Jak przejeździć zimę z uśmiechem na twarzy bez korzystania z trenażera

Autor: Piotr Szwedowski

Nie od dziś wiadomo, że zima nieszczególnie sprzyja jeździe na rowerze. W naszym klimacie musimy zaakceptować to, że przez około sześć miesięcy w roku mamy do czynienia z zimnem albo przynajmniej chłodem. Niska temperatura to czynnik, który często idzie w parze z różnymi opadami. Kolarstwo górskie to sport nieodzownie połączony z naturą, a uprawianie go w różnych warunkach i o różnych porach roku pozwoli nam w pełni poznać jego uroki.

Naturalnie pierwszą rzeczą przychodzącą na myśl w temacie zimowego rowerowania jest ubiór. Ten temat omawialiśmy wcześniej w filmie, więc w poniższym tekście go pominiemy.

Zacznijmy od: przyjęcia codziennej dawki witaminy D, przygotowania mentalnego, odpowiedniego zaplanowania trasy oraz dobrania towarzystwa do jazdy.

Doświadczenie nauczyło mnie, aby w trakcie sezonu jesienno-zimowego obniżyć oczekiwania i poziom ekscytacji przed samym wyjściem na rower. Naprawdę trudno jest zaliczyć legendarną jazdę bogatą w przyjemne doznania ze zjazdów czy skoków, gdy brniemy w śniegu albo – co gorsza – błocie. Lepiej nastawić się na odbycie treningu (fizyczny wycisk) albo podziwianie piękna zimowej przyrody. To z pewnością zaoszczędzi nam rozczarowań i frustracji.

Wielu z nas lubi jeździć w pojedynkę, ale zimą sprawdzony kompan do jazdy to podstawa. Dobra atmosfera i dużo śmiechu uczynią nawet z najgorszej pogody jedynie dodatek do sympatycznej jazdy. Duży wpływ na całokształt wrażeń ma planowanie trasy, które zimą jest szczególnie ważne. Zasada numer jeden to trzymać się lasów i unikać otwartych przestrzeni. Las uchroni nas od przenikliwego wiatru i szybkiej utraty ciepła. Pamiętajmy, aby trzymać się w miarę blisko bazy. Lepiej zrobić kilka krótszych, ale treściwych pętli, niż ryzykować utratę sił w trakcie przebijania się przez śniegi z dala od domu czy auta.

 

Najlepiej gdy zaplanujemy sobie trasę w miarę interwałową, co pozwoli nam szybko się rozgrzać i nie tracić ciepła na długich zjazdach czy odcinkach prostych. Pamiętajmy o tym, że spora część naszej energii przeznaczana jest na utrzymanie ciepła, więc mamy jej relatywnie mniej na samą jazdę.

Na własnym przykładzie sprawdziłem, że na zimowych wojażach najlepiej sprawdza się prosty i w miarę tani rower. Błoto zmieszane z solą i śnieg nie służą skomplikowanym rozwiązaniom technicznym w rowerach górskich. Zamartwianie się o zużywające się w zastraszającym tempie bardzo drogie zawieszenie lub wielorzędowy napęd z pewnością nie wpłynie pozytywnie na nasze wrażenia z jazdy. Dlatego jeżeli mamy taką możliwość, dobrze mieć na ten czas swój stary rower albo coś, czego nie będzie nam szkoda. Na zdjęciu (fot. 2) pokazany jest rower typu Fat-bike, który teoretycznie stworzono do jazdy po śniegu i piachu. Zrobiłem wiele kilometrów na takim sprzęcie i szczerze wątpię w jego szczególne śnieżne zalety. Osobiście na jesień i zimę preferuję starego poczciwego „przełaja” albo prosty rower górski typu hardtail (sztywna rama).

Kilka sezonów wstecz, gdy nie miałem jeszcze obowiązków rodzinnych, spędzałem całe zimy w ciepłych krajach na codziennych rowerowych treningach. To rozwiązanie jest optymalne, ale oczywiście trudne do zrealizowania. Fajną alternatywą są zorganizowane rowerowe wyjazdy do cieplejszych części Europy. Turnus trwa z reguły około tygodnia i jest to świetna odskocznia od polskiej zimy. Bardzo często można pojechać w naprawdę dobrej cenie, a wybór jest szeroki: od miejsc stricte szosowych aż po kultowe trasy MTB na włoskim wybrzeżu.

 

Godne przemyślenia jest znalezienie sobie alternatywnej zimowej dyscypliny sportu, która zapewni nam utrzymanie dobrej formy do wiosny. Najczęściej spotykane jest bieganie lub bieganie na nartach. Oba rozwiązania są świetne, ale z reguły wybierają je rowerzyści z zacięciem wytrzymałościowym. Ci uwielbiający pęd i radość z jazdy oddają się najczęściej desce snowboardowej albo nartom. Jeżdżenie na snowboardzie daje mi tak dużo radości, że wręcz oczekuję na śnieg, a wtedy zima nie dłuży się już tak bardzo.

Na koniec podzielę się z Wami moimi doświadczeniami z trenażerem. Trenażer to popularne urządzenie najczęściej stosowane przez kolarzy szosowych. Zespolone z aplikacjami typu Zwift daje nam możliwość przeprowadzenia kompleksowego treningu w domu. Pamiętam, że gdy zastanawiałem się nad kupnem trenażera i zapytałem o poradę Bartka Huzarskiego, odpowiedział mi tak: „Znając ciebie, skończy się na dwóch treningach”. Rzeczywiście – użyłem trenażera dokładnie dwa razy, nie byłem w stanie z niego korzystać z prostego powodu: jest to dla mnie zbyt nudne. Oczywiście nie oznacza to, że wszyscy będą mieć takie same odczucia. Kluczem do przetrwania zimy jest zorganizowanie sobie stałej aktywności fizycznej, która gwarantuje nam produkcję endorfin.

 

Do zobaczenia na ścieżkach.

Piotr „Szwed” Szwedowski

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl