• POL

Rower gravelowy: tradycyjny czy elektryczny? Który z nich jest odpowiedni dla Ciebie?

Autor: Adam Marsal

W garażu Martina stoją dwa rowery gravelowe. Jeden z nich to klasyk. Drugi wyposażono w silnik. Jeździ na nich od dwóch miesięcy, a mimo to ma dylemat . Który zatrzymać? Którego się pozbyć? Jeżeli zmagasz się z tym samym pytaniem lub po prostu zastanawiasz się, czy wybrać rower gravelowy tradycyjny, czy raczej taki ze wspomaganiem elektrycznym, parę minut czytania może zaoszczędzić Ci wielu godzin wahania.

– Nie potrafię tego wyjaśnić – mówi Martin – ale po latach jazda na rowerze górskim po prostu przestała mnie cieszyć. Aż tu nagle pojawiło się coś nowego, co pozwoliło mi wrócić do korzeni.

Tak oto Martin zakochał się w szybkich i zwinnych rowerach gravelowych.

Zastanawia się jednak: czy warto postawić na klasyczny gravel z „biologicznym” napędem? A może elektryczne wspomaganie ma więcej zalet?

Podobnie jak większość entuzjastów jazdy po szutrze, Martin przyznaje, że rowery gravelowe nie różnią się zbytnio od sztywnych rowerów górskich; mają jednak nad nimi ogromną przewagę pod względem prędkości.

– Trzeba tylko nauczyć się prawidłowo na nich jeździć, żeby nie przejmować każdej nierówności na siebie, bo skończy się na siniakach – mówi ze śmiechem.

Rusza w trasę co najmniej trzy razy w tygodniu. Ulubione miejsce do jazdy?

– Szerokie szutrowe szlaki w niemieckiej części Rudaw – zdradza wszystkim miłośnikom odkrywania nowych tras.

Czy masa silnika jest odczuwalna?

Gdy tylko ludzie usłyszą słowo „silnik”, od razu pytają o masę.

– Jasne, że można zerknąć w specyfikację lub zważyć rower. – Martin wzrusza ramionami. – Jednak tak naprawdę liczy się to, jak bardzo odczuwa się jego masę. Różnica jest, fakt, ale wszystko jest rzeczą względną. Jeden rower jest szybki, ponieważ jest lekki, a drugi, ponieważ wyposażono go w silnik. W obu przypadkach czuję się, jakbym przelatywał przez okolicę.

Według Martina klasyczny rower gravelowy wyrywa do przodu z chwilą naciśnięcia pedałów:

– Wprost czuje się, jak bardzo chce pędzić naprzód!

Oczywiście silnik także ma swoje zalety. Pytanie brzmi: który rower jest lepiej przystosowany do różnych sposobów jazdy? Czy zależy to od profilu trasy? Całkowitego dystansu?

– Powiedziałbym, że ani jedno, ani drugie – odpowiada Martin. – Prawdziwie decydującym czynnikiem jest czas. Jeśli mam przed sobą cały dzień i nigdzie mi się nie spieszy, biorę klasyczny gravel. Jeśli brakuje mi czasu i zastanawiam się, czy w ogóle warto się przebierać, wybieram elektryka.

Chcesz poćwiczyć? Oba modele sprawdzą się równie dobrze

Różnica między oboma rowerami staje się najbardziej widoczna na długich podjazdach. Elektryczny korzysta z mocy silnika wspomagającego, natomiast klasyk wymaga zmiany biegu na niższy i trochę starego, dobrego pedałowania.

– A jak wszyscy wiemy, to może solidnie zaboleć – śmieje się Martin.

Jednak wspinaczka to nie bułka z masłem, nawet z pomocą silnika. Do optymalnego wspomagania konieczne jest utrzymanie stałej kadencji – i właśnie to zaskakuje wielu początkujących rowerzystów. Wydajny napęd elektryczny podczas jazdy pod górę subtelnie skłania rowerzystę do szybszego kręcenia pedałami.

– Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że ciężej pracuję na rowerze elektrycznym – przyznaje Martin. – Wrażenie prędkości sprawia, że człowiek po prostu chce jechać jeszcze szybciej.

Podczas jazdy na elektrycznym gravelu kadencja Martina zazwyczaj oscyluje wokół 90 obrotów na minutę.

Największa niespodzianka? Zegarek Martina pokazuje wyższe tętno podczas jazdy na elektryku.

– Może na tradycyjnym rowerze podświadomie narzucam sobie tempo. A może chodzi o to, że biorę elektryczny gravel na krótsze przejażdżki, kiedy mam mniej czasu, więc bardziej energicznie pedałuję – spekuluje.

Na swojej ulubionej pętli Martin osiąga średnio 17 km/h na rowerze tradycyjnym i 24 km/h na elektrycznym.

Nie ma nic za darmo

Innym czynnikiem, który może zaważyć na decyzji potencjalnych nabywców, jest pojemność akumulatora. Dla wielu osób może mieć decydujące znaczenie.

– Nie martwię się, że zabraknie mi prądu – mówi Martin. – Raz przejechałem 80 km w austriackich Alpach z przewyższeniem niemal 2200 metrów. Wróciłem do samochodu z jednym procentem zapasu, ale udało mi się. A w najgorszym przypadku? Po prostu popedałuję dalej. Kiedyś jeździłem na 13-kilogramowym rowerze górskim i wcale mi to nie przeszkadzało.

Dla wielu osób kluczowym czynnikiem jest cena – i rzeczywiście, różnica jest znaczna.

– Trudno je porównywać, ponieważ oba rowery są dostępne w różnych wersjach, a ich komponenty plasują się w różnych przedziałach cenowych. Zasadniczo jednak elektryczny gravel jest droższy od klasycznego.

A jaką ocenę Martin by im wystawił?

– Żadnemu nie dałbym pełnej piątki, ale oba równo i sprawiedliwie zasługują na solidną czwórkę – deklaruje.

A my jesteśmy mu wdzięczni – bo tym samym ogromnie ułatwił nam wybór (haha!).

Wnioski

Tradycyjny gravel jest idealny dla silnych, dobrze przygotowanych kolarzy, którzy mają czas na wielogodzinne pedałowanie. Elektryczny rower szutrowy dostarcza fantastycznych wrażeń z jazdy i zapewnia solidny trening wszystkim, dla których kolarstwo to hobby po godzinach. Podobnie jak w przypadku każdego roweru, mniej liczy się to, co masz w garażu – ważniejsze jest to, czy na tym w ogóle jeździsz.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl