Bartosz Huzarski: Relacja z 2019 Gran Fondo World Championships Poznań

Autor: Bartosz Huzarski

Za nami historyczne, gdyż pierwsze, Mistrzostwa Świata Gran Fondo w Polsce. Coroczna impreza Škoda Poznań Bike Challange która zazwyczaj była jednym z etapów eliminacji do tej najważniejszej mistrzowskiej imprezy,  po latach starań otrzymała prawo organizacji finału. Dwa dni ścigania o tytuły Mistrzyń i Mistrzów Świata swoich kategorii wiekowych za nami. 

Cała impreza skupiona była wokół Międzynarodowych Targów Poznańskich, na których przy okazji zawodów odbyły się pierwsze targi Poznań Bike Show (o nich kiedy indziej). Na terenie Targów organizator przygotował obszerne i bardzo dobrze działające biuro zawodów z najlepszą ekipą sędziowską jaką można sobie wymarzyć. Pod dowództwem Pana Tomasza Cichego, sędziego UCI, oraz jego zespołu wszystkie zawody są sędziowane bardzo rzetelnie – nie inaczej było w Poznaniu. Czwartkowa jazda indywidualna na czas odbyła się na obiekcie Autodromu Bednary Driving Center i liczyła 18,3 km. Tutaj do głosu doszli najlepsi specjaliści w walce z czasem. Gdy zegar tyka, a o być albo nie być decydują sekundy, nie ma czasu na zwątpienie i późniejsze nadrabianie strat. Podczas jazdy indywidualnej na czas każdy jedzie to co ma pod nogą (taki kolarski slang) od startu do mety, choć nawet na trasie o długości mniej niż 19 km warto mieć taktykę oraz strategię rozłożenia sił. Zawodnicy oczywiście zgodnie z nazwą rywalizacji, całą trasę muszą pokonywać indywidualnie, tak samo wygląda procedura startowa, czyli każdy startuje indywidualnie według wcześniej opublikowanej listy – starty następują co 30 sekund.

Najlepszy czas dnia uzyskał zawodnik ze Stanów Zjednoczonych Brock Mason, który założony dystans przejechał w czasie 23:08.69 i uzyskał średnią prędkość 46,66 km/h. Wynik jak na zawodnika nie ścigającego się zawodowo bardzo dobry. Warto tutaj odnotować trzeci czas dnia Mirosława Wójciaka ze stratą 19 sekund do Masona oraz Piotra Klina, który ze stratą 20 sekund był 4 open. Tak świetne otwarcie Mistrzostw Świata dało naszym reprezentantom pierwsze miejsce w kategorii wiekowej M40-44 – Wójciaka, oraz drugie miejsce w kategorii wiekowej M19-34 Piotra Klina, który jest aktualnym rekordzistą świata amatorów w jeździe godzinnej na torze. Brązowe medale zawisły ponadto na szyjach Mirosława Jaszowskiego oraz Ksawerego Leszczyńskiego. Reprezentacja żeńska nie pozostała dłużna panom i koszulkę z tęczą Mistrzyni Świata założyła na scenie głównej Ewa Bańkowska, która z czasem 25:44 zajęła 118 miejsce open na wspólnej liście damsko-męskiej. Tak więc Pani Ewa pozostawiła w pokonanym polu kilkuset mężczyzn gdyż tego dnia do rywalizacji przystąpiło ponad 430 zawodników. Cała impreza ITT zamknęła się w sześciu godzinach.

Po dwóch dniach przerwy, podczas których zawodnicy z 46 krajów świata zwiedzali Poznań i jego okolice nadszedł dzień wyścigów ze startu wspólnego. Z podziałem na sektory wiekowe i dwa dystanse Medio Fondo o długości 107,7 km oraz Gran Fondo o długości 150,9 km ruszyły emocje wyścigowe, które doskonale znamy. O godzinie 8:50 wyruszył na trasę pierwszy sektor, a każdy kolejny w odstępach siedmiominutowych, to dla bezpieczeństwa uczestników oraz zgodnie z wymogami UCI. Runda, którą przygotował organizator zgodnie z restrykcyjnymi przepisami Międzynarodowej Unii Kolarskiej była płaska i wietrzna, w końcu byliśmy w Poznaniu, więc gór tutaj szukać na próżno. Płaska trasa bywa niebezpieczna, choć o tym decydują już sami zawodnicy głównie poprzez swój styl jazdy i doświadczenie. Wyścig o wysokiej randze dodatkowo podkręcał atmosferę nerwowości, a przy wiejącym wietrze każdy szukał jak najlepszego miejsca w grupie, dało się to odczuć i zauważyć już na starcie, kiedy to najlepsze miejsca w sektorach były zajęte na długo przed gwizdkiem startera.

W tym roku w Poznaniu wystartowała wyselekcjonowana grupa zawodników. Prawo startu w finale Gran Fondo mają tylko te osoby, które na poszczególnych eliminacjach meldowały się na mecie odpowiednio wysoko. Uzyskanie tzw. slota nie było wcale takie proste, a dodatkowo odstraszała trochę narzucona przez Międzynarodową Unię Kolarską opłata startowa. Tak czy siak frekwencja dopisała a różnorodność koszulek na starcie naprawdę cieszyła. Tak jak już pisałem, zawodnicy 46 narodowości z całego świata zjechali się do Poznania. W śród nich tak odległe lokalizacje jak Kanada, Nowa Zelandia, Meksyk czy Japonia. Nie mniej jednak najbardziej liczne grupy były z Belgii, Austrii i Wielkiej Brytani. Trasa niedzielnego ścigania sprzyjała zawodnikom szybkim, nauczonym odnaleźć się przy warunkach przypominających wyścig typowo Belgijski. Myślę, że zabrakło tylko bruku ewentualnie jakiegoś odcinka szutru. Każdy kto po wyścigu dotarł na metę opowiadał to samo – tak szybko w tym roku jeszcze nie jeździłem, pierwsza godzina wyścigu to ponad 50 km/h średnia prędkość, ranty, ranty i jeszcze raz ranty. Niestety, ale o kraksach też mówiło się sporo, ryzyko jest wpisane w uprawianie każdego sportu na poziomie wyczynowym lub już prawie wyczynowym, a raczej mało kto startując w wyścigu o randze Mistrzostw Świata był tego dnia na rowerowej przejażdżce.

Zgodnie z przewidywaniami świetnie na tej trasie radzili sobie Belgowie, których reprezentant wygrał w open wyścig Gran Fondo. Maxim Pirard jadący w kategorii 19-34 osiągnął czas 3:22.22 i był najlepszy z uciekającej grupy. Różnice na mecie były minimalne co jeszcze raz podkreśla poziom sportowy imprezy. Zagraniczni kolarze dali popis ścigania gdyż dopiero na 16 miejscu uplasował się najlepszy z biało-czerwonych Mariusz Pałyga który stracił do zwycięscy 39 sekund. Jednak nie tylko open liczy się na takiej imprezie, gdyż byłoby to po prostu nie fair, dlatego dzięki podziałowi na kategorie wiekowe Polacy zdobyli dwa złote medale. Wśród Pań w swojej kategorii wiekowej znów najlepsza okazała się Ewa Bańkowska, która dołożyła kolejne złoto do swojej kolekcji. Panów na najwyższym stopniu podium w kategorii wiekowej M40-44 reprezentował Grzegorz Golonko.

Na dystansie Medio Fondo, który przeznaczony był dla zawodników starszych sukces w wyścigu open świętował Rosjanin Vladimir Kuznetsov a wśród Pań najlepsza była Dunka Janni Bormann, która o ponad dwie minuty wyprzedziła legendę kobiecego kolarstwa Jeannie Longo z Francji.

Wszystkie dekoracje odbyły się na scenie głównej ustawionej na terenie Międzynarodowych Targów, każdemu zwycięzcy odegrano hymn narodowy, ale dla nas najważniejszy jest fakt, że tego dnia Mazurek Dąbrowskiego usłyszeliśmy dwa razy. Serdecznie gratuluję wszystkim którzy podjęli się startu w tym wyścigu, na pewno było to dla Was nie lada przeżycie, w końcu nie na co dzień mamy do czynienia z zawodami tak wysokiej rangi i to jeszcze tak blisko domu.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl