WYWIAD z Mario Stiehlem: Życie fotografa w peletonie

Autor: Jonathan Bouchard (Polska à vélo)

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest uczestniczyć w tak znanych wyścigach kolarskich, jak Tour de France, Giro d’Italia, Vuelta a España, Paris-Roubaix? Jest człowiek, który zna to uczucie. Siedząc przez cały dzień na tylnym siedzeniu motocykla, robi niesamowite zdjęcia z wyścigu i za ich pomocą dostarcza fanom kolarstwa mnóstwo niesamowitych emocji i wrażeń. O jego ekscytującej pracy rozmawiamy z jednym z najbardziej utytułowanych fotografów dokumentujących najsłynniejsze zawody kolarskie.

 

Jak wyglądał Twój debiut w świecie kolarskiej fotografii?

Wszystko zaczęło się w 1994 roku. Pochodzę z Niemiec Wschodnich i kiedy byłem dzieckiem, wszystko, co mieliśmy, to Wyścig Pokoju. Pamiętam, że wychodziliśmy ze szkoły i stawaliśmy po obu stronach drogi, żeby dopingować zawodników. To było moje pierwsze spotkanie z kolarstwem. Potem zacząłem śledzić w telewizji Tour de France i jednodniowe Spring Classics.

 

Czyli to nie fotografia była Twoją pierwszą miłością, tylko wyścigi?

Tak, zdecydowanie. W 1991 roku zainteresowałem się sportem i sportowymi statystykami. Jednym z moich pierwszych celów było napisanie o nich książki, ponieważ we Wschodnich Niemczech nic nie było dostępne na ten temat.

Pojechałem do Francji i do Strasburga, żeby poszukać jakichś materiałów. Chciałem napisać książkę w języku niemieckim na temat tych statystyk. Kiedy zaangażowałem się w projekt, zdałem sobie sprawę, że to, czego naprawdę chciałem i potrzebowałem, to były… zdjęcia.

PMario (w środku) ze swoimi kolegami Scottem Mitchellem (Wielka Brytania) i Jamesem Startsem (USA)

Skontaktowałem się z najlepszymi fotografami kolarskimi w Niemczech w tym czasie. Kiedy zapytałem o to, ile kosztują ich zdjęcia, nie mogłem uwierzyć, że aż tak dużo! Zdecydowałem się więc na fotografię rowerową, choć nie była ona wcześniej moją pasją. Nawiasem mówiąc, nigdy nie skończyłem planowanej książki, ponieważ zakochałem się w robieniu zdjęć.

Pamiętasz Grahama Watsona, weterana fotografii kolarskiej? Przeszedł na emeryturę dwa lata temu. Kiedy zaczynałem swoją pracę, przeglądałem jego książki, ponieważ podobał mi się jego styl. Ma on na mnie wpływ do tej pory. Pięć lat temu spędziłem z nim jeden sezon i było to dla mnie wspaniałe przeżycie.

 

Czy możesz przybliżyć nam swój rozkład dnia podczas wyścigu?

Zależy to od etapu i czasu jego trwania. W przypadku niektórych Grand Tours dzień może być naprawdę długi. Zazwyczaj budzę się między 6 a 7 rano, potem biorę prysznic i jem śniadanie. Zwykle muszę być na miejscu na dwie, trzy godziny przed startem, żeby uzyskać wszystkie informacje na temat etapu przewidzianego na dany dzień.

Następnie, na godzinę przed uroczystą ceremonią otwarcia, muszę być na miejscu, żeby robić zdjęcia dyrektorom sportowym, zawodnikom i pozostałym zaangażowanych w wydarzenie ludziom. Wreszcie zaczyna się wyścig, spędzam na nim od czterech do sześciu godzin, przez około 80% czasu siedzę na motocyklu.

Potem jest podium, ceremonia wręczania medali i inne związane z tym rzeczy, które trwają około pół godziny po dotarciu zawodników do mety. Następnie idę do centrum prasowego na dwie, trzy godziny i wysyłam zdjęcia do moich klientów. Nawiasem mówiąc, nie jestem jedynym, który relacjonuje takie wydarzenia. Zawsze jest obecny Tim De Waele, profesjonalny fotograf z Belgii, który zostaje najdłużej!

Następnie wracam do hotelu, skąd znów wysyłam zdjęcia – klienci są najważniejsi. Płacą mi za cały sezon i chcą mieć materiały jak najszybciej. Potem umawiam się z moim kierowcą, żeby porozmawiać z nim na temat organizacji kolejnego dnia.

Pracę kończę o północy, a czasem nawet o 2 nad ranem. Jak już wspominałem, czasami mamy naprawdę długie dystanse do pokonania, szczególnie na początku i końcu sezonu. Jeździmy wtedy po ciemku, ponieważ jest albo tak wcześnie, albo już tak późno. To nie jest łatwa praca…

 

A jak wygląda Twój przykładowy rok?

To skomplikowane pytanie… Chodzi o to, że moja firma się rozrasta, więc obecnie współpracuję z różnymi partnerami. Najważniejsze jest jednak to, że jestem poza domem około 260 dni w roku. Zaczynam od połowy stycznia i pracuję do października. Poza sezonem jestem w domu. Oglądam wtedy hokej na lodzie i koszykówkę, ponieważ naprawdę potrzebuję przerwy od kolarstwa. Oczywiście mógłbym wziąć udział w jesiennych zawodach cyklocrosowych, ale w tym czasie jestem już znużony wyścigami.

Grand Tours. Który z nich najbardziej lubisz?

Zdecydowanie Giro. Jest najprzyjemniejszy, wiele osób powie to samo. Kraj i kultura są niesamowite, a ogarnięcie go nie jest skomplikowane. Niektóre etapy są ciężkie, jednak jest bardziej relaksujący niż Tour de France.

Tour de France jest najtrudniejszy. Wiadomo, jest to największy wyścig kolarski, ale dla mnie to cyrk… Zbyt wielu ludzi, zbyt wielu dziennikarzy. Jak już powiedziałem, obsługa zdjęciowa wyścigu nie jest skomplikowana, ale ponieważ jest to twoja codzienna praca, więc nie daje to już aż tak wielkiego fanu.

Poza tym po atakach terrorystycznych we Francji środki bezpieczeństwa stosowane są wszędzie. To stresujące i męczące. Jeździsz przed etapami i po nich, jest dużo przejazdów. I dużo stresu.

 

Jakie są Twoje ulubione wyścigi poza Grand Tours?

Wiele lat temu powiedziałbym, że Critérium du Dauphiné i Tour of Switzerland. Te wyścigi są naprawdę przyjemne i nie tak stresujące jak Grand Tours, a możesz spotkać gwiazdy kolarstwa z Le Tour de France lub Giro d’Italia.

Od jakichś sześciu lat lubię też norweskie wyścigi, takie jak Tour des Fjords, oraz wyścigi w Europie Wschodniej. Norwegia jest po prostu niesamowita ze względu na zdjęcia. Gdy jechałem z peletonem, miałem okazję podziwiać niesamowite krajobrazy. Te doznania są po prostu idealne.

Obecnie mam kilka nowych ulubionych wyścigów w Europie Wschodniej – Tour of Slovenia i Tour of Croatia, naprawdę je lubię. Ludzie są tu bardzo mili. Nawet bardziej wolę Tour of Slovenia. Muszę powiedzieć, że organizacja wyścigów wschodnioeuropejskich jest coraz lepsza.

Jeśli chodzi o jednodniowe wyścigi, nie mam ulubionego. Oczywiście, jest Paryż-Roubaix, Flanders, Milan-San Remo itd., ale nie jestem w stanie być na każdym z nich!

Więc kiedy planuję sezon, muszę rozważyć, co jestem w stanie ogarnąć, ponieważ czasami podobne wyścigi odbywają się w tym samym czasie, np. Paryż-Nicea i Tirreno-Adriatico. Muszę też porozmawiać na ten temat z moimi partnerami i coś ustalić.

Wiesz, w mojej pracy nie można zrobić tylko jednego wielkiego dealu z jednym dużym klientem. Jako fotograf potrzebuję kilku dużych zleceń od kilku dużych zespołów. Jest to skomplikowane, ale większość moich klientów wymaga ode mnie dostarczenia im wielu zdjęć z około 90% wszystkich wyścigów na świecie.

 

Powiedz nam, które swoje zdjęcie uważasz za najlepsze. Kiedy czułeś, że jesteś we właściwym miejscu i czasie?

Doskonale je pamiętam, to było dwa lata temu, zrobiłem je na Tour des Fjords. Zawodnicy mijali wodospad i w tym momencie zawiał wiatr, który rozpryskał kropelki wody po całym peletonie. W tej samej chwili pojawiła się tęcza. Nigdy tego nie zapomnę!

Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie niezwiązane już ściśle z fotografią? Jakiej trasy nigdy nie zapomnisz?

Mogę ci to dokładnie powiedzieć! To było pierwsze zwycięstwo Erika Zabela w wyścigu Milan-San Remo w 1997 roku. Erik pochodzi z Berlina, mojego rodzinnego miasta. Kiedy wygrał wyścig, zaczęliśmy płakać razem – ja przed telewizorem, on na żywo po wyścigu. Erik to naprawdę świetny gość.

 

Mario, ostatnia część tego wywiadu to kilka szybkich pytań. Nazywamy je „strzałami”. Damy Ci kilka opcji, a Ty wybierz najbardziej odpowiednią.

Pierwszy strzał: Co robisz w wolnym czasie? 1) Jeździsz na rowerze. 2) Odpoczywasz, siedząc na świeżym powietrzu. 3) Pracujesz nad listą rzeczy do zrobienia, którą przygotowała dla Ciebie Twoja dziewczyna.

Zdecydowanie lista! Jest na niej również punkt o spędzaniu więcej czasu z nią i naszą córką.

Drugi strzał: Co pijesz po wyścigu? 1) Piwo. 2) Wino. 3) Smoothie. 4) Wodę.

Belgijskie piwo!

 

Trzeci strzał: Który dzień jest dla Ciebie bardziej męczący? 1) Deszczowy i zimny wyścig w Norwegii. 2) Niezwykle upalny i suchy podczas Vuelty.

Wyścigi w zimnie. Upał jest w porządku, a zimno nie jest dobre ani dla ciała, ani dla kamer, ani dla współpracowników. Ale w takich właśnie chwilach zdajesz sobie sprawę, że to, co robisz, jest twoją pasją, bo mimo że odczuwasz ból, działasz!

Czwarty strzał: Kiedy i gdzie zazwyczaj powstają Twoje najlepsze zdjęcia? 1) Na finiszu. 2) Podczas górskiego etapu. 3) Podczas jazdy na czas.

Na finiszu! Widzisz wielu zawodników, wszyscy są już bardzo wyczerpani jazdą, na ich twarzach jest prawdziwe zmęczenie.

Kolarstwo zawodowe to bardzo szybki sport, a my często skupiamy się na bohaterach i głównych wydarzeniach danego dnia – kto wygrał, kto się przewrócił, kto został w tyle. Niesamowite historie dzieją się też poza głównym kadrem, a my często je pomijamy. Mario i opowieści, którymi się z nami podzielił, są dowodem na to, że nie powinniśmy tego robić.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl