W niedzielę 17 listopada Laskowice Pomorskie były areną zmagań prawie 400 rowerzystów, a na starcie pojawili się tacy zawodnicy jak mistrz świata sprzed pięciu lat, Michał Kwiatkowski, oraz Adrian Kurek, Michał Gołaś i Marek Konwa.
To była już czwarta edycja tej wyjątkowej imprezy rozgrywanej na terenie sadu. Do Laskowic tłumnie przybyli nie tylko zawodnicy, ale też kibice współtworzący unikatowy klimat tych zawodów przełajowych. Trasa składała się z 2,6-kilometrowych rund, dużo było zakrętów i prostych, a bardziej od techniki w cenie była wytrzymałość.
W wyścigu udział wzięli i zawodowcy, i amatorzy – w tym dzieci, a fani kolarstwa mogli zobaczyć w akcji prawdziwe gwiazdy. Ekscytacja widzów przełożyła się na świetną atmosferę, ale też zakłóciła początek wyścigu. Efektem wtargnięcia jednego z kibiców na trasę „Owocowego przełaju” była kraksa ledwie kilkaset metrów od startu. Jednym z uczestników wypadku był Marek Konwa – siedmiokrotny mistrz Polski w kolarstwie przełajowym i olimpijczyk z Londynu 2012 – który jednak błyskawicznie się otrząsnął i został zwycięzcą w najbardziej prestiżowej kategorii „Elite”. Za nim do mety dojechali Bartosz Mikler i Patryk Kostecki, odtwarzając w ten sposób skład podium z dwóch ostatnich krajowych czempionatów w kolarstwie przełajowym.
W Elicie Kobiet tryumfowała Czeszka Katerina Mudrikova przed Zuzanną Krzystałą. Organizatorzy musieli być szczególnie zadowoleni z frekwencji wśród amatorów. Grupę tę tworzyło 88 mężczyzn, 9 kobiet i 16 chłopców w wieku 10–14 lat. Pojawiła się też trzyosobowa reprezentacja sponsora motoryzacyjnego całej imprezy, czyli Škoda HADM Gramatowski.
Świetnie zorganizowana impreza w Laskowicach to dowód na rosnącą popularność kolarstwa przełajowego. To dyscyplina, która jesienią i zimą stanowi uzupełnienie kalendarza startów zarówno dla kolarzy górskich, jak i szosowych. Wspomniany Marek Konwa jest wielokrotnym przełajowym mistrzem Polski, ale też pięciokrotnie wygrywał krajowy czempionat w kolarstwie górskim.
Cechą charakterystyczną cyclocrossu są terenowe trasy z przeszkodami wymuszającymi schodzenie z roweru i przenoszenie go. Na tych trasach zobaczyć można jednoślady bliższe szosówkom niż rowerom górskim – rama pozbawiona jest elementów amortyzujących, a kierownica ma kształt baranka. To sport bardzo widowiskowy i nieprzewidywalny, w którym upadki i defekty są na porządku dziennym. Na trasie są boksy serwisowe, w których zawodnicy mogą wymienić rower, o ile oczywiście dysponują odpowiednim zapleczem startowym (bez niego zostają samodzielne zmagania z błotem zalepiającym koła i hamulce). Wyścigi trwają z reguły około godziny i wymagają dużej wytrzymałości, ale z drugiej strony są przejezdne nawet dla średnio zaawansowanych technicznie zawodników.
Jak udowadnia kolejna edycja laskowickiej imprezy, fanów rowerowego „mocnego uderzenia” jest coraz więcej – i na trasie, i wokół niej.