Niesamowite emocje! Zapowiada się piekielny tydzień…

Autor: Piotr Nowik

W okolicach Budapesztu szalał Mathieu van der Poel, później prowadzenie objął Juan Pedro Lopez, a teraz wydarł mu je Richard Carapaz. Za nami świetne dwa tygodnie ścigania podczas Giro d’Italia, które zapowiadają pasjonujący finisz.

Kibice kolarstwa długo czekali na taki wyścig. Najpierw oglądali zawody okrojone z powodu pandemii, później nadeszły miesiące niepewności, aż w końcu znów można cieszyć się kolarstwem bez żadnych ograniczeń. A Włosi doskonale wiedzą, jak to robić.

Holender przejął Budapeszt

Zaczęło się jednak na Węgrzech, bo to właśnie tam rozpoczęło się tegoroczne Giro d’Italia. Do głosu od razu doszły wielkie nazwiska. Pierwszy etap wygrał Mathieu van der Poel (Alpecin–Fenix) i mógł dumnie paradować w różowej koszulce. Tak bardzo przypadła mu ona do gustu, że oddał ją dopiero we Włoszech. Z kolei czasówka po ulicach Budapesztu padła łupem Simona Yatesa (Team BikeExchange-Jayco), a nazajutrz dał o sobie znać niesamowity Mark Cavendish (Quick-Step Alpha Vinyl).

37-letni Brytyjczyk wygrał etap z Kaposvaru do Balatonfuredu i tym samym odniósł swoje 160. zwycięstwo w karierze! Pod względem wygranych Cavendish zajmuje piąte miejsce w historii kolarstwa i z powodzeniem może ostrzyć sobie zęby nawet na drugie, do którego brakuje mu tylko dwóch zwycięstw. Poza zasięgiem Brytyjczyka jest tylko lider zestawienia – legendarny Eddy Merckx, który triumfował 283 razy.

Piękne chwile Hiszpana

Gdy kolarze przetransportowali się do Włoch, sprawy w swoje ręce wziął Juan Pedro Lopez (Trek-Segafredo). Co prawda Hiszpan nie wygrał żadnego etapu, ale na Etnie przejął koszulkę lidera klasyfikacji generalnej i nie oddał jej przez dziewięć kolejnych etapów. Jego siłę i wolę walki doceniła nawet drużyna piłkarska Betisu Sewilla, która w mediach społecznościowych opublikowała fotomontaż z Lopezem świętującym w różowej koszulce, ale z nałożonymi charakterystycznymi pasami Betisu, którego Hiszpan jest wielkim fanem.

„Co sądzisz o takiej limitowanej koszulce, Pedro?” – napisał klub z Sewilli na Twitterze.

Wszystkich pogodzi Ekwadorczyk?

W sobotę skończyły się jednak piękne chwile Hiszpana, bo mocniej na pedały nacisnął jeden z faworytów wyścigu – Richard Carapaz (Ineos Grenadiers). W sobotę Ekwadorczyk zajął trzecie miejsce na etapie z Santeny do Turynu i przejął różową koszulkę lidera.

– Wiedziałem, że wielu rywali jedzie już na oparach. Byłem dobrze ustawiony, więc spróbowałem zaatakować i okazało się, że była to bardzo dobra decyzja – cieszył się Carapaz.

Z kolei w niedzielę swoje chwile radości mieli Włosi, bo górski etap wygrał ich rodak – Giulio Ciccone.

Różowa koszulka cały czas jest jednak na plecach Carapaza, który będzie próbował obronić ją na trudnych górskich etapach.

– W Ekwadorze nie mierzę się z takimi warunkami atmosferycznymi, więc muszę się do nich przyzwyczaić. Jest gorąco, ale to mnie nie powstrzyma. W ostatnim tygodniu może być sporo przetasowań – przewiduje Carapaz.

Przed zawodnikami jeszcze sześć etapów, z tego aż cztery górskie i jeden płaski. Wyścig zakończy niedzielna czasówka ulicami Werony.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl