Na Tour de France historia jak z amerykańskiego filmu

Autor: Piotr Jawor

Było wszystko: bolesna kraksa, świetny finisz, nieprawdopodobna historia i pierwsze ofiary. Tour de France jeszcze na dobre się nie rozkręcił, a już wywołuje wypieki na twarzach kibiców.

Wyobraźcie sobie, że pierwszy raz zjawiacie się na bankiecie ludzi z najwyższych sfer. Idziecie z niepokojem, siadacie gdzieś z boku, a niepytani raczej się nie odzywacie. Grzecznie, spokojnie, byle nie dać plamy.

Tymczasem Fernando Gaviria (Quick Step Floors) nie miał zamiaru chować się po kątach, ale jako żółtodziób na Tour de France bezczelnie rozsiadł się w samym środku śmietanki. I jak się później okazało – został duszą towarzystwa.

Brak słów

24-letni Kolumbijczyk w sobotę zadebiutował w Tour de France i był to debiut jak z amerykańskiego filmu – wygrał etap inaugurujący 105. Wielką Pętlę, więc od razu wskoczył w żółtą koszulę lidera. Zawodnik, który do tej pory największe sukcesy osiągnął w kolarstwie torowym, nagle zamieszał w największym wyścigu świata i zgarnął najcenniejszy trykot kolarski na świecie. I szczerze? Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby w tej koszulce położył się spać…

– Nie potrafię znaleźć słów, które opisałyby to, co wydarzyło się na tym etapie. To przepiękny sukces dla mnie i całego zespołu, w końcu po to każdy z nas się ściga, by kiedyś założyć żółtą koszulkę lidera Tour de France – cieszył się Gaviria.

Kolumbijczyk był szczęśliwy, bo wyścig miał przedziwny przebieg, głównie ze względu na upadki. Najpierw doszło do kraksy, za moment jeden z kolarzy nie zmieścił na zwężeniu, a jezdnia za wąska okazała się także dla Christophera Froome’a. Czterokrotny zwycięzca Wielkiej Pętli i tak miał szczęście, bo mógł skończyć nie w rowie, ale na słupku…

https://www.youtube.com/watch?v=FQUFU0CMoHc

Jakby tego było mało, to kłopoty sprzętowe miał inny faworyt – Nairo Quintana (Movistar). W efekcie pierwszy na metę wpadł właśnie Gaviria, a zaraz za nim zameldował się Peter Sagan.

Przewrotny los

Dzień później Sagan wysłał rywalom jasny sygnał, który brzmiał: „rok temu mnie zdyskwalifikowano, ale w tym będę walczył o wygranie klasyfikacji generalnej”. Słowak na drugim etapie przede wszystkim uniknął kraksy, która wydarzyła się dwa kilometry przed metą, na jednym z ostrych zakrętów. Tego szczęścia nie miał Gaviria, który szybko przekonał się, jak przewrotny jest Tour de France. W sobotę triumfował, a w niedzielę boleśnie spotkał się z asfaltem…

Inna sprawa, że Sagan mógł liczyć na świetną pomoc m.in. Macieja Bodnara, który przed finiszem rozprowadził lidera Bora-hansgrohe. Dzięki temu Słowak był o pół koła przed Sonnym Colbrellim (Bahrain – Merida) i przejął żółtą koszulkę lidera.

– Muszę podziękować moim kolegom z zespołu [w Bora hansgrohe występują Bodnar, Rafał Majka i Paweł Poljański], bo dzięki nim końcówkę jechaliśmy na czele, co ułatwiło mi finisz – podkreślał na mecie Sagan.

Dla kogo chusteczki?

Dziś znów wielkie emocje na Wielkiej Pętli, ponieważ czeka nas pierwsza jazda drużynowa na czas. Trasa ma tylko 35,5 km, mniej do przejechania kolarze będą mieli tylko na przedostatnim, 20. etapie (31 km).

Start i meta znajdują się w Cholet, mieście liczącym niewiele ponad 50 tys. mieszkańców i słynącym z produkcji… chusteczek do nosa. Niektórym kolarzom mogą się one przydać do otarcia łez, ponieważ na tym etapie Tour de France również może pokazać swoje złośliwe oblicze w postaci ostrych i niebezpiecznych zakrętów.

Klasyfikacja generalna po 2. etapie:

  1. Peter Sagan
  2. Fernando Gaviria + 00:00:06
  3. Sonny Colbrelli + 00:00:10

 

  1. Rafał Majka + 00:00:16
  2. Maciej Bodnar + 00:00:58
  1. Michał Kwiatkowski + 00:02:40
  1. Tomasz Marczyński + 00:03:28
  1. Paweł Poljański + 00:05:05

 

Lider klasyfikacji punktowej (sponsorowana przez Škodę): Peter Sagan

Lider klasyfikacji górskiej: Dion Smith

Lider klasyfikacji młodzieżowej: Fernando Gaviria