Świętowanie bez szampana… Takich rozstrzygnięć nikt się nie spodziewał!

Autor: Piotr Nowik

Gdyby przed Tour de France ktoś wytypował takich triumfatorów, to zgarnąłby fortunę. Wielka Pętla po raz kolejny udowodniła, że jej piękno drzemie m.in. w nieprzewidywalności.

Nie wiadomo, co było większym zaskoczeniem – wygranie klasyfikacji generalnej przez Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates), czy zgarnięcie zielonej koszulki przez Sama Bennetta (Deceuninck-Quick-Step). Tegoroczni triumfatorzy udowodnili jednak, że w światowym peletonie jeszcze wiele może nas zaskoczyć.

O żółtą koszulkę mieli bić się przedstawiciele Jumbo-Visma i Ineos Grenadiers. W tym drugim zespole wewnętrzna konkurencja była tak wielka, że w domu musieli zostać Chris Froome (cztery triumfy w Tour de France) i Geraint Thomas (jeden). Wszystkich pogodził jednak 22-letni Pogacar.

Gdy Froome po raz pierwszy wygrywał Wielką Pętlę, Pogacar nie był nawet pewny, czy zostanie zawodowym kolarzem. Jako 15-letni młokos był jednym z wielu, którzy myśleli o poważnym ściganiu, a o sukcesach Froome mógł co najwyżej śnić. Choć już wtedy Słoweniec wpadł w oko trenerom, bo za plecami zostawiał znacznie starszych kolegów.

– Kiedyś moim marzeniem był start w Tour de France, a teraz jestem jego zwycięzcą – mówił na mecie wzruszony Pogacar.

Pierwszy raz kolarski świat usłyszał o nim w 2019 r., gdy stał się najmłodszym zawodnikiem, który wygrał wyścig z serii UCI World Tour. Na najwyższym stopniu podium stanął w Kalifornii i jako zwycięzca nie mógł… napić się szampana! Powód? Tamtejsze prawo zakazuje spożywania alkoholu osobom poniżej 21. roku życia.

O tym, że jest już dojrzałym zawodnikiem nikt nie miał jednak wątpliwości podczas zeszłorocznego Vuelta a Espana. Pogacar wygrał trzy etapy, zdobył koszulkę najlepszego młodzieżowca i zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. To jednak ciągle było za mało, by traktować go jako poważnego kandydata do wygrania Wielkiej Pętli. A jednak!

Sprzed nosa zwinął żółtą koszulkę swojego rodakowi Primożowi Rogliciowi i został najmłodszym zwycięzcą Tour de France od 116 lat! Do tego wszystkiego dołożył jeszcze triumf w klasyfikacji górskiej oraz młodzieżowej. – To dla mnie coś niewyobrażalnego – napisał na Instagramie.

Podobne uczucia panowały w zespole i domu Sama Bennetta. 29-letni Irlandczyk także zdetronizował hegemona – Petera Sagana (Bora-hansgrohe). Słowak zieloną koszulkę Tour de France co roku otrzymywał niemal z przydziału – przez osiem lat zdobył ich siedem. A miałby pewnie komplet, gdyby nie dyskwalifikacja za uderzenie przeciwnika w 2017 r.

W tym roku Słowak również ostrzył sobie zęby na triumf w klasyfikacji punktowej. Był w grze do ostatniego etapu, ale musiał uznać wyższość Bennetta. – Byłem dobrze ustawiony, ale ostatecznie Sam był szybszy – przyznał na mecie Sagan.

Bennett urodził się w Belgii, gdzie jego ojciec przyjechał grać w piłkę nożnę. Gdy Sam miał cztery lata, rodzina zdecydowała się na powrót do Irlandii, a młody chłopak zaczął rozwijać swoją rowerową pasję. Jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności jeździł w klubie, ale profesjonalistą pełną gębą stał się w 2011 r. Wygrywał etapy wielkich tourów, zwyciężał w klasyfikacjach punktowych mniejszych wyścigów, ale nigdy nie należał do ścisłej czołówki. Finisz Tour de France rozegrał jednak jak stary wyjadacz i po Polach Elizejskich paradował w koszulce sponsorowanej przed Škodę.

– Nawet nie marzyłem o takim sukcesie, to coś wspaniałego. Cieszę się, że mogłem reprezentować irlandzkich fanów na drogach Francji – cieszył się Bennett po zakończeniu wyścigu.

7. edycja Tour de France już za nami, przyszłoroczny wyścig zacznie się 26 czerwca 2021 r. w Danii. Czym tym razem nas zaskoczy?

 

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl