Tour de France mógł pojechać w Polsce!

Autor: WeLoveCycling

Choć wydaje się to nieprawdopodobne, kilka lat temu Kraków był poważnym kandydatem do goszczenia etapu wielkiego Tour de France! A stały za tym marzenia tajemniczego rowerowego pasjonata…

Ta wiadomość długo krążyła między krakowianami, ale wierzono w nią tak, jak w bajkę o szewczyku, który pokonał Smoka Wawelskiego. No, bo jakim cudem najlepsi kolarze i największy wyścig świata miałby wystartować właśnie w Polsce?

Do tej pory zdarzało się to w Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii, czy Niemczech, ale peleton Tour de France w ponad 100-letniej historii  nigdy nawet nie zajrzał do Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego ta wiadomość automatycznie została uznana za plotkę, aż do października 2010 r. To właśnie wtedy Christian Prudhomme, dyrektor Wielkiej Pętli ogłosił na konferencji prasowej, że Kraków oficjalnie zgłosił chęć organizacji prologu Tour de France w 2012 roku!

Spakował walizkę i pojechał do szefa TdF

W środowisku kolarskim wiele osób wpadło w konsternację, bo to niecodzienna deklaracja. Z kolei w krakowskim magistracie od razu rozdzwoniły się telefony z pytaniem, czy to prawda. Urzędnicy długo zaprzeczali, by władze Krakowa miały jakikolwiek kontakt z organizatorami Tour de France, ale powoli wszystkie ślady zaczęły prowadzić do Marka Koraszewskiego.

To młodzieżowy reprezentant Polski w kolarstwie, założyciel Rowerowej Akademii Królewskiej, ale przede wszystkim wielki pasjonat tego sportu. Pewnego dnia spakował walizkę i udał się do Francji z jasną misją – porozmawiać z Prudhomme’em oraz przekonać go do sensowności tego przedsięwzięcia. I dopiął swego.

– Prudhomme przyjął mnie serdecznie… Myślę, że mamy spore szanse. Zgłoszeń było dużo, ale na międzynarodowej konferencji wymienił tylko Kraków. Jechałem 3,5 tys. kilometrów nie tylko, żeby to usłyszeć i wziąć materiały prasowe, ale aby pilotować sprawę i doprowadzić ją do końca – podkreślał w rozmowie z portalem Naszemiasto.pl.

Jedno wielkie „ale”

Okazało się jednak, że Koraszewski nie działał sam, ale miał poparcie Jacka Majchrowskiego. Prezydentowi Krakowa pomysł organizacji Wielkiej Pętli tak się spodobał, że gdy dziennikarze zaczęli drążyć temat, to okazało się, że władze miasta – mimo wcześniejszych zaprzeczeń – wysłały oficjalny list, w którym wstępnie zgłosiły chęć goszczenia Tour de France!

Gdy sprawa zaczęła nabierać rumieńców, zaczęło się dokładne analizowanie kosztów przedsięwzięcia. Wszyscy podkreślali, że byłaby to świetna promocja nie tylko Krakowa, ale całej Polski, ponieważ Wielka Pętla to impreza porównywalna z mistrzostwami świata w piłce nożnej, a relacja telewizyjna ze ścigania w Krakowie  trafiłby do ponad 100 państw na całym świecie.

Było jednak jedno, ale za to wielkie „ale” – pieniądze. Szacowano, że zorganizowanie Tour de France w Krakowie kosztowałoby od kilkunastu do nawet 20 mln euro, co dla polskiego miasta jest ogromną kwotą.

W tej sytuacji szybko stało się jasne, że Krakowa nie stać na taki wydatek i sprawa stała się nieaktualna, a w 2012 r. Wielka Pętla rozpoczęła się nie pod Wawelem, ale w belgijskim Liege.