniki, i nie wierzę w siebie

Avril A. jest księgową ze Szkocji i jeździ na rowerze przez całe życie. Jest zapaloną kolarką górską, a nieco ponad cztery lata temu zaczęła uprawiać kolarstwo szosowe. W tym czasie dołączyła do lokalnego klubu i poprawiła swoje wyniki, wygrała TT klubu w 2018 roku.

Czy zaczęłaś stawiałaś czoła wyzwaniom, odkąd stałaś się bardziej rywalizująca?

– Nadal wywieram na siebie dużą presję, żeby mieć wyniki, i często stwierdzam, że brakuje mi pewności siebie, jednak powoli się to poprawia. Kiedy zaczynałam, jeździłam tylko z moim mężem i dziećmi, teraz mam zupełnie nową grupę przyjaciół, którzy mnie wspierają – wspaniale jest dzielić swoją pasję z ludźmi o podobnych poglądach.

Jakie masz rady dla innych rowerzystów, którzy zaczynają odczuwać negatywne skutki presji?

– Uwierz w siebie i swoje umiejętności, dołącz do lokalnego klubu rowerowego i nawiąż kontakty z ludźmi. Z mojego doświadczenia wynika, że ​rowerzyści są entuzjastyczni, otwarci na innych i pomocni na drodze. Dołączenie do klubu było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłam. Byłam zdenerwowana i przestraszona, zastanawiałam się, czy będę wystarczająco dobra i czy będę w stanie dotrzymać kroku pozostałym. Jazda w grupie była bardzo zniechęcająca, ale teraz korzyści znacznie przewyższają wszelkie moje obawy. Reasumując: przede wszystkim ciesz się i pamiętaj, że każdy musiał kiedyś zrobić pierwszy krok.

Moja zdolność do postępów w treningu spadła

Sara Z. zaczęła ćwiczyć na rowerze stacjonarnym ponad 20 lat temu i ważyła wówczas 107 kg. Przez dwa lata schudła do 79 kg i to ona prowadziła zajęcia. Obecnie ma na swoim koncie uczestnictwo w wielu wydarzeniach i wycieczkach rowerowych, prowadzi także zajęcia jazdy na rowerze stacjonarnym trzy razy w tygodniu.

Jakie było największe wyzwanie mentalne, które napotkałaś podczas swojej przygody z rowerem?

– Moje ciało się starzeje, a moja zdolność do postępów w treningu osłabła. Nie wiem, czy to z powodu zmian hormonalnych, skumulowanych obrażeń czy stresu. Moje postrzeganie spadku formy wpływa na mój nastrój. Ostatnie miesiące były szczególnie trudne, ponieważ w listopadzie złamałam rękę, a ból nerwów ograniczał treningi w pomieszczeniu. Przytyłam w miejscach, z którymi nie miałam problemów w poprzednich latach, a to, co widzę w lustrze, nie pasuje do tego, jak wyglądałam w zeszłym roku. Obecnie nie czuję się silna i nie lubię słyszeć, że powrót do formy zajmie miesiące. Frustrujące i przygnębiające jest to, że pożegnałam już tę grubą kobietę, którą byłam w okolicy trzydziestki, aby stać się fit w wieku 40 lat, a teraz, zbliżając się do pięćdziesiątki, czuję się tak samo bez formy jak podczas pierwszej lekcji jazdy na rowerze w 2000 roku.

Pokonanie kontuzji jest zdecydowanie dużym wyzwaniem. Co jeszcze robiłaś, żeby sobie poradzić?

– Każdego dnia mówię sobie, żeby po prostu pedałować dalej. Nawet profesjonaliści potrzebują miesięcy, żeby dojść do siebie. (To nie zawsze działa, ale wsiadanie na rower treningowy, nawet na pół godziny, dostarcza mi endorfin). Pamiętam, jak zakochałam się w rowerze i jak zainspirowało mnie to do dzielenia się tą pasją.

A jaka jest twoja motywacja do jazdy na rowerze, którą chcesz się podzielić?

Dziewczyno, właśnie kupiłaś rower – wsiadaj na niego i ruszaj w drogę. Zauważ, jak porusza się twoje ciało i jak silna jesteś, kiedy dajesz z siebie wszystko. Poczuj wiatr we włosach i wolność. Oddychaj, a następnie przyspieszaj. Szukaj swojego potencjału, dowiedz się, kim jesteś, a potem wykorzystaj tę wiedzę w każdym aspekcie swojego życia.

Pokonywanie przeszkód psychicznych

Podczas jazdy na rowerze często wraca się do tego, za co się go pokochało. Jak pokazują historie tych trzech kobiet, dzielenie pasji ze społecznością, pozytywne rozmowy i przejażdżka każdego dnia często wystarczają, żeby przezwyciężyć obniżony nastrój. Ale czasami trzeba się cofnąć i zrobić sobie przerwę. Słuchaj swojego umysłu i ciała i nigdy nie bój się prosić o pomoc i wsparcie. Jedną z największych zalet kolarstwa jest bycie częścią dużej, troskliwej społeczności. Bądźmy dla siebie życzliwi i pomagajmy sobie, żeby jazda rowerem była pozytywnym doświadczeniem dla wszystkich rowerzystów.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl