Tour de France wjechało do jaskini lwa

Autor: Piotr Jawor

Upadki, kraksy i niebezpieczeństwo czyhające na każdym zakręcie – 9. etap Tour de France momentami przypominał wpuszczenie niedźwiedzia w skarpetkach na taflę lodu. Najlepsi zdołali go jednak przetrwać i teraz przygotowują się do walki w górach.

To było jak wjazd do jaskini lwa, połączony z jego drażnieniem, a następnie próbą ucieczki. Etap z Arras Citadelle do Roubaix zgodnie z przewidywaniami dostarczył wielkich emocji, ale zebrał też bolesne żniwo, co odczuli również Polacy.

„O, jest kraksa!”

Każda dyscyplina sportu ma miejsca, które zawodnicy wolą omijać szeroki łukiem. Narciarze mają spis zdradzieckich gór, rajdowcy trasy szczególnie wymagające, a na liście kolarzy pewnie znalazłby się ten etap Tour de France.

I nie chodzi nawet o to, że jest szczególnie męczący, ale wyjątkowo zdradziecki, a za wszystkim stoją brukowane odcinki. Jazda po nich jest wyjątkowo niebezpieczna – każdy ruch kierownicą musi być bardzo ostrożny, a to i tak nie wyklucza wielkiej kraksy. Takie etapy kolarze czasem nazywają mikserem, bo w nich cała klasyfikacja generalna może wywrócić się do góry nogami.

Zawodnicy do przejechania mieli 15 brukowanych odcinków o łącznej długości ponad 20 km. – To będzie bardzo ważny etap, bo wiele może się tam wydarzyć – analizował w rozmowie z We Love Cycling Dariusz Baranowski i miał rację.

O trudach 9. etapu boleśnie przekonał się Rafał Majka. – O, jest kraksa! To jakiś kolarz Bora Hansgrohe, któremu aż wplątał się rower… To Rafał Majka? Tak, to on, na pewno! Kierownica zawodnika Sunwebu wplątała się w tylne koło jego roweru – podnosili głos komentatorzy Eurosportu, gdy kamery pokazywały grupę zawodników walczących nie o czołowe pozycje, ale o uwolnienie swoich rowerów z żelaznego uścisku.

Trudniejszy niż górska wspinaczka

Ale podobnych sytuacji było wiele, bo 9. etap nie wybaczał nawet najmniejszego błędu. W efekcie z wyścigu musiał zrezygnować m.in. Richie Porte (BMC), który upadł już na początku etapu, nabawił się kontuzji barku i po raz drugi z rzędu nie ukończy Wielkiej Pętli. Boleśnie z brukiem zmierzyli się także m.in. Christopher Froome i Michał Kwiatkowski (Team Sky).

– Dla mnie to był cięższy etap niż nawet 6 tysięcy przewyższenia. Cała ekipa robiła wszystko co mogła, ale za szybko wszedłem w jeden zakręt i przewróciłem się. Pod koniec myślałem, że nie dam rady, ale powiedziałem sobie: „Muszę przetrwać dla grupy” – mówił przed kamerami Eurosportu Majka.

Jednak im trudniejszy etap, tym bardziej łakomym kąskiem staje się wygrana, dlatego walka o nią trwała do ostatnich metrów. Zwyciężył Niemiec John Degenkolb (Trek-Segafredo) przed Gregem Van Avermaetem (BMC), który umocnił się na pozycji lidera.

Mimo poważnie wyglądające kraksy szybko na mecie pojawił się także umorusany Rafał Majka, który w klasyfikacji generalnej zajmuje bardzo wysokie szóste miejsce, a dla Polaka zabawa dopiero się rozkręca.

Ładowanie akumulatorów

W poniedziałek kolarze mają dzień przerwy na zebranie sił, bo od wtorku zaczyna się mordercze ściganie w górach, czyli to, co Majka lubi najbardziej.

Na przystawkę etap Annecy – Le Grand Bornard, a później od razu danie główne i deser, czyli Albertville – La Rosiere Espace San Bernardo i piekielnie trudny Bourg Saint Maurice Les Arcs – Alpe d’Huez.

– Trzeba naładować akumulatory, bo Tour de France to jest po prostu rzeźnia – przyznał Majka.

Klasyfikacja generalna po 9. Etapie Tour de France:

  1. Greg van Avermaet (BMC)
  2. Geraint Thomas (SKY) +0.43
  3. Philippe Gilbert (Quick-Step Floors) +0.44

 

————-

6. Rafał Majka (Bora Hansgrohe) +1:32

107. Michał Kwiatkowski (Sky) +30.24

114. Paweł Poljański (Bora Hansgrohe) +32.40

127. Tomasz Marczyński (Lotto Soudal) +37.03

148. Maciej Bodnar (Bora Hansgrohe) +45.55

 

Lider klasyfikacji punktowej (sponsorowana przez Škodę): Peter Sagan (Bora Hansgrohe)

Lider klasyfikacji górskiej: Toms Skujins (Trek – Segafredo)

Lider klasyfikacji młodzieżowej: Soren Kragh Andersen (Sunweb)